KulturaMuzyka

Jak zdominować poezję śpiewaną, a zarazem doprowadzić do jej upadku – sanah w pigułce

Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że na polskiej scenie muzycznej dzieje się w tym momencie mało. Okres wakacyjny od zawsze pobudza artystów i prowokuje ich do tworzenia muzyki, która spopularyzowana, trafiać będzie do dużego grona szczęśliwych urlopowiczów. Przyjrzyjmy się jednej z największych polskich gwiazd sceny popularnej – sanah.

Sanah, a raczej Zuzanna Grabowska jest w tym momencie artystką dominującą scenę muzyczną w Polsce. Jej utwory niezwykle łatwo wpadają w ucho oraz cieszą szerokie grono publiczności. Niestety, bardzo łatwo zauważyć jak sanah stała się niczym innym, a produktem marketingowym, co jest w gruncie rzeczy bardzo popularne w dzisiejszych czasach.  Warto wspomnieć chociażby o muzyce pseudoinfluencerów, którzy z zerowymi umiejętnościami muzycznymi osiągają duże zasięgi, ponieważ ich fani ślepo podążać będą za ich twórczością.

Produkty marketingowe

Z pewnością sanah przedstawia swoją muzyką poziom większy niż przeciętna instagramerka pozbawiona głosu. Jest ona jednak przykładem, jak łatwo jest stworzyć parę bardzo podobnych do siebie piosenek, które poza wpadającym w ucho rytmem nie będą przedstawiały sobą praktycznie nic. Jej teksty od strony stylu są tragiczne, rytmizacja woła o pomstę, a dzielenie i przedłużanie głosek w jej wykonaniu spowoduje dużą krzywdę dla każdego humanisty. Wersy, przepełnione sztuczną słodyczą mają tylko wywołać ślepy podziw dla wokalistki i idealnie współgrają z jej pozą artystyczną, którą reprezentuje na wywiadach i w trakcie koncertów. Kreuje się na uroczą i kolokwialnie mówiąc „głupiutką”, co urzeka jej fanów.

„Poezja śpiewana”

W kreacji tej, nie byłoby by tak naprawdę nic bardzo krzywdzącego. Być może audiofil złamałby się w pół, lecz dopóki komuś się podoba, nie ma sensu mu tego odbierać. Problem zaczął się w momencie, gdy sanah zaczęła wydawać poezję śpiewaną. Jej kiczowata persona artystyczna zdecydowała się wydać parę singli, zwieńczonych albumem o równie kiczowatej nazwie Sanah śpiewa poezyje. Na rynku muzycznym było to pewnego rodzaju odrodzenie, gdyż w XXI w. reprezentacja poezji śpiewanej w Polsce jest dość licha. Faktem jest za to, że wszystkie utwory znajdujące się w albumie, interpretacje słynnych wierszy lirycznych stworzonych przez wieszczy narodowych są nad wyraz płytkie. Panująca w świecie literackim wolność interpretacyjna wymknęła się spod kontroli. Utwory sprawiają wrażenie jednolitych, wszystkie brzmią praktycznie tak samo. Nużące, łzawe oraz przede wszystkim płytkie wykonanie piosenek jest profanacją arcydzieł, na których podstawie zostały stworzone. To smutne zjawisko z racji, że rozpowszechnianie poezji, nie tylko wśród młodzieży wywarło by pozytywny wpływ na rozwój społeczeństwa. Jednak, jeśli ten kontakt z liryką będzie opierał się na tekstach nieprofesjonalnie zinterpretowanych wierszy, przekształconych na komercję i radiowe utwory, nie ma zbyt dużych szans na zyskanie przez Polaków większej świadomości w temacie tego, co polscy poeci i artyści mieli do powiedzenia. Do powiedzenia mieli sporo, a  jest to im odbierane, przez źle skonstruowany system edukacji i marne reprezentacje poezji śpiewanej. Natomiast młode fanki sanah bywają do tego stopnia nieświadome, że zachwycają się talentem pisarskim swojej idolki powołując się na piosenki, w których wykonuje ona swoją interpretację wierszy.

Pawlikowska – Jasnorzewska skąpana w tanim country

Punktem kulminacyjnym krytyki wobec sanah okazał się jej świeżo wypuszczony utwór Pocałunki. Jest to interpretacja zarazem jednego z najpiękniejszych wierszy o miłości Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej, ale też sama interpretacja interpretacji tej liryki stworzonej przez Ewę Demarczyk. Ta ostatnia przedstawiła utwór w sposób, który po dziś dzień doprowadza słuchaczy do łez, wzruszenia i bólu. W jej słowach słychać otępienie oraz cierpienie, które wyczuć się da w emocjach towarzyszących poetce. Inaczej było z wersją sanah. Młoda artystka zdecydowała się na awangardę i kontrowersję. Piosenka skomponowana jest w rytmach muzyki country, co już wzbudza nieufność. Problem tkwi również w rytmie. Powołać się może oczywiście na wolność interpretacyjną, ale przerabianie wiersza mówiącego o tragicznej miłości na wesoły i kiczowaty klimat dzikiego zachodu to z pewnością krok za daleko. Szczególnie z uwagi na to, że Pawlikowska – Jasnorzewska uwypukla w swoim cierpieniu przelanym na poezję właśnie uczucia apatii oraz bladości. Artystka straciła ukochanego, mówi o bólu jakim ją spotkał i o swego rodzaju poddania się. Nie chce już o niego walczyć, mówi: można żyć bez powietrza. Tekst przypomina słynny taniec łabędzia z Jeziora Łabędziego. Desperackie podrywy do życia zwieńczona z każdym upadkiem utratą tchu. To udało się prawie całkowicie ukazać Demarczyk w swoim utworze. Sanah w odpowiedzi na ten senny, przedstawiający kobietę w stanie gorszym niż śmierć wiersz, decyduje się dograć do niego teledysk, na którym szczęśliwa ona wraz ze świtą motocyklistów decydują się na radosne poszukiwania chłopaka, który okazuje się – znaleziony zostaje na rybach.

obrazek wyróżniający: youtube.com

Kalina Łabuz

Studentka II roku Dziennikarstwa i komunikacji społecznej. W wolnych chwilach pochłaniam literaturę klasyczną oraz poezję. Fascynatka filmów psychologicznych i awangardowych. Zakochana w mitologii słowiańskiej i muminkologii.

2 komentarze do “Jak zdominować poezję śpiewaną, a zarazem doprowadzić do jej upadku – sanah w pigułce

  • Przepraszam za ofensywny komentarz, ale skoro autorka zdecydowała się na upublicznienie tekstu pełnego krytyki, to zdaje się – jest również gotowa na otrzymanie takowej również i w jej kierunku 🙂

    Moim zdaniem „większą krzywdę dla każdego humanisty” niż śpiew Sannah, spowoduje przeczytanie tekstu pełnego błędów ortograficznych, logicznych oraz literówek, udostępnionego przez osobę posiadającą status studenta. Tym bardziej w 2023 roku, kiedy przeglądarka sama wyłapuje takie nieprawidłowości.

    Po drugie – określenia nastawione są na jednoznaczną krytykę nieuargumentowane żadnym wytłumaczeniem, są niczym innym jak stwierdzeniem, że coś jest złe, bo mi się nie podoba i innym również nie powinno. Pomóc mogłaby rzetelna analiza i rzeczywiste wskazanie co jest nie tak.

    A jeżeli chodzi o artystów, którzy rzeczywiście wznoszą poezję śpiewaną na wyższy poziom – polecam na przykład Grzegorza Turnaua i Magdę Umer. Wyższa kultura nigdy nie będzie kulturą poparną 🙂

    Odpowiedz
    • Nie widzę potrzeby przepraszania za ofensywny komentarz. Bardzo dziękuję za opinię i byłabym wdzięczna za pomoc w usunięciu błędów, gdyż razem z moim korektorem nie jesteśmy w stanie ich wyłapać. Zapewniam, że tekst przeszedł przez przeglądarkowe formy sprawdzania. Wiadomo, że każdy się kiedyś uczył. Jeśli chodzi o nieuargumentowanie – nie zgodziłabym się. W felietonie wyraźnie zaznaczam, że głównie skrytykować chciałam jej podejście do poezji śpiewanej, które to moim zdaniem narusza nawet wolność interpretacyjną. Piosenkarce mam za złe jej pełne poszukiwania zysków podejście do sztuki, wolałabym żyć w świecie, w którym muzyce bardziej oddają się miłości do twórczości. Oczywiście, głębsza analiza z pewnością przyniosłaby lepsze efekty, lecz ciężko byłoby znaleźć w tym miejscu grupę odbiorców chętną na takową. C.d. ostatniego akapitu wypowiedzi – jestem bardzo wdzieczna za polecenie, lecz wychowywałam się na muzyce Turnaua, Umer, SDM, Wolnej Grupy Bukowiny i im podobnych. Skąd z jestem pewna, że zrozumie Pan/Pani mój gniew i frustracje przy odbiorze muzyki sanah.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *