Problemy społeczneTematy społeczne

Stres nie trwa wiecznie

Jeśli jesteś studentem na pewno skrzyżowałeś już swoje drogi z obezwładniającą siłą stresu. Jako koleżanka i zjednoczona w bólu studentka wyjawię kilka sekretów. Zapewne posiadasz wiedzę w temacie, ale uwierz, że chciałbyś wiedzieć również to, co mam w zanadrzu.

Kobieta z książkami
Źródło: Pixabay

Emocje. Choć zdania są podzielone, raczej nie ma pośród nas, zawierając w tym słowie cały gatunek ludzki, nikogo kto nigdy niczego nie odczuł. Chyba, że jest żyjącym, kamiennym posągiem. Wtedy i tylko wtedy dopuszczam do swojej świadomości, że być może „serce z kamienia” to nie jedynie pusty frazes. Jedną z gwałtowniejszych emocji jakie doświadczamy podczas całego naszego żywota jest stres. A umówmy się, nikt nie jest bardziej zaznajomiony z powyższym uczuciem niż student. Pamiętam jak jechałam w pierwszym semestrze, jak zwykle zatłoczonym MPK-iem konkretnej linii, na egzamin z Podstaw Prawa. Gdyby nie moje, jak zwykle spóźnione, samoopanowanie, wygryzłabym sobie dziury w obydwu policzkach. Wolałam żeby krew nie wyciekała mi z ust jak podrzędnemu krwiopijcy.

Jestem w stanie pogodzić się z faktem, iż samo słowo „stres” nie ma swoistej, naukowej czy nie, definicji. Wyobrażam sobie jak szerokie jest, u każdej pojedynczej jednostki, spektrum odczuwanych skutków czy objawów właśnie stresu. Być może dlatego, zupełnie tak jak dobrze nam znana „miłość”, dla każdego jest zupełnie czymś innym. Studenckie życie. Można by sądzić, że poza nauką – stawianą na podium priorytetów wyżej lub niżej – składa się głównie z imprez, zawierania nowych znajomości oraz spożywania wysokoprocentowych napojów alkoholowych (czemu towarzyszy przeważnie wysoka kultura osobista). Pół żartem, pół serio. Nie da się jednak całkowicie wykluczyć elementów „stresogennych” z życia uczelnianego, czy to przykładnego, czy rozkojarzonego studenta. Sama, studiując jak i zaliczając pomniejsze kolokwia i ważniejsze egzaminy, nie raz i nie dwa doświadczyłam większych ataków paniki, a także stanów całkiem przeciwnych. Mogłabym powiedzieć obojętnych, czy wręcz apatycznych.

Potoczna nerwówka wpisała się już na dobre w kanon studiowania. Czego raczej nie brałabym za pozytywny wynik wieloletnich starań o poprawę jakości stanu studenckiego. Jak szacuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), do 2030 r. depresja, która jest chorobą cywilizacyjną, zajmie pierwsze miejsce wśród najczęstszych chorób. Dałabym sobie rękę odrąbać, że gdyby stres był jednostką chorobową, zdecydowanie biłby to schorzenie na głowę. W końcu kto potrafi się oprzeć obezwładniającej sile środowiskowego parcia. Mając obie ręce przyznam się, że na pewno nie ja.

W dzisiejszych czasach, z rosnącą zatrważająco pogonią za sukcesem, ze zwiększającymi się oczekiwaniami w stosunku do młodych ludzi i z całym tym parciem na wczesny wybór ścieżki życiowej, trudno jest utrzymać spokój ducha. Z zasłyszanych lub przeczytanych informacji jakie posiadam, a posiadam je nie wiem skąd, tzw. młodzi dorośli coraz częściej mają poważne problemy z pamięcią, spowodowane właśnie obciążeniem psychicznym i stresem we wczesnych latach szkolnych. Wydaje się, że studia to wyłącznie kolejny etap edukacyjny. Jednak, będąc samodzielnymi ludźmi, studenci mają więcej obowiązków i powinności. Stres, mam wrażenie, staje się już nie bodźcem motywującym, lecz środkiem przechodnim do paraliżu lękowego (co nie do końca wiem czy jest istniejącym problem, czy tylko wyolbrzymiam fakty). Swoją drogą może powodować także pogorszenie koncentracji, co raczej nie służy wynikom w nauce. Czasami mam wrażenie, że studenci mogliby nawet konkurować między sobą o natężenie napięcia sytuacyjnego. Czynnikami zapewniającymi przewagę w potyczce byłyby zaplanowane egzaminy lub styczność z konkretnymi wykładowcami.

Studiowanie stwarza wiele sytuacji, w których stres jest zarówno niekorzystny jak i lukratywny. Oczywiście tych drugich w moim mniemaniu jest znacznie mniej. Osobiście należę do osób, które zamiast zmierzyć się ze stresem, raczej unikają go jak siły nieczyste wody święconej. Przez to mój organizm stawia mnie przed faktem dokonanym i wpadam w wir tego uczucia niemal się w nim zatracając. Być może dlatego mój wywód na temat studenckiego stresu trafia do mnie w stu procentach. Nie do każdego musi. Zatem, podsumowując mogę tylko uprzedzić przyszłych uczestników uczelnianego życia aby nie poddali się społecznej presji. Natomiast już za kilka lat, śmiać się razem z tymi, którzy ten „armagedon” przeżyli i wspominać czule własną głupotę i nadwrażliwość.

Karolina Sidor

Jestem studentką III roku Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na KUL-u. Interesuję się literaturą, sztuką oraz, od niedawna, uprawą roślin domowych. Wierzę w szczerą i dobrej jakości pracę dziennikarską.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *