PŚ Planica: O tryumfie Austrii zdecydował ostatni skok. Piotr Żyła powrócił na podium
W ostatni weekend 43. edycji Pucharu Świata skoczkowie tradycyjnie zawitali do Planicy. Pierwszy konkurs indywidualny na Letalnicy (HS 240) miał się odbyć w piątek, jednak po dwugodzinnym oczekiwaniu silny wiatr nie pozwolił rozegrać jednoseryjnej rywalizacji. Tym samym sobotni poranek stał pod znakiem skoków narciarskich.
Jubileuszowy tryumf Krafta. Podium Piotra Żyły
Po piątkowych perturbacjach ostatecznie udało się rozegrać jednoseryjny konkurs indywidualny. Sobota przyniosła lżejszy wiatr w plecy, ale za to skoczkowie musieli się początkowo mierzyć z mgłą. Sprawiedliwej rywalizacji nie sprzyjało jury, które nagminnie zmieniało belki startowe. Ze swojej próby zadowolony nie mógł być Andrzej Stękała, który uzyskał zaledwie 176,5 metra. 27-latek nie został zgłoszony przez Thomasa Turnbichlera do drużynówki i tym samym był to dla niego ostatni skok w sezonie. Ponownie z dobrej strony zaprezentował się Aleksander Zniszczoł, który w czwartkowych kwalifikacjach ustawił nowy rekord życiowy (227,5 m). Po locie na 222,5 metra zakończył zmagania na 14. pozycji. Kamil Stoch w pięknym stylu (58 punktów za styl) wylądował na 225 metrze, co pozwoliło mu zająć 10. miejsce. Do wysokiej formy powrócił Piotr Żyła, który popisał się niesamowitym lotem na 234 metr i po swoim skoku cieszył się z prowadzenia. Jednak chwilę po nim Anze Lanisek poleciał 236 metrów i ostatecznie Polak uplasował się na trzeciej pozycji. Rewelacyjnie zaprezentował się Stefan Kraft, który po locie na 239,5 metra i trzech „20” za styl pewnie pokonał Anze Laniska, wyprzedzając go o 5,8 punktu. Austriak odniósł jubileuszowe 30. indywidualne zwycięstwo w Pucharze Świata. Gorszą dyspozycję utrzymuje Halvor Egner Granerud, który po słabym wyjściu z progu i bardzo niespokojnym locie wylądował na 231 metrze. Jednak największe zaskoczenie wzbudziły oceny od sędziów jakie otrzymał. Za ewidentnie gorszy stylowo skok Norweg dostał trzy „19”.
Zaskakujący finał konkursu drużynowego
Po rywalizacji indywidualnej skoczkowie nie mieli ani chwili odpoczynku. Od razu ruszyli na górę, aby wystartować w drużynówce. Polacy przystąpili do niej w składzie Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek, Kamil Stoch i Piotr Żyła. Na swoim stabilnym poziomie zaprezentował się skaczący w pierwszej grupie Zniszczoł, który po skokach na 219,5 m i 221,5 m nie odstawał od czołówki. Natomiast zgodnie z przewidywaniami, najsłabszym ogniwem był 23-letni Wąsek, którego skoki (204 m, 207 m) uplasowały naszą drużynę na 4. miejscu. Sobotnie skoki do udanych może zaliczyć Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski w konkursie drużynowym otrzymał kolejne dwie dwudziestki za styl. Jego 233,5-metrowy lot został słusznie doceniony przez jury. Równie dobrze zaprezentował się w drugiej próbie, skacząc 228,5 metra. Kolejnymi rewelacyjnymi skokami popisał się dwukrotny mistrz świata ze skoczni normalnej. Po lotach na 239,5 metra i 226,5 metra miał bardzo wysoką notę indywidualną. Nasza drużyna ostatecznie straciła do podium aż 105,5 punktu.
Pewny tryumf gospodarzy nikogo by nie zdziwił. Słoweńcy niesieni dopingiem tysięcy kibiców dominowali rywali i przed ostatnim skokiem ich zwycięstwo wydawało się być niemal pewne. Tymczasem niesamowity lot Stefana Krafta z obniżonej (na życzenie trenera) belki startowej, pokrzyżowało plany drużyny prowadzonej przez Roberta Hrgotę. Austriak poleciał 235,5 metra, wyprzedzając reprezentację Norwegii o 33,5 punktu. Konkurs zwieńczył zbyt krótki skok Anze Laniska. Lider Słoweńców wylądował na 217 metrze, przez co finalnie to Austria zwyciężyła o 6,1 punktu nad gospodarzami. Podopieczni Andreasa Widhoelzla wygrali we wszystkich trzech rozegranych w tym sezonie konkursach drużynowych. Ma to także przełożenie na końcowy tryumf w Pucharze Narodów, w którym jutro postawią kropkę nad i.
Obrazek wyróżniający: fot. Tadeusz Mieczyński/skijumping.pl