Piłka nożnaSport

Liga Mistrzów 2023/2024: Czas rozliczeń

1/8 bieżącej edycji Champions League przeszła do historii. Tym samym nadszedł moment do podsumowania tego etapu rozgrywek. Pary ćwierćfinałowe rozlosowane.

Kanonierzy walczą do końca: Porto – Arsenal

Na papierze miał być to jeden z najbardziej wyrównanych dwumeczy 1/8 finału Ligi Mistrzów. Tak też było w rzeczywistości i zwycięzcę tej pary wyłoniono dopiero po serii jedenastek na Emirates Stadium (pierwszej od ośmiu lat w rozgrywkach).

Spotkanie numer jeden, w Porto wygrali gospodarze. Mecz był bezbarwny i Arsenal mimo wcześniejszej serii 5. wygranych pod rząd i bilansu 21:2 musiał uznać wyższość rywala. Smoki zwycięstwo zapewniły sobie dopiero w doliczonym czasie gry, gdy pięknym, finezyjnym uderzeniem popisał się Galeno, któremu asystował Otavio.

W rewanżu w bardziej przekonywujący sposób grał Arsenal. Podopieczni Mikela Arteta od początku chcieli pokazać Portugalczykom kto jest lepszy w tym pojedynku. Jeszcze w pierwszej połowie (41’) zdobyli bramkę na wyrównanie w dwumeczu. Strzelcem okazał się Leonardo Trossard, który pięknie wykończył akcję, po podaniu Martina Odegarda.

Spotkanie w regulaminowym czasie gry wygrał Arsenal, jednak w dwumeczu było 1:1 i potrzebna była dogrywka, a nawet karne. W serii jedenastek zimną krew zachowali gospodarze i to Oni awansowali do ćwierćfinału. Wicemistrzowie Anglii wygrali 4:2 w karnych, a dzięki dwóm interwencjom w tej wojnie nerwów został wybrany na zawodnika meczu.

Niewykorzystana szansa Martineza i społki: Inter – Atletico

Finaliści poprzedniej edycji Ligi Mistrzów wygrali pierwszy meczu u siebie (1:0) po golu Marko Arnautovića. Jednak ten wynik dla Włochów był sporym niedosytem, raz że grali u siebie, to jeszcze wyżej wymieniony Austriak mógł skompletować hat-tricka, przez co Mediolańczycy z większym spokojem jechaliby do stolicy Hiszpanii.

19-krotni mistrzowie Italii mecz w Madrycie rozpoczęli obiecująco i w 33. minucie za sprawą Federico Dimarco wyszli na prowadzenie. Już się mogło wydawać, Inter utrzyma korzystny wynik (wówczas było 2:0 w dwumecz) i miejsce w ¼ ma już pewne. Jednak nic bardziej mylnego i już dwie minuty później po zamieszaniu w polu karnym bramkę kontaktową dla Atletico zdobył Antoine Griezmann. W drugiej połowie dwie świetne okazje zmarnowali gracze Simone Inzaghiego, za to gospodarze za sprawą Memphisa Depaya, w 87. minucie strzelili gola, dzięki czemu mogli zagrać w dogrywce.

Dodatkowe 30 minut nic nie zmieniło i ponownie potrzebna była seria jedenastek. Tę próbę wytrzymali podopieczni Diego Simeone i mimo trudności (nie wykorzystany karny przez Saula Nigueza) zdołali pokonać Inter. Na bramce spisał się Oblak, natomiast w piątej serii nad bramką przestrzelił Lautaro Martinez i Atleti mogło świętować awans do ćwierćfinału.

Spore szczęście Realu, Łunin na posterunku: RB Lipsk – Real Madryt

Pierwsze spotkanie z trudnościami, ale jednak 1:0 wygrał Real. Bramkę w 48. minucie, która była ozdobą tej rywalizacji zdobył Brahim Diaz. Marokańczyk pięknie i z lekkością uderzył piłkę z okolic pola karnego, wcześniej przy tym przedryblowując kilku rywali. Poza tą okazją Real nie potrafił sobie wykreować innych, dogodnych sytuacji. To gospodarze najbardziej napierali, jednak mur w swojej bramce wówczas wybudował Andry Łunin, który zdołał wybronić kilka sytuacji sam na sam,w tym tę Benjamina Sesko, który w 81. minucie musiał obejść się smakiem w pojedynku z Ukraińskim bramkarzem.

Rewanż rozgrywano na Estadio Santiago Bernabeu, a więc w prawdziwej twierdzy. Królewscy w rozgrywkach 2023/24 nie odnieśli tam żadnej porażki. Tym razem było podobnie, jednak nie wiele brakowało do sprawienia niespodzianki przez zespół Byków. Podopieczni legendarnego Carlo Ancelottiego grali bardzo niepewnie i gdyby nie nieskuteczność Loisa Opendy, to straciliby przynajmniej 3-4 bramki u siebie. Belg zdecydowanie nie miał dobrego dnia i zmarnował 3 dogodne sytuacje, w tym jedną, gdzie w zasadzie miał przed sobą tylko pustą bramkę. Do tego w doliczonym czasie gry w poprzeczkę trafił Dani Olmo. W międzyczasie (65. minuta) gola strzelił Vini Jr, po świetnym podaniu od Bellinghama w piękny sposób wykończył akcję. Co do urody i legalności tej bramki nikt nie miał wątpliwości, natomiast jak to z Brazylijczykiem, emocji nie brakowało. Ten w 54. minucie po taktycznym faulu Orbana, wstał i odepchnął rywala, przez co uważano, że Vini zasłużył na czerwoną kartkę. Prowadzenie Realu Madryt w tym spotkaniu nie trwało długo i już w 68. minucie kontaktowe trafienie zdobył Willi Orban. Tak też został ustalony wynik tego niemiecko-hiszpańskiego dwumeczu. Królowie Europy wygrali 2:1 i czekają na ćwierćfinał.

Sensacji nie było – Monachijczycy wciąż w grze: Lazio – Bayern

Mecz na Stadio Olimpico nieoczekiwanie, po golu Ciro Immobile wygrało Lazio. Orły, mimo słabej gry na co dzień w Serie A, byli w stanie wygrać mecz z potentatem z Bawarii. Co warte uwagi, Oni na to zasłużyli, zawodnicy trenowani na co dzień przez Thomasa Tuchella, nie oddali nawet celnego strzału na bramkę Ivana Provedela. Jakby nieszczęść było mało, w rewanżu nie mógł wystąpić ich podstawowy stoper – Dayot Upmaecano, który w Rzymie sprokurował rzut karny oraz otrzymał czerwoną kartkę.

Wynik pierwszego spotkania wyraźnie rozwścieczył aktualnych Mistrzów Niemiec i Ci już na początku rywalizacji w Monachium ruszyli do ofensywy. Rywale zostali obdarci z jakichkolwiek nadziei na dobry wynik i musieli uznać wyższość Bayernu, który po pierwszej połowie prowadził 2:0, a w drugiej części spotkania przypieczętował swój awans i wygrał 3:0, natomiast w całym dwumeczu 3:1. Na Alianz Arenie na listę strzelców wpisali się: Harry Kane i Thomas Mueller. Włosi natomiast, podobnie jak Bawarczycy w pierwszym meczu, nie oddali nawet jednego strzału na bramkę.

Pierwszy solidny mecz to za mało: Napoli – Barcelona

Pierwszy mecz stał pod wielkim znakiem zapytania. Barcelona tracąca wiele bramek i nie potrafiąca uspokoić spotkania po zdobyciu bramki mierzyła się z Napoli, które dopiero co zmieniło trenera. Drużyna obecnego Mistrza Włoch przystępowała do dwumeczu będąc w słabszej formie. FC Barcelona w 60. minucie meczu zdołała wyjść na prowadzenie za sprawą gola Roberta Lewandowskiego. Jednak nie mogli zbyt długo cieszyć się prowadzeniem, gdyż w 75. minucie do wyrównania doprowadził Victor Osimhen, wykorzystując błąd obrońców. Więcej bramek nie padło, a więc sprawa awansu pozostała otwarta.

W rewanżu na stadionie olimpijskim w Barcelonie emocji nie brakowało. Gospodarze zadali dwa szybkie ciosy i po 17 minutach na tablicy wyników widniało 2:0. Napoli nie złożyło jednak broni i w 30. minucie Rrahmani zdobył bramkę kontaktową. W końcówce spotkania Robert Lewandowski podwyższył prowadzenie swojej drużyny, po niezwykłej akcji. To jego 94. bramka w historii tych rozgrywek. Zawodnikiem spotkania został wybrany młody Pau Cubarsi, który wyrasta ostatnio na filar formacji defensywnej w klubie. Ostateczny rezultat z dwumeczu to 2:4 i z awansu może cieszyć się Duma Katalonii.

P jak przewidywalność: FC Kopenhaga – Manchester City

Drużyna z Manchesteru przystępowała do tego dwumeczu w roli zdecydowanego faworyta. Pierwsze spotkanie zakończyło się wynikiem 1:3. Świetnie zaprezentował się Kevin De Bruyne, który raz pokonał Kamila Grabarę, a także dwukrotnie asystował przy trafieniach kolegów z drużyny. W meczu rewanżowym wynik powtórzył się, a wszystkie cztery gole wpadły do siatki jeszcze w pierwszej połowie meczu. Jedna z bramek szczególnie zapadła w pamięci kibiców. Jednak nie przez jej urodę, a błąd który w czasie interwencji popełnił Grabara. Polski bramkarz nie przygotował się do obrony strzału Juliana Alvareza i popisał się typowym babolem.Ostatecznie to podopieczni Guardioli zagwarantowali sobie grę w kolejnej fazie turnieju.

Erling Haaland zgromadził już 6 trafień w tej edycji Ligi Mistrzów i ma tyle samo goli co pierwszy Harry Kane, przy czym Anglik ma dwie asysty więcej (łącznie 3) niż Norweg, dzięki czemu jest na prowadzeniu w klasyfikacji strzelców tegorocznych rozgrywek.

Wynik może mylić: PSG – Real Sociedad

Drużyna z Paryża dołączyła do grona ćwierćfinalistów Ligi Mistrzów 2023/2024. Kylian Mbappe zdobył trzy bramki, z czego dwie w meczu wyjazdowym. Mimo ostatecznego wyniku 4:1 dla PSG nie można powiedzieć, że ich rywale poddali się bez walki. W meczu przed własną publicznością oddali 6 celnych strzałów. W 63. minucie byli blisko zdobycia bramki, lecz po skorzystaniu z systemu VAR, anulowano ją, ze względu na spalonego. Mikel Merino ostatecznie zdobył pierwszą bramkę dla swojego zespołu, ale była to 89. minuta i drużyna z San Sebastian nie zdołała się już bardziej zbliżyć do podopiecznych Luisa Enrique.

BVB górą: PSV – Borussia Dortmund

Strzelanie w dwumeczu rozpoczął Donyell Malen. W 24. minucie zdobył bramkę przeciwko swojej byłej drużynie. W 53. minucie doszło do faulu w polu karnym i przed szansą na wyrównanie stanął Luuk de Jong. Były gracz m.in. Barcelony, pewnym strzałem w lewy dolny róg pokonał bramkarza Borussi, dając remis swojej drużynie.

W rewanżu na Signal Iduna Park pierwsza bramka padła już w 3. minucie. Jadon Sancho, który znów zawitał w Dortmundzie, celnym strzałem zza pola karnego wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W drugiej połowie blisko strzelenia gola znów byli Die Borussen. Ostatecznie jednak bramka Fullkruga nie została uznana. W piątej minucie doliczonego czasu gry wynik poprawił Marco Reus. W akcji sam na sam nie pozostawił bramkarzowi gości żadnych szans.

Dwumecz zakończył się wynikiem 3:1 dla drużyny z Niemiec.

Zapowiedź ćwierćfinałów

źródło: Coś Nowego

Jedni mogą się cieszyć i twierdzić, że lepiej wylosować nie mogli. Drudzy natomiast uważają, że trafili najgorzej, jak tylko się da. Do tej pierwszej grupy należą Atletico z BVB oraz PSG i FC Barcelona. Jedna z tych czterech drużyn ma już pewne miejsce w finale, wiadomo to, ponieważ tak ułożono im drabinkę. Podopieczni Diego Simeone mają bardzo nierówny sezon, podobnie jak Dortmundczycy. Tym samym obydwie ekipy mogą się cieszyć z losowania, ponieważ w ten sposób mają spore szanse na TOP 4 Ligi Mistrzów. Barca i PSG natomiast grają lepiej niż wcześniejsza dwójka, natomiast wciąż wiele im brakuje do perfekcji i patrząc, że mogli trafić na mocny Real, czy Manchester City to los zdecydowanie był dla nich łaskawy i jeżeli wygrają ten dwumecz, to wg wielu mają wręcz autostradę do finału.

Druga część drabinki to prawdziwe zestawienie śmierci. Nawet Bayern, który jak na swoje możliwości rozgrywa słaby sezon, wzbudza respekt, w dodatku potrafił już ogrywać Arsenal i to nie raz, czego przykładem jest dwumecz z sezonu 2016/17, w którym Bawarczycy wygrali 10:2 z Londyńczykami, których wówczas prowadził Arsene Wenger. W przypadku pary Real – City możemy poczuć pewne De Ja Vu. Te drużyny nie potrafią bez siebie żyć i już po raz 4 w ciągu ostatnich pięciu sezonów trafiają na siebie. Co ciekawe, nigdy nie grali ze sobą w finale LM. Ta elektryzuje też dlatego, że z jednej strony mamy świetną defensywę i zespół, który przewodzi La Lidze, mimo kontuzji kluczowych graczy, jak np. Courtouis, Militao, czy Alaby. W dodatku w dobrej formie jest Manchester City, który bije się o obronę mistrzostwa Anglii, a do tego wciąż straszy w Lidze Mistrzów, przez co przed Królewskimi stoi nie lada wyzwanie.

Obrazek wyróżniający: Pixabay

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *