Reportaż społecznyTematy społeczne

Zawieszona za zachłanność – reportaż o relacjach pomiędzy uzależnionymi

Uzależniłam się od uzależnionego. Choć oboje cierpimy, samolubnie zabiegam o uwagę. Czy można wybaczyć bezradnie choremu własną niedolę?

Źródło: Pixabay

Nie wiem od czego zacząć, syndrom pustej kartki. Boję się, że jeśli zacznę myśleć, machina nabierze rozpędu i niezatrzymana nie pozwoli mi zasnąć. Tak często budzę się w nocy, gdy sny są zbyt realistyczne.

Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Zostałam wrzucona w to bagno cudzego problemu, aby zaraz potem odkryć własne słabości. Ona zmaga się z uzależnieniem, a więc ja jestem współuzależniona. Tak medycyna określa stan, w którym cierpię, ponieważ kogoś prześladuje alkoholizm. Jej ojciec też pił. Jeśli chodzi o mnie, wcale nie jestem lepsza, a na pewno nie zdrowsza. Rozdziera mnie od środka świadomość i moje wyobrażenie o rzeczywistości. Jakby w dwóch żłobach, pomiędzy którymi stoję, rozrzucono skrajnie różne trucizny. Z jednej strony mam przed oczami wyidealizowany obraz tego jaka być powinna i jaka do pewnego momentu była. Z drugiej zaś rzeczywistość, w której coś zepsuła i stała się ułamkiem powodu pewnego nieszczęścia, mojego nieszczęścia. Która trucizna jest słabsza, a którą wybiorę, nie ma znaczenia. Wciąż będę stać w miejscu, rozdarta.

Nie obwiniam jej, nadal w środku żyję przeszłością, jej starym obrazem, zakurzonym i zasłoniętym jej błędami. Zupełnie tak, jakby w moim świecie to uzależnienie nie miało miejsca. Kochałam ją, kocham i zawsze będę tak samo kochać. Często rozmawiamy o rzeczach, które nawet nie ocierają się o tematy głębsze. Kopać mogę jedynie we własne sumienie, które śpi, gdy chcę być dostrzeżona, co jest niemożliwe w naszej relacji. Wiem, że przydałyby się konkrety, jakieś dane czy nawet imiona. Myślę jednak, że opływanie tematu przychodzi mi łatwiej. Nie muszę przecież przejmować się szczegółami, prawda? Przecież nie zrobię listy dni do przeżycia ani wykresu mojej upadającej moralności. Wstyd mi za siebie, tak się na kimś wiesza i opierać. Jednak dla własnego spokoju nie mogę postawić się przeciw sobie. Jestem wystarczająco pełna przeciwności, rozterki zajmują mi połowę czasu poświęconego w ciągu dnia.

Kiedy nikt nie patrzy, gdy jestem niewidzialna, wtedy najbardziej kłuje mnie bezsilność. Jednocześnie chcę i nie chcę być zależna. Człowiek od wieków walczy o samodzielność, niezależność jednostki. Ale czy czasem nie byłoby łatwiej zrzucić ciężar wyboru na kogoś, kto jest odpowiedzialny za naszą niedołężność. Mam na myśli to, że jeśli nie miałabym nogi, czy słuszne byłoby zmuszanie do noszenia mnie przez osobę odpowiedzialną za moje kalectwo? Dopiero od niedawna wiem o tak toksycznych rozważaniach z mojej strony. Czyż nie zatruwa nas czasami chęć uzależnienia się od kogoś? Tylko po części, tak by ostateczne słowo należało do nas. Jestem uzależniona od uzależnionego, nie wiem na jak długo. Lubię jednak świadomość bezpieczeństwa jakie to ze sobą niesie.

Karolina Sidor

Jestem studentką III roku Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na KUL-u. Interesuję się literaturą, sztuką oraz, od niedawna, uprawą roślin domowych. Wierzę w szczerą i dobrej jakości pracę dziennikarską.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *