Piłka nożnaSport

Podsumowanie 1/4 finału Mistrzostw Świata

Znamy pary drużyn, które zagrają w półfinałach Mistrzostw Świata. Ćwiećfinały przyniosły sporo niespodzianek, a wśród nich pierwsza afrykańska drużyna w najlepszej czwórce Mundialu. Oto podsumowanie najciekawszych momentów ze spotkań ćwierćfinalistów.

Chorwacja – Brazylia 1:1 (4:2 k.) (Neymar 105’+1, Petkovic 117′)

Ekipa Canarinhos dość mocno weszła w to spotkanie, od samego początku poszukując bramki dającej prowadzenie. Sił i pomysłu na grę starczyło im jednak wyłącznie na piętnaście minut. W dalszej części pierwszej połowy oglądaliśmy już tylko dominacje reprezentacji Chorwacji, która w pełni kontrolowała przebieg gry. Drużyna z Ameryki Południowej grała zbyt wolno; nie mając pomysłu jak zaskoczyć rywala, próbowała opierać swoją grę na indywidualnościach, jednak i to nie przynosiło żadnych efektów. W drugich czterdziestu pięciu minutach mogliśmy zobaczyć już całkowicie inną reprezentację Brazylii. Drużyna Tite chcąc uniknąć dogrywki, od razu ruszyła do ataku. W ciągu pierwszych pięciu minut drugiej połowy, Kanarki miały trzy groźne sytuacje, jednak fenomenalnie broniący w tym spotkaniu, Dominik Livakovic nie pozwolił się pokonać. Najlepszą akcję do zdobycia bramki, Brazylijczycy mieli w 66. minucie spotkania. Lucas Paqueta po otrzymaniu futbolówki od Neymara, w kapitalny sposób przerzucił ją nad obrońcami i wyszedł na pojedynek sam na sam z bramkarzem, jednak i tym razem bramkarz Dynama Zagrzeb nie dał się pokonać. Reprezentacja Brazylii poszukując złotej bramki dającej jej awans, bardzo męczyła się w tym spotkaniu. Momentami grali zbyt wolno i wciąż brakowało im pomysłu na oszukanie świetnie grającej defensywy Chorwatów. Po regulaminowym czasie gry, na tablicy wyników wciąż widniał wynik 0:0, skutkiem czego po raz trzeci na tym mundialu, piłkarze obydwu drużyn musieli zostać na boisku trzydzieści minut dłużej. 

W dogrywce zarówno Brazylia, jak i Chorwacja pokazały swoje ofensywne oblicze, jednak to drużyna z Ameryki Południowej otworzyła wynik. W doliczonym czasie pierwszego kwadransa, Neymar kapitalnym dryblingiem w polu karnym oszukał obrońców i skierował piłkę do bramki. Tym samym strzelił swoją 77. bramkę dla Canarinhos i w klasyfikacji strzelców, zrównał się z legendarnym Pele. Reprezentacja Chorwacji nie odpuściła i w 117. minucie bramkę na wagę remisu zdobył Bruno Petkovic. W rzutach karnych sensacyjnie lepsi okazali się Chorwaci, którzy pewnie wykorzystali wszystkie swoje jedenastki. Natomiast Brazylijczycy, marnując dwie swoje próby, pożegnali się z turniejem. 

Obraz zawierający trawa, osoba, gracz, zewnętrzneOpis wygenerowany automatycznie

Fot. Twitter @FIFAWorldCup

Holandia – Argentyna 2:2 (3:4 k.) (Molina 35’; Messi 73 (kar.); Weghorst 83’; 90+11’)

Prawdziwy klasyk mistrzostw świata. Tym mianem można określać potyczki pomiędzy Holandią i Argentyną. Do tej pory, w historii mundiali obie te drużyny grały ze sobą sześć razy, a ostatni raz w 2014 roku, kiedy w półfinale lepsi byli zawodnicy z Ameryki Południowej. Mecz zaczął się niepozornie. Przez pół godziny obie drużyny próbowały wyczuć plany taktyczne przeciwników. W 35. minucie Messi, w samotnym rajdzie zszedł do środka pola, przyśpieszył tempo gry swojego zespołu i prostopadłym podaniem asystował Molinie w jego pierwszym reprezentacyjnym trafieniu. Argentyna przeważała, a grająca nieporadnie drużyna van Gaala nie potrafiła wyprowadzić ataku. Ich ślamazarność uwydatniła się 20 minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Atakującego lewym skrzydłem Acuñe, faulował w polu karnym Dumfries, któremu nie udało się go zatrzymać przepisowo. Sędzia Lahoz podyktował “jedenastkę”, którą na prowadzenie dwoma golami zamienił Messi. Holendrzy już pakowali walizki, jednak z lotniska zawrócił ich Weghorst, który w 78. minucie pojawił się na murawie, a pięć minut później zdobył bramkę kontaktową. Gol przywrócił Oranje nadzieję, którzy coraz intensywniej atakowali bramkę Martineza. W 89. minucie doszło do przepychanki między obiema drużynami. Paredes najpierw faulował Aké, a następnie kopnął piłkę w holenderskich rezerwowych. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry, sędzia podyktował rzut wolny zawodnikom z Niderlandów. Koopmeiners sprytnym podaniem odnalazł Weghorsta, który strzelił drugą bramkę i doprowadził do dogrywki. Dodatkowe 30 minut nie wyłoniło zwycięzcy, a w serii rzutów karnych lepsi byli Argentyńczycy i to oni awansowali do półfinału, w którym 13 grudnia zagrają przeciwko Chorwacji.

Fot. Twitter @FIFAWorldCup

Maroko – Portugalia 1:0 (En Nesyri 42’)

Plan Maroka, po raz kolejny w turnieju opierał się na szczelnej defensywie i stworzeniu kilku wyśmienitych okazji z kontry. Nie dziwi więc fakt, że od początku inicjatywa gry była po stronie Portugalii. Już w 4. minucie Joao Felix miał szansę na strzelenie gola, ale jego strzał głową nie sprawił większych trudności Bono. Żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć groźnej sytuacji aż do 31. minuty, wtedy Felix uderzył piłkę z dystansu, ale ta po rykoszecie minimalnie minęła słupek. Chwilę później bramkę z woleja próbował zdobyć Amallah, na szczęście dla Portugalczyków ta próba była daleka od ideału. W 42. minucie En Nesyri otrzymał fantastyczne dośrodkowanie, wygrał pojedynek w powietrzu i dał prowadzenie swojemu zespołowi. O włos od zdobycia cudownej bramki do szatni był Bruno Fernandes, ale na drodze do szczęścia stanęła mu poprzeczka. W drugiej połowie Nawigatorzy atakowali jeszcze mocnej niż w pierwszej, ale można było odnieść wrażenie, że wisi nad nimi jakieś fatum. Najlepiej oddaje to strzał Fernandesa zza pola karnego, po którym piłka o włos minęła poprzeczkę. Im bliżej ostatniego gwizdka, tym mocniej naciskała Portugalia. Na osiem minut przed koniec regulaminowego czasu gry fenomenalnie uderzył Felix, który z pewnością dałby wyrównanie w meczu, gdyby nie jeszcze lepsza parada Bono. Najbardziej emocjonujący i kluczowy moment zaczął się, kiedy sędzia doliczył osiem dodatkowych minut. Już w pierwszej z nich, w dobrej okazji znalazł się Ronaldo, który jednak nie zaskoczył bramkarza. Cheddira w ciągu trzech minut otrzymał dwie zółte kartki i musiał zostawić kolegów z drużyny. To jednak nie przeszkodziło Marokańczykom na stworzenie ostatniego zagrożenia – w szóstej minucie doliczonego czasu setkę zmarnował Abouklal. Dosłownie chwilę później z szybkim atakiem wyszli Portugalczycy, ale piłki meczowej nie wykorzystał Pepe. Po trudnym boju z dawką szczęścia, Lwy Atlasu zasłużenie awansują do półfinału. 

Fot. Twitter @OptaJoe

Anglia – Francja 1:2 (Tchouameni 17’; Kane 54’; Giroud 78’)

W ostatnim spotkaniu 1/4 finału Mistrzostw Świata zmierzyły się reprezentacje Anglii oraz Francji. W nomenklaturze bokserskiej byłby to zdecydowanie pojedynek wagi ciężkiej.
Pierwszy celny cios zadał Aurelien Tchouameni, dając Trójkolorowym prowadzenie już w 17. minucie meczu. Anglicy starali się doprowadzić do wyrównania, lecz w pierwszej połowie Hugo Lloris pozostał niepokonany mimo prób Harry’ego Kane’a. Na początku drugiej części spotkania Synowie Albionu rzucili się do ataku, czego efektem był rzut karny podyktowany na ich korzyść. Harry Kane pewnie zamienił go na bramkę i w 54. minucie na tablicy wyników widniało już 1:1. Francuzi, którzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, po raz kolejny wyszli na prowadzenie po strzale głową Oliviera Giroud w 78. minucie. Jednak już po kilku minutach ich nieodpowiedzialne zachowanie we własnym polu karnym przyniosło kolejną szansę na gola z jedenastu metrów dla reprezentacji Anglii. Tym razem napastnik Tottenhamu uderzył piłkę zbyt mocno i ta poleciała ponad poprzeczką. Już do końca spotkania wynik nie zmienił się i to Les Bleus jako ostatni awansowali do półfinału mistrzostw świata, gdzie zmierzą się z reprezentacją Maroka.

Fot. Twitter @FIFAWorldCup

Grafika wyróżniająca – Patrycja Adamczyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *