Piłka nożnaSport

Sensacja w Kielcach, trudna przeprawa mistrza Polski. Podsumowanie 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski

Poznaliśmy najlepszą ósemkę jubileuszowej 70. edycji Pucharu Polski w piłce nożnej. W starciach 1/8 finału nie zabrakło bramek i emocji, a z rozgrywkami pożegnał się obecny triumfator. Wylosowano także pary ćwierćfinałowe.

Pogoń Szczecin – Górnik Zabrze 2:1 (Grosicki 72’; Musiolik 90’; Borges 95’)

Meczem otwierającym 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski było spotkanie w Szczecinie, gdzie stołeczna Pogoń podejmowała Górnik Zabrze. Pierwsza połowa niemalże od samego początku to dominacja gospodarzy. “Portowcy” zdecydowanie częściej utrzymywali się przy piłce, a także stwarzali sobie więcej okazji do strzelenia bramki. W 12. minucie po błędzie w rozegraniu piłki przed własną bramką piłkarzy Górnika, do piłki dopadł Rafał Kurzawa i mocnym strzałem sprawdził dyspozycję bramkarza drużyny przeciwnej, Michała Szromnika. Po 25. minutach gry bramkarz Górnika znowu musiał wykazać się swoimi umiejętnościami, kiedy dobrym uderzeniem popisał się Olaf Korczakowski. Goście odpowiedzieli dopiero pod koniec pierwszej połowy, kiedy to Ennali zdecydował się na “centrostrzał”, którego na nieszczęście przyjezdnych, nie zdołał przeciąć żaden z jego partnerów. Kolejne minuty spotkania to w dalszym ciągu ataki gospodarzy, które na nic się zdały przy dobrze dysponowanym tego dnia Szromniku.

Druga połowa to dalszy ciąg dominacji Pogoni. W 72. minucie dobrą akcję na prawym skrzydle wykonał rezerwowy Vahan Bichakhchyan, dograł piłkę w pole karne, gdzie Szromnik instynktownie wybił futbolówkę przed siebie. Przy silnej dobitce skrzydłowego reprezentacji Polski, Kamila Grosickiego, bramkarz gości był bezradny. Nieco ponad 5 minut po bramce, asystujący wcześniej Bichakhchyan miał okazję podwyższyć prowadzenie. Tym razem bramkarza Górnika z obowiązku wyręczyła poprzeczka. Pierwszy celny strzał goście oddali dopiero w 84. minucie za sprawą Ennaliego. Uderzenie nie miało dużej jakości, wobec czego bramkarz “Portowców” nie miał z nim większego problemu. 90 minuta to dobre dośrodkowanie graczy z Zabrza spod linii bocznej i chociaż goalkeeper gospodarzy obronił uderzenie głową, to na dobitkę Sebastiana Musiolika nie był w stanie znaleźć recepty. Regulaminowy czas gry zakończył się wynikiem 1:1 wobec czego o awansie musiała zadecydować dogrywka. Już po 5. minutach pierwszej części dogrywki kibice byli świadkami dwójkowej akcji Leo Borgesa z Rafałem Kurzawą. Dobrą wymianę piłki Brazylijczyk sfinalizował mocnym uderzeniem, które w konsekwencji zmieniło wynik na 2:1. Dalsza część dogrywki była bardzo bezbarwna ze strony Górnika, który był skupiony już tylko na obronie. Do końca spotkania wynik już się nie zmienił, co jest dużą zasługą Szromnika. Pogoń Szczecin pierwszym ćwierćfinalistą Fortuna Pucharu Polski!

Jagiellonia Białystok – Warta Poznań 2:0 (Imaz 63’; Nene 75’)

Mecz zaczął się dość niemrawo z obu stron. Dopiero w 15. minucie gry piłkarz Warty Poznań przewrócił się w polu karnym przeciwnika, po czym sędzia spotkania Paweł Raczkowski wskazał na rzut karny. Po analizie sytuacji z wykorzystaniem technologii VAR, główny arbiter anulował jednak swoją pierwotną decyzję. Z każdą kolejną minutą mecz nabierał coraz to większego tempa. Obie drużyny tworzyły sytuacje bramkowe, jednak skuteczność zarówno gospodarzy jak i zawodników z Poznania pozostawiała wiele do życzenia. Pierwsza bramka padła dopiero w 63. minucie. Dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego na bliższy słupek wykorzystał Jesus Imaz, który głową skierował piłkę do bramki przeciwnika. 75 minuta, to bardzo dobry kontratak ze strony gospodarzy. Piłka w szybki sposób została przetransportowana w pole karne przeciwnika, w którym świetnie odnalazł się Pululu. Gracz Jagielloni obrócił się z futbolówką, wyłożył ją na 11. metr, gdzie dopadł do niej asystujący przy bramce na 1:0, Nene. W końcówce spotkania gracze z Poznania szukali bramki honorowej, jednak doskonałą, podwójna interwencją po strzałach gości wykazał się Sławomir Ambramowicz. Dwubramkowe zwycięstwo dało awans ekipie gospodarzy.

Stal Mielec – Widzew Łódź 1:2 (Rondic 38’; Wolkowicz 69’; Sanchez 85’)

Pierwszy celny strzał w spotkaniu zaliczony został na konto gospodarzy. Z rzutu wolnego  w okolicy 30. metra, bezpośrednio na bramkę uderzał Piotr Włazło, jednak dobrą interwencją popisał się bramkarz Widzewa Henrich Ravas. W 32. minucie graczy Stali od utraty bramki uratował słupek. Pierwsza bramka w spotkaniu padła w 38. minucie meczu, kiedy piłkę przed polem karnym otrzymał napastnik Widzewa, Imad Rondic. Bośniak znakomicie odwrócił się z piłką mając rywala na plecach, a następnie z okolicy 20. metra oddał strzał lewą nogą po ziemi otwierając wynik meczu. W końcówce pierwszej połowy Stal starała się odpowiedzieć, najpierw groźnym strzałem Michała Trąbki, a następnie bardzo dobrze rozegraną akcją zakończoną strzałem głową Piotra Wlazło. Gospodarzom na drodze do wyrównania stanął bramkarz Widzewa, który popisał się bardzo dobrą interwencją. Goście mogli podwyższyć prowadzenie kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy, jednak nie zdołali wykorzystać zamieszania w polu karnym. 59. minuta gry to kolejna zmarnowana stu procentowa sytuacja w wykonaniu piłkarzy z Łodzi. W myśl starej piłkarskiej zasady “niewykorzystane sytuacje lubią się mścić” w 69. minucie wprowadzony chwilę wcześniej Krzysztof Wolkowicz doprowadził do wyrównania. Od tego momentu można było spodziewać się dogrywki, gdyż żadna ze stron nie przejęła wyraźnie inicjatywy. Ważnym wydarzeniem w kontekście końcówki spotkania była zmiana w 69. minucie, kiedy to zdobywcę bramki na 1:0, Rondica, zmienił Jordi Sanchez. Hiszpan w 82. minucie zmarnował wydawałoby się idealną sytuację do zdobycia bramki tylko po to, żeby kilkadziesiąt sekund później wykonać genialny indywidualny rajd z piłką, minąć bramkarza i skierować piłkę do pustej bramki ustalając wynik całego spotkania na 1:2. Gracze z Łodzi sprawili tym samym sobie i swoim kibicom świetny prezent na Mikołajki w postaci awansu do kolejnej rundy.

Raków Częstochowa – Cracovia 1:0 (Rundic 93’)

Do 1/8 Fortuna Pucharu Polski przystąpił również w roli gospodarza aktualny Mistrz Polski, Raków Częstochowa. Początek spotkaniu ku zdziwieniu kibiców należał zdecydowanie do ekipy z Krakowa. Goście stwarzali sytuacje bramkowe, natomiast niewiele z nich przełożyło się na strzały. “Pasom” zdecydowanie brakowało skuteczności. Wraz z biegiem meczu na wyższe obroty wchodzili gracze z Częstochowy. W 37. minucie odważnym wejściem w pole karne przeciwnika popisał się Marcin Cebula. Jego atak został zakończony mocnym uderzeniem, natomiast z bramki nie pozwolił cieszyć się mu dobrze interweniujący Lukas Hrosso. W pierwszej połowie obie drużyny oddały łącznie jedynie trzy celne strzały. Na początku drugiej połowy, dobrą okazję do objęcia prowadzenia mieli mistrzowie Polski. Na nieszczęście kibiców “Medalików”, Łukasz Zwoliński z bliskiej odległości nie trafił nawet w bramkę. Po blisko godzinie gry dogodną szansę na zdobycie gola miał Karol Knap. Dobrą interwencją Kovacević uchronił piłkarzy z Rakowa od utraty bramki. Z każdą kolejną minutą Raków Częstochowa przejmował coraz mocniej kontrolę nad spotkaniem. Jedyne, czego zabrakło graczom mistrza Polski to skuteczność. W końcówce regulaminowego czasu swoją szansę mieli jeszcze piłkarze Cracovii, a chwilę później po akcji z kontry dobrą akcję gospodarzy zaprzepaścił fatalnym przyjęciem Ante Crnac. Brak skuteczności spowodował, że o awansie musiała zadecydować dogrywka. Lepszego początku dodatkowych 30. minut nie mogli wymarzyć sobie zarówno kibice jak i piłkarze Rakowa. Już w trzeciej minucie dogrywki po rzucie rożnym padła bramka autorstwa Rundicia, który z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki. Od tego momentu „Medaliki” wyszły na prowadzenie, którego nie oddały już do końcowego gwizdka.

Korona Kielce – Legia Warszawa 2:1 (Dalmau 17’; Pekhart 42’; Remacle 120’)

Środowe zmagania w zakończyły się w Kielcach, gdzie miejscowa Korona podejmowała obrońcę trofeum – Legię Warszawa. W 15. minucie pierwszą groźniejszą akcję przeprowadzili gospodarze. Z lewego skrzydła piłkę dośrodkował Jakub Konstantyn, a strzałem z woleja popisał się Adrian Dalmau, jednak piłkę instynktownie odbił Kacper Tobiasz. Dwie minuty później hiszpański snajper był jednak bezbłędny. Na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Ronaldo Deaconu, a do wyplutej przez Tobiasza piłki doskoczył Dalmau i pewnym strzałem wyprowadził Koronę na prowadzenie. „Wojskowi” nie zamierzali odpuszczać. W 42. minucie Maciej Rosołek zagrał piłkę do Tomasa Pekharta, który zabrał się z nią w pole karne i mocnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał golkipera Korony – Konrada Forenca. Dzięki temu trafieniu Czech stał się drugim najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Legii, wyprzedzając tym samym Nemanję Nikolicia. Ostatecznie pierwsza połowa spotkania zakończyła się wynikiem 1:1. Na kolejną ciekawą akcję przyszło nam czekać do 72. minuty, kiedy to po dośrodkowaniu w pole karne Legii piłkę przejął Konstantyn, którego strzał odbił pewnie Tobiasz. Regulaminowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia, więc obie ekipy przystąpiły do dogrywki. W 112. minucie doszło do zamieszania w polu karnym „złocisto-krwistych”, jednak żaden z Legionistów nie znalazł drogi do bramki strzeżonej przez Forenca. Kiedy wydawało się, że o awansie do ćwierćfinału zadecyduje konkurs rzutów karnych, wtedy do gry wkroczyła rozpędzona tego dnia Korona. W 120. minucie wyprowadziła kontrę, piłkę na skrzydle przejął Dawid Błanik i posłał płaskie dośrodkowanie na jedenasty metr, pod nogi nabiegającego Martina Remacle, który huknął prosto w okienko bramki Legii. Goście nie zdążyli się już pozbierać i sensacja stała się faktem. Korona wygrała to spotkanie 2:1 i awansowała do ćwierćfinału.

Carina Gubin – Piast Gliwice 2:5 (Tomasiewicz 20’; Dziczek 27’; Matuszewski 52’, 64’; Ameyaw 83’; Mosór 87’; Chrapek 90+4’)

W pierwszym czwartkowym spotkaniu absolutny kopciuszek w tej fazie rozgrywek – trzecioligowa Carina Gubin zmierzyła się na własnym obiekcie z Piastem Gliwice. Strzelanie w tym meczu rozpoczęli goście w 20. minucie spotkania. Golkiper Cariny źle wybił piłkę, co skrzętnie wykorzystali piłkarze Piasta, piłkę w pole karne dośrodkował Miłosz Szczepański, a akcję strzałem głową zamknął Grzegorz Tomasiewicz. Siedem minut później gliwiczanie prowadzili już 2:0. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Damian Kądzior, ta wróciła do niego po nienajlepszym wybiciu defensywy gospodarzy i ponownie wstrzelona w pole karne trafiła na głowę Patryka Dziczka, który podwyższył prowadzenie. W pierwszej połowie więcej bramek już nie ujrzeliśmy. Piłkarze Cariny nie zamierzali się jednak poddawać. W 50. minucie Bartosz Matuszewski wygrał pojedynek główkowy z obrońcami Piasta i zgrał piłkę do Denisa Matuszewskiego, który z najbliższej odległości pokonał Frantiska Placha. Zawodnicy z Gubina nie zatrzymywali się i w 64. minucie ich starania zostały wynagrodzone. Do futbolówki, dośrodkowanej przez Przemysława Haraszkiewicza z prawego skrzydła, nogę dołożył Matuszewski, który ustrzelił tym samym dublet. Zszokowana ekipa „Piastunek” nie zamierzała dopuścić do sensacji. W 83. minucie Michael Ameyaw wykorzystał dośrodkowanie Szczepańskiego i pewnym strzałem głową wyprowadził gości na prowadzenie. Cztery minuty później Piast dołożył czwartego gola i co ciekawe, była to kolejna bramka zdobyta głową. Zamieszanie w polu karnym gospodarzy po rzucie wolnym wykorzystał Ariel Mosór, pakując piłkę z najbliższej odległości do bramki Cariny. W 94. minucie sfaulowany w polu karnym został Ameyaw. Do piłki podszedł Michał Chrapek i pewnym strzałem z jedenastego metra ustalił wynik spotkania na 5:2. Piękny sen trzecioligowca z położonego przy granicy polsko-niemieckiej Gubina tym samym zakończył się, a Piast mógł w dobrych nastrojach wracać do Gliwic.

Wisła Kraków – Stal Rzeszów 4:1 (Szot 7’; Rodado 50’; Talar 52’; Kądziołka 66’; Gogół 67’)

W kolejnym spotkaniu na murawę wybiegli dwaj przedstawiciele Fortuna 1 Ligi – Wisła Kraków oraz Stal Rzeszów. W spotkanie lepiej weszli piłkarze „Białej Gwiazdy”. W 7. minucie Dawid Szot przejął piłkę na połowie boiska, zgrał ją do nabiegającego Goku, który jednak po chwili odegrał mu ją z powrotem i pewnym strzałem po ziemi otworzył wynik meczu. W pierwszej połowie obydwie ekipy miały jeszcze po jednej akcji pod bramką przeciwnika. Po stronie Stali próbował Andreja Prokić, a po stronie Wisły Angel Baena, jednak oba strzały poszybowały nad bramkę. Do przerwy minimalnie prowadził więc zespół z Krakowa. Drugą połowę, tak jak pierwszą z wysokiego C rozpoczęli Wiślacy. W 52. minucie na prawym skrzydle obrońcą Stali zakręcił Baena, po czym podcinką wrzucił piłkę wprost na głowę Angela Rodado, który podwyższył prowadzenie gospodarzy. Dwie minuty później było już 3:0. W okolicy pola karnego Stali futbolówkę przejął Bartosz Talar, a następnie zdecydował się na strzał po dalszym słupku, z którym nie zdołał sobie poradzić golkiper rzeszowian – Gerard Bieszczad. W 67. minucie „Stalowcy” złapali kontakt. Piłkę w polu karnym Wisły otrzymał Szymon Kądziołka, następnie uderzył ją po ziemi, a ta odbita od słupka wpadła do bramki. „Biała Gwiazda” odpowiedziała jednak na to trafienie ekspresowo. Zaledwie minutę później Karol Łysiak stracił futbolówkę we własnym polu karnym na rzecz Rodado, a ten momentalnie zgrał ją do Patryka Gogoła, który ustalił wynik spotkania na 4:1. Więcej bramek w tym spotkaniu nie padło, zatem w kolejnej rundzie zameldował się 13-krotny mistrz Polski.

Arka Gdynia – Lech Poznań 0:1 (Marchwiński 45+1’)

W ostatnim meczu tej fazy rozgrywek doszło do meczu przyjaźni pomiędzy Arką Gdynia, a Lechem Poznań. W 13. minucie na prowadzenie mogli wyjść gospodarze. Piłkę w polu karnym rywala przejął Karol Czubak, jednak w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z golkiperem gości – Filipem Bednarkiem. W 30. minucie groźniej zrobiło się pod bramką Arki. Zamieszanie w polu karnym próbował wykorzystać Filip Marchwiński, jednak jego strzał odbił się od jednego z obrońców i zagrożenie zostało oddalone. Chwilę później dwa razy groźnie uderzał Kristoffer Velde, jednak obydwa strzały Norwega instynktownie odbił bramkarz Arki – Paweł Lenarcik. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, wtedy w doliczonym czasie „Kolejorz” przeprowadził składną akcję. Piłka jak po sznurku przeszła przez trzech graczy, by na końcu trafić pod nogi Filipa Marchwińskiego, który strzałem z piątego metra pokonał Lenarcika. W 77. minucie spotkania po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, piłkę głową do bramki skierował Antonio Milić. Sędzia po analizie VAR dopatrzył się wcześniej zagrania ręką przez jednego z poznaniaków i trafienie nie zostało ostatecznie uznane. Arka do końca walczyła o wyrównanie, jednak żadna z ich prób nie znalazła drogi do bramki Lecha. „Kolejorz” utrzymał skromne prowadzenie do końca i jako ostatni zameldował się w ¼ finału.

Pary ¼ finału Fortuna Pucharu Polski

Lech Poznań – Pogoń Szczecin
Piast Gliwice – Raków Częstochowa
Wisła Kraków – Widzew Łódź
Jagiellonia Białystok – Korona Kielce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *