Felieton sportowySport

O selekcjonerze słów kilka

W Polsce mamy 38 milionów selekcjonerów reprezentacji, każdy wie lepiej kogo powołać, komu dać opaskę kapitana i kto powinien wykonać rzut z autu w trzeciej minucie spotkania. Chociaż wszyscy znamy się najlepiej, to oficjalnie na stanowisku zasiada tylko jeden człowiek – Czesław Michniewicz. Dla jednych taktyczny geniusz, dla drugich weselny wuja anegdociarz, dla trzecich Agent 711.  Właśnie na tym ostatnim przydomku chciałbym skupić swój tekst. Wybór Michniewicza podzielił kraj, sprawa jego powiązań z Fryzjerem była tematem przewodnim podejmowanym na konferencji witającej nowego selekcjonera i bynajmniej nie była to kwestia chętnie poruszana przez samego trenera. Parę dni po ogłoszeniu wyboru Czesio pojawił się w Hejt Parku na Kanale Sportowym, gdzie całą sytuację miał wytłumaczyć, będąc przepytywanym przez telefony widzów, ale i w głównej mierze przez Krzysztofa Stanowskiego. Na razie brzmi to wszystko nieźle: nie chcemy zabierać czasu na konferencji, cały temat podejrzeń o powiązania z korupcją zostanie wyjaśniony w programie na żywo, w programie, do którego dodzwonić może się każdy, a rozmowę przeprowadzi jeden z największych dziennikarzy sportowych w kraju. Fakt, że Michniewicz jest ojcem chrzestnym dziecka Stanowskiego nie przeszedł bez echa w tej sprawie, ale po samym programie liczba osób anty-Czesław zmalała. Selekcjoner pokazał się jako inteligentny, zabawny mężczyzna, którego wiedza o piłce jest na mistrzowskim poziomie, tylko pamięć mocno wybiórcza. Sam dałem się urzec jego charyzmie, szczególnie mając przed sobą widmo baraży do Mundialu.

            Same baraże jeszcze podwyższyły zaufanie do trenera, zwycięstwo ze Szwedami wprawiło naród w euforie, a balonik zaczął być pompowany jak przed każdą imprezą piłkarską. Udało się przez ten krótki okres zbudować drużynę, która awansowała na mistrzostwa świata. Ja pamiętam, co się pisało o mnie, że Michniewicz podzielił Polskę. Zadra zostanie na długo. – taką delikatną szpilkę wbił selekcjoner zaraz po meczu w nieprzychylne mu media. Wszystko super, cięty język, pewność siebie, ale też klasa, coś co powinien mieć drugi najważniejszy człowiek w Polsce, zaraz po prezydencie, jednak ten obraz został zaburzony już parę godzin później. Ponownie w Kanale Sportowym, Michniewicz w euforii zaczął wskazywać nazwiska dziennikarzy, którzy zaszli mu za skórę i wspominać ich prywatne wpadki, np. uciekanie przed mężem jednej z kochanek. Czy takie zachowanie przystoi selekcjonerowi? Pewnie nie. Czy można skorzystać z tłumaczenia Rafała Trzaskowskiego i uciec się do luźnej konwencji programu? Pewnie tak. Ale czy wtedy komukolwiek przeszkadzała ta wypowiedź? Pewnie, poza dziennikarzami wymienionymi z nazwiska, nie, najważniejsze było to, że jedziemy na Mundial do Kataru.

            Wszystko super, w międzyczasie jakaś tam Liga Narodów i w końcu nieszczęsny tekst Szymona Jadczaka. Wielki powrót koszmaru Fryzjera. Tekst, w którym dogłębnie przeanalizowano pracę prokuratury pod kątem Michniewicza, telefony które łączyły go z Ryszardem Forbrichem. Tekst bardzo dobry, wyjaśniający i zbierający w całość wszystkie informacje. Tekst nie zmieniający ostatecznie nic w myśleniu większości. Patrząc na komentarze to Szymon Jadczak powinien się wstydzić, że napisał niepotrzebny i antyreprezentacyjny artykuł, chcąc się wybić na plecach Czesia. Bo po co teraz? Pół roku przed Mundialem kibica nie obchodzi moralność selekcjonera, nas interesuje wynik w Katarze. Rozumiem skupienie na wyniku, sam uważam Michniewicza za jednego z najlepszych trenerów w Polsce, ale jednocześnie staram się nie mydlić oczu tym, że przecież taki wesoły Pan, z super wiedzą piłkarską, nie pamięta, czy rozmawiał o kupowaniu spotkań podczas łącznie 27 godzin połączeń w trakcie, pomiędzy i po meczach. Tłumaczenie dziecinne, obrażające inteligencje kibica. Szczególnie, że selekcjoner nie raz lubi pochwalić się super pamięcią z tamtego czasu, pamięta czemu zagrał piłkarz „b” zamiast piłkarza „a”, jaki był wynik i kto strzelił w Pucharze Wiejskiego Ziemniaka przeciwko jego drużynie. Jednak 711 połączeń to ciemna plama w pamięci. Jestem w stanie uwierzyć po części w tłumaczenie, że niektóre z połączeń były typowo prywatne, czy to załatwienie samochodu, czy lekarza dla żony, Fryzjer był mocnym nazwiskiem w tamtym okresie i miał wiele znajomości. Mało tego, jestem gotowy uwierzyć, że jako osoba blisko klubu mogła dzwonić do trenera jako typowy działacz, pytać o nastroje przed spotkaniem itd. Jednak, dlaczego Michniewicz skłamał, że większość rozmów inicjował Forbrich, skoro akta jasno wskazują, że to obecny selekcjoner częściej wybierał numer do Fryzjera?

            Pamięć jest wybiórcza, o czym najlepiej wiedzą studenci podczas sesji. Ciężko sobie przypomnieć informacje, które potrzebne są nam na egzaminie, jednak to, że dwa miesiące temu byliśmy na piwie, pogoda była słoneczna, a za napój zapłaciliśmy 4,20 to oczywiste. Wiem, że ocena trenera zależy od naszego wyniku na Mundialu. Jeśli zagramy dobrze, będzie on noszony na rękach i już nikt nie będzie pamiętać o agencie 711, jeśli wynik nie będzie satysfakcjonujący, dyskusja rozpocznie się na nowo. Czy wierzę w pełną niewinność Czesława Michniewicza? Nie. Czy jestem przekonany, że sprzedawał mecze? Nie. Jedyne czego jestem pewny to to, że polska piłka w tamtym okresie była zniszczona przez korupcje, a dziwny brak pamięci do telefonów jest tylko szybką wymówką. Nie odbieram selekcjonerowi umiejętności trenerskich, sam uważam go za idealnego człowieka na to stanowisko pod względem sportowym, jednak nie zapominajmy o moralności.

Nie, nie widziałem

Nie, nie słyszałem

Nie wiem, nie znam go wcale

Nie było mnie tam, spałem

PRO8L3M – Styl Sportowy

Krystian Grądkowski

Student dziennikarstwa. Głównie o sporcie. Czasem skrobnę jakiś wywiad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *