Głód inspiracji – jak jej szukać?
Szczerze mówiąc jest to jedno z gatunku „dobrych pytań”. Przez pełzający lockdown oraz jesienną (niekiedy paskudną) aurę, o wiele więcej czasu spędzamy w czterech ścianach. 2020 rok sprawił, że wiele sfer naszego życia stało się, delikatnie mówiąc – mniej spektakularnych. Koncerty i wydarzenia kulturalne nie są już na wyciągnięcie ręki. Mniejsza dostępność „zastrzyków inspiracji” skutkuje często spadkiem kreatywności i nastroju. Jak ich sobie dostarczać?
Na pewno jest trudniej. Do niedawna otoczenie dostarczało wystarczająco dużo bodźców, nawet nieproszonych – takich jak wykładowca wskakujący na biurko, by zdobyć uwagę grupy (naprawdę, mówię Wam). Dreszczyk emocji podczas przeprowadzenia pierwszego wywiadu w życiu. Doświadczenie koncertu ukochanego artysty.
Niektórym tego zabrakło. Ciężko dziwić się, że cierpią teraz na zespół odstawienny.
Na domiar złego – społeczeństwo staje się coraz bardziej skonfliktowane – przynajmniej w naszym kraju. Ideowe spory potrafią podzielić najlepszych przyjaciół, a nawet rodzinę. Nie dolewajmy więc oliwy do ognia. Nikomu nie wyjdzie to na dobre.
Jak więc nie zwariować i nie zanudzić się na śmierć?
Zatrzymaj się na chwilę. Zacznij medytować, weź ciepłą kąpiel. Taką cieplejszą niż zwykle. Być może w dotychczasowym pędzie nie zauważałeś wielu rzeczy wokół siebie? Przeczytaj książkę, z którą zwlekasz od gimnazjum. Obejrzyj w końcu „Casablancę”. Posłuchaj płyt Louisa Armstronga. Napisz jakiś wiersz, nawet do szuflady.
W jakim stanie jest twoja relacja z „własnym ja”? Masz sobie coś do zarzucenia, może wybaczenia? Przelej to na papier. Spróbuj załapać się na terapię, może chociaż online. Przepracuj to samodzielnie – jeśli czujesz, że podołasz. Odmroź jakąś starą, wartościową znajomość. Nie pal za dużo i nie przesadzaj z piciem.
Jeżeli zaś trafi się słoneczny dzień – pędź do parku. Usiądź na ławce, pooddychaj, poobserwuj niebo.
Zanim znowu nas zamkną, doceń życie – tym razem trochę na zapas.