KulturaLiteratura

Lewicowa noblistka i największy problem współczesnego Kościoła

Po raz kolejny ogłoszenie laureata literackiej Nagrody Nobla wzbudziło liczne kontrowersje w środowisku konserwatywnym. Prawicowe media uznały tę nagrodę za upolitycznioną, ponieważ ponownie została ona wręczona osobie o odmiennym światopoglądzie. Jednak literatura zawsze była przestrzenią zetknięcia się ludzi o różnych wrażliwościach. Co gdyby okazało się, że uhonorowanie przez Komisję Noblowską lewicowej pisarki może przynieść spore korzyści intelektualne dla kręgów konserwatywnych (zwłaszcza dla Kościoła), kiedy podejdzie się do tego z odpowiednią otwartością…

Literacka Nagroda Nobla w 2022 roku została przyznana francuskiej pisarce Annie Ernaux. Jej twórczość wyróżniono za odwagę i kliniczną ostrość, z jaką odkrywa korzenie, wyobcowanie i zbiorowe ograniczenia pamięci osobistej. Najważniejszą cechą charakterystyczną książek Ernaux jest autobiograficzność. Podejmuje ona tematy pamięci i tożsamości człowieka, maksymalnie upodabniając historie swoich bohaterek do własnej. W lekturze jej powieści zachwycają precyzja, z jaką autorka analizuje prywatne wspomnienia oraz głębia wyciągniętych wniosków. Ernaux jest również uznawana za ikonę francuskiej lewicy, a przez wizję świata, jaką przedstawia w swoich dziełach, porównywana jest do Simone de Beauvoir – pionierki współczesnego feminizmu. Pośród bardzo wielu ważnych kwestii egzystencjalnych i społecznych, które porusza francuska noblistka, szczególnie ciekawą jest jej stosunek do Kościoła katolickiego.    

W powieści Lata, która została wydana po polsku w bieżącym roku, autorka poświęca wiele stron na refleksje dotyczące religijności. Występują one podczas przedstawiania historii życia głównej bohaterki (bardzo zbliżonej do życiorysu autorki). Rozpoczyna je opis traktowania wiary przez francuskie społeczeństwo na początku lat 50. XX wieku, czyli kiedy protagonistka była dzieckiem. Religia stanowiła oficjalne ramy życia i regulowała czas  – stwierdza narratorka. Rozszerza tę myśl o obserwację, że ową pobożność, mimo że bardzo popularną, cechowały jednak płytkość i apodyktyczność. Rodzice oraz nauczyciele narzucali dzieciom konserwatywną wizję świata, w której katolicyzm odgrywał fundamentalną rolę, jednocześnie nie wyjaśniając im jego założeń. Ernaux przedstawiła religijność ówczesnych Francuzów jako ślepe przestrzeganie reguł wypływające z przywiązania do tradycji. Noblistka wiele czasu poświęca również opisowi przykrej reperkusji takiego stanu rzeczy, którą było stygmatyzowanie osób niestosujących się do powszechnie przyjętego modelu życia np. homoseksualistów lub niezamężnych kobiet będących w ciąży. W dalszej części książki czytelnik dowiaduje się o odejściu głównej bohaterki z Kościoła, kiedy tylko stała się ona dorosła (co również ma swoje odniesienie w biografii pisarki).

Płytkość oraz zaborczość, z jakimi została protagonistce Lat przekazana wiara katolicka, sprawiły, że wraz z rozwojem świadomości wzbierała w niej niechęć do tej religii. Kojarzyła się ona ze zbiorem ograniczeń, których przestrzeganie mogło nieść za sobą katastrofalne skutki. Zwłaszcza dotyczyło to sfery seksualności. Francuska pisarka często nawiązuje do tego tematu, stawiając „zdrowe” podejście do seksualności w kontrze do konserwatywnego, które narzucano jej w młodości. W Latach wyraźnie widać potępienie braku swobodnego dostępu do antykoncepcji i aborcji oraz tabuizowania tej kwestii we Francji przed rokiem 1968. Jasno jest również nakreślona aprobata wobec osiągnięć rewolucji seksualnej. Zatem stosunek pisarki do Kościoła katolickiego, który ujawnia w swojej twórczości, charakteryzuje niezgoda z propagowanymi przez tę religię regułami, narzucanymi jej w dzieciństwie i młodości. Noblistkę często określa się jako głos swojego pokolenia, więc śmiało można wnioskować, że to podejście towarzyszy wielu Francuzom. W mojej opinii opisany stosunek do wiary jest problemem nie tylko Kościoła francuskiego, lecz Kościołów w całej Europie, również w Polsce.

Wyłącznie tradycyjne traktowanie religii katolickiej i narzucanie jej dzieciom w sposób opresyjny było częstym zjawiskiem w II poł. XX wieku. W Europie zachodniej zaczęto od tego odchodzić szybciej, niż w krajach wschodnich. Bezpośrednim skutkiem buntu wobec apodyktycznego ewangelizowania we francuskich rodzinach jest stale spadająca liczba wiernych w kraju, który Jan Paweł II nazywał córą Kościoła. W Niemczech od początku lat 90. z Kościoła katolickiego wystąpiło ok. 1,5 mln ludzi. Również w Polsce pogłębia się kryzys, zwłaszcza wśród młodzieży – drastycznie spada liczba osób chodzących do kościoła co niedzielę oraz wstępujących do seminarium, czy zawierających sakramentalne małżeństwa. Przyczyną tego niewątpliwie jest niechęć spowodowana narzucaniem wiary w rodzinach i szkołach, ale również brak zaufania do instytucji związany z aferami pedofilskimi. Samo nasuwa się pytanie, co Kościół powinien w tej sytuacji zrobić? Wydaje się, że najlepsze byłoby całkowite odejście od jakichkolwiek prób moralizowania, postawienie na wolność i szczerą troskę o bliźniego, gruntowną ewangelizację oraz głoszenie jej własnym przykładem. Trudno jednak przewidzieć, czyich słów Kościół posłucha – abp. Jędraszewskiego, który sugeruje, że młodzież sama zatęskni za Kościołem czy Jezusa wzywającego: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (Mk 16, 15).

                                             

Michał Wenta

Student II roku polonistyki na KUL. W artykułach podejmuje tematy związane z literaturą, rapem lub katolicyzmem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *