FilmKulturaLiteratura

Paradoks Disneya, czyli nowe, ale te same filmy

Każdy z nas w większym lub mniejszym stopniu wychował się na filmach Disneya, jednak od ponad dekady możemy zaobserwować zjawisko periodycznego retellingu.

Historia Disneya

Walt Disney stworzył ogromną historię – to niepodważalne – jak to się zaczęło? Już od dziecka kochał rysować. W wieku 19 lat rozpoczął swoją pierwszą pracę jako rysownik, zwolniono go jednak z powodu “braku podstawowych umiejętności rysowania”. Następnie Walt trafił do Towarzystwa Reklamy Filmowej w Kansas, była to jego pierwsza poważna praca w zawodzie. Spółka rozpadła się, gdy Disney przeniósł się do Hollywood, tam podjął pracę nad “Alicją w Krainie Czarów”, która niestety nie wywoływała zainteresowania wśród dystrybutorów filmowych. Aspirujący, młody mężczyzna chciał się już poddać. Udało mu się mimo wszystko nawiązać współpracę z Margaret J. Winkler. Niedługo potem Walt Disney połączył siły wraz z bratem – Royem. Założyli oni małe studio Disney Brothers Studio. Potem przekształciło się ono w The Walt Disney Company. Słynny producent zaprosił do współpracy przyjaciela Uba Iwerksa, który stworzył pierwszy wizerunek Myszki Miki.

źródło: https://www.spokesman.com

Retelling zamiast remaku

Od 2010 roku możemy spotkać się z pojawiającą się w naszej popkulturze nową odsłoną znanych nam bajek Disneya. Można by pokusić się o stwierdzenie, że film live – action mógłby być udanym powrotem do dzieciństwa. Z pewnością by tak było, gdyby nie fakt, że nowe wersje diametralnie różnią się od znanych nam pierwowzorów, Pierwszym z powstałych przykładów jest “Alicja w Krainie Czarów” w reżyserii Tima Burtona. W oryginalnej wersji tej baśni Alicja jest małą dziewczynką, która zjawia się w Krainie Czarów po raz pierwszy, w filmie natomiast jest dziewiętnastoletnią panną na wydaniu, która była już wcześniej w tytułowym miejscu, lecz tego nie pamięta. Film został pozbawiony partii musicalowych, ciepłej kolorystyki i postaci, np. Cieśli czy Morsa, czyli elementów znanych nam z wersji animowanej. Zastąpiły je; zimna i monochromatyczna kolorystyka, drastyczne sceny i nowi bohaterowie; Skazeusz czy Żaberzwłok. Był to film zrobiony w klasycznym stylu Tima Burtona. Od samego początku zaznaczano, że będzie to film przeznaczony dla starszej widowni. Choć jest to pierwszy przykład innego przedstawienia historii do dziś pamiętam dziecięcą ekscytację w związku z oglądaniem nowej wersji bajki, która została świetnie wykonana w każdym aspekcie.. Zapewne wielu innych widzów miało podobne uczucia ze względu na to, że w 2016 doczekaliśmy się zaskakującego w treści, ale również pierwszorzędnie zrealizowanego sequelu – “Alicja po drugiej stronie lustra”.

źródło: Pinterest.com

“Czarownica” – ta sama historia z innej perspektywy

Kolejną próbą filmu live – action jest opowiedziana z innej, nieznanej nam dotąd perspektywy historia Śpiącej Królewny, a raczej jej antagonistki – Złej Wróżki, czyli tytułowej Czarownicy. Film z 2014 roku w reżyserii Roberta Stromberga odbiega od oryginalnej wersji opowieści już samą zmianą wizji i fokalizatora. Okazuje się, że zła postać jest skrzywdzona, a nie “zła do szpiku kości” i to ona zdejmuje klątwę z księżniczki. Żałuje rzuconego wcześniej uroku, a po odczarowaniu Aurory zaczyna sprawować nad nią opiekę. Książę nie pełni w tej wersji baśni kluczowej roli, można powiedzieć że jest w niej wręcz zbędny, w odróżnieniu od tej z 1959 roku. Widzom bardzo spodobała się ta wersja historii, o czym świadczy fakt, że w 2019 roku powstał sequel, “Czarownica 2”. W tym wypadku trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że oryginalny zamysł baśni nie został naruszony, a jedynie ukazano perspektywę antagonistki co było czymś zupełnie nowym.

źródło: Pinterest.com

Disneyowi kończą się pomysły?

Po sukcesie “Alicji w Krainie Czarów”, “Alicji po drugiej stronie lustra” oraz “Czarownicy” i “Czarownicy 2”, Disney decydował się na coraz to nowe wersje live – action. I tak dostaliśmy “Księgę dżungli”, “Króla lwa”, “Kopciuszka”, “Piękną i Bestię”, czy “Aladyna”. Wszystkie te produkcje cieszyły się sporym zainteresowaniem i były dość wiernie odwzorowane, z większymi lub mniejszymi zmianami. Każdy z powyższych tytułów kojarzy się zarówno mi jak i pozostałym widzom z powrotem do beztroskiego dzieciństwa. Jednakże tu pojawia się pytanie – czy Disneyowi skończyły się pomysły skoro na przestrzeni kilku lat wypuszcza głównie filmy na podstawie, znanych już bajek animowanych, a pojawia się coraz mniej jego nowych, oryginalnych produkcji? Jakby w odpowiedzi na to pytanie Disney w 2020 roku zdecydował się dopuścić do dystrybucji film “Mulan”. Na pierwszy rzut oka wydaje się być to odwzorowanie znanej z 1998 animacji o tym samym tytule, nic bardziej mylnego. Jest to film pozbawiony znanych nam piosenek, czy ukochanych przez wielu postaci takich jak smok Mushu i świerszcz Cri – Kee. Główny czarny charakter filmu także został zmieniony. Zamiast Shan Yu bohaterka walczy z Bori Khanem. Ma on sojusznika, jest to potężna wiedźma – Xianniang. W trakcie rozwoju historii okazuje się, że jest nie tylko czarownicą, ale potrafi również być zmiennokształtna. Tak znacząca ilość różnic w porównaniu do oryginału spotkała się z bardzo dużym niezadowoleniem ze strony odbiorców. Oglądając ten film sama czułam się tak, jakby “okradziono” mnie z jakiejś części dzieciństwa.

Paradoks Disneya

Pomimo fali protestów po filmowej wersji “Mulan” Disney pokusił się pójść o krok dalej, obsadzając w roli dobrze znanej nam Arielki aktorkę czarnoskórą. Jest to o tyle szokujące, że znana nam dobrze z popkultury postać, świetnie zagrana przez Halle Bailey budzi w widzu skrajne emocje ze względu na naruszenie tego, co dobrze znamy. Drugim przykładem takiego chwytu marketingowego jest pomysł obsadzenia w roli Królewny Śnieżki aktorki kolumbijskiej urody – Rachel Zegler. Śnieżka nie będzie miała już, więc cery “białej jak śnieg” i nie będzie jej też pomagać 7 krasnoludków, a 7 “bandytów” różnej płci, czy koloru skóry. Widzowie internauci wyrażają swoje oburzenie, ponieważ “klasycznych historii nie należy zmieniać”. Paradoksem jest jednak to, że pomimo oburzenia i kontrowersji jakie wywołują te “nowe – stare” filmy ludzie wciąż je oglądają, a Disney nie przestaje zadziwiać swoimi “nowymi” pomysłami. Oczywistym jest, że Disney robi to, aby być bardziej tolerancyjnym i otwartym na inne kultury i aby zmniejszyć dysonans kulturowy. Jest to bardzo dobre zachowanie, ponieważ wszyscy jesteśmy równi . Świetnie, że normalizujemy aktorów o różnym wyglądzie natomiast uważam że powinni oni być zatrudniani do nowych, świeżych historii, a nie tych oryginalnych z powodu naruszania faktów.

zdjęcie wyróżniające: Deadline.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *