Felieton sportowyPiłka nożnaSport

Niespełnione złote pokolenie belgijskich piłkarzy?

Belgowie kończą swoje marzenia o dobrym wyniku na mundialu po fazie grupowej. To mogła być ostatnia okazja na wykazanie się w trakcie wielkiej imprezy dla złotej generacji piłkarzy. Czerwone Diabły występy na piłkarskich czempionatach, w większości przypadków zakończyły rozczarowaniem. Oczekiwania były wielkie, lecz rzeczywistość brutalnie je zweryfikowała.

Zmarnowany potencjał, osłodzony prostymi faktami

Pierwszy grudnia 2022 r. przejdzie do historii belgijskiej piłki jako jeden z czarniejszych dni w jej dziejach. To wtedy Belgowie bezbramkowo zremisowali z Chorwatami, w efekcie czego zajęli trzecie miejsce w swojej grupie i zakończyli turniej na tym etapie. Taki wynik bez cienia wątpliwości jest ogromnym rozczarowaniem dla piłkarzy, jak i fanów Czerwonych Diabłów. Dla przynajmniej kilku zawodników była to ostatnia szansa na zdobycie medalu wielkiej imprezy. Natury jednak nie oszukają, stara gwardia na czele z Janem Vertonghenem, Tobym Alderweireldem, czy Axelem Witselem zbliża się do kresu piłkarskich karier. Rezultat mundialu był na tyle kompromitujący, iż selekcjoner Roberto Martinez podał się do dymisji. Kadencja Hiszpana za sterami Belgii kończy się na sześciu latach pracy, okraszonej brązowym medalem Mistrzostw Świata w Rosji w 2018 r. Uwzględniwszy potencjał tej drużyny, w tym sukcesy oraz rolę piłkarzy w ich klubach, lata 2014-2022 można określić jako niespełnione i nienasycone. Mimo to, generacja ta zdołała przywrócić swój kraj po dwunastu latach absencji na wielki turniej (bez uwzględnienia IO 2008), a także osiągnąć najlepszy rezultat w historii występów reprezentacji Belgii na MŚ,
a więc trzecie miejsce w trakcie rosyjskiego turnieju z 2018 roku. Zauważalne są tu różne perspektywy, ten medal ma dwie strony. Pod kątem potencjału belgijska generacja piłkarzy zawodziła, jednocześnie przy tym zapisując się na kartach historii. W dodatku po dekadzie marazmu, piłkarze Beneluxu ponownie zagościli na mistrzowskim turnieju. Nie zmienia to jednak faktu, iż kadra Czerwonych Diabłów zaprzepaściła wiele okazji do osiągnięcia lepszych wyników, możliwości były, lecz zabrakło im cech, które charakteryzują wielkich mistrzów, a więc wyrafinowania, sprytu i skuteczności.

Początki złotego pokolenia

Pierwsza okazja do wykazania się nastąpiła wraz z eliminacjami do mundialu rozgrywanego w Brazylii w 2014 roku. Wprawdzie niektórzy gracze, jak np. Jan Vertonghen swoją obecność w kadrze naznaczyli już w el. Euro 2008, el. MŚ 2010 oraz el. Euro 2012, tak jednak większa część tej ekipy została ukształtowana oraz posłana do boju w trakcie kwalifikacji do brazylijskiego czempionatu. Wtedy znaczącą rolę w kadrze zaczął odgrywać m.in. Thibaut Courtouis, Kevin De Bruyne, czy Romelu Lukaku. Czerwone Diabły dość pewnie otrzymały przepustkę na MŚ 2014, ze spokojem wygrywając swoją grupę eliminacyjną,
z dziewięcioma punktami przewagi nad drugą w tabeli Chorwacją. Grupa najłatwiejsza nie była, do niej należały m.in. Serbia, Walia czy Szkocja, jednakże ekipa prowadzona wówczas przez Marca Wilmotsa, bez większych problemów przebrnęła ten etap. W turnieju finałowym drużyna ta została przydzielona do grupy z Algierią, Rosją i Koreą Południową. Wygrała ją z kompletem punktów, zdobytych w trzech meczach. Na etapie fazy pucharowej, w 1/8 finału pokonali reprezentację USA, a następnie ulegli Argentynie, kończąc tym samym mundial na etapie ćwierćfinału. Dla reprezentacji, która po dwunastu latach niebytu powróciła na MŚ, taki przebieg imprezy jest co najmniej zadowalającym rezultatem. Była to dobra prognoza na przyszłość. Nadzieje pokładane w drużynie były tym większe, gdyż znaczna część piłkarzy nie miała więcej niż 25 lat, a już stanowiła o sile reprezentacji, jak i swych klubów.

Dalsze losy Czerwonych Diabłów

Drużyna pewnie zakwalifikowała się na Mistrzostwa Europy rozgrywane we Francji, tam awansowała do fazy pucharowej z drugiego miejsca, ustępując tylko Włochom. Niewygranie grupy nie przeszkodziło podopiecznym Marca Wilmotsa do w znalezieniu się w pomyślnej drabince turnieju, który była autostradą do finału. W 1/8 finału 4:0 ograli Węgrów, natomiast
w ćwierćfinale niespodziewanie wyeliminowała ich Walia, która okazała się czarnym koniem rozgrywek. Belgowie po szesnastu latach absencji na ME, wrócili na turniej tej rangi, niemniej wynik nie był dla nich zadowalający, gdyż mieli dość ukształtowaną kadrę z potencjałem na przynajmniej dojście do półfinału, w dodatku szczęście im sprzyjało w postaci potencjalne słabszych rywali w fazie pucharowej. O skali rozczarowania powinien świadczyć fakt, iż wraz
z końcem francuskiego turnieju z posady zrezygnował ówczesny selekcjoner.

Eliminacje do Mistrzostw Świata 2018 były początkiem, jak się później okazało 6. letniej kadencji Roberto Martineza w roli selekcjonera The Red Devilles. Pierwsze dwa lata pod jego wodzą były udane. Hiszpan stworzył potwora, który przejechał się po rywalach w swojej grupie eliminacyjnej do mundialu i wygrał ją z dorobkiem 28/30 punktów oraz bilansem bramkowym 43:6. Belgowie stanowili monolit, panowała w szatni dobra atmosfera, a w dodatku gra
w defensywie, jak i w ofensywie stała na wysokim poziomie, co jest receptą do bardzo dobrego wyniku na piłkarskim czempionacie. Diabły w Rosji pokonały wszystkich rywali w swojej grupie (Anglię, Panamę i Tunezję), tym samym zajęły pierwsze miejsce w tabeli. W fazie pucharowej
z pewnymi problemami, tak jednak pokonali Japonię i Brazylię. Polegli dopiero w półfinale
z późniejszymi mistrzami świata – Francuzami. Został im mecz o trzecie miejsce, który zdołali wygrać, ogrywając Anglików 2:0. Turniej w końcu zwieńczyli medalem z brązowego kruszcu, co było historycznym osiągnięciem, albowiem ten kraj nigdy dotąd nie zdobył medalu mistrzostw świata.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Belgowie po rozegraniu mundialu w Rosji stali się bardziej łakomi sukcesów i dążyli do ich realizacji. Ostatecznie było już tylko gorzej, coś się przejadło
ipodopieczni Martineza nie zdobyli medalu żadnej z kolejnych imprez. Dwie edycje piłkarskiej Ligi Narodów zakończyli poza final four (2018/19, 2022/23), natomiast tą rozgrywaną w latach 2020-2021 zakończyli na czwartym miejscu. W międzyczasie odbyli zwycięskie kwalifikacje do Euro 2020. Te eliminacje zakończyli kompletem zwycięstw, wraz z bilansem bramkowym na poziomie 40:3. To była obiecująca zapowiedź seansu, który interesująco zapowiadał dalszą część spektaklu zatytułowanego „Mistrzostwa Europy 20201”. Część w postaci fazy grupowej podtrzymywała dobre wrażenie z zapowiedzi, ten etap rozgrywek Belgia przeszła jak burza, zaliczyła komplet zwycięstw, ograła Rosję, Danię oraz Finlandię. W fazie pucharowej wyeliminowali broniących tytułu mistrzów Europy – Portugalczyków, natomiast polegli
w spotkaniu ćwierćfinałowym (2:1 dla Italii). Piłkarze z Półwyspu Apenińskiego, którzy ograli belgijski monolit, zostali w ostatecznym rozrachunku mistrzami Starego Kontynentu. Plany były huczne, początki dobre, a nawet bardzo dobre, sęk w tym, że koniec brutalnie popsuł dobre pierwsze wrażenie, tym samym seans okazał się niewypałem, któremu zabrakło happy endu. Czerwone diabły znów nie awansowały do fazy medalowej ME.

Turniej w Katarze 2022 ponownie został poprzedzony wygranymi eliminacjami, jednak najważniejszy sprawdzian został oblany przez podopiecznych Roberto Martineza. Brązowi medaliści poprzednich mistrzostw świata, w trakcie trwania mundialu nawet nie zdołali awansować do fazy pucharowej. Pokonali tylko Kanadę, ulegli Maroku oraz zremisowali z Chorwacją. Dla wielu z tych piłkarzy był to last dance z drużyną narodową na wielkim turnieju, zwłaszcza w przypadku mistrzostw świata. To tylko pokazuje jak bolesny dla zawodników, jak i kibiców jest ten rezultat.

Oczekiwania kontra rzeczywistość

W drużynie Czerwonych Diabłów pokładano ogromne nadzieje. Niestety dla nich poza dobrymi, a nawet genialnymi eliminacjami oraz dobrym rezultatem w turnieju z 2018 r. kadra ta zdecydowanie zawodziła, kończąc swoją obecność w wielkich turniejach na etapie ćwierćfinałów, bądź tak jak w Katarze – już na rundzie grupowej. Od tej generacji piłkarzy oczekiwano zdobycia złotego medalu, jednakże życie wraz z boiskiem brutalnie zweryfikowało nadzieje, w efekcie czego Belgowie posiadają złote pokolenie tylko z nazwy. Twarzą tej ekipy, zwłaszcza po MŚ 2022 jest Romelu Lukaku i jego forma, w szczególności ta prezentowana w meczu z Chorwacją, kiedy zmarnował kilka dogodnych okazji, niczym Belgia w trakcie ostatnich wielkich imprez.

Perspektywy na kolejne lata

Drużyna z Beneluxu nie rokuje najlepiej pod kątem reprezentowania dobrego poziomu gry
w przyszłości. Na horyzoncie pojawia się widmo posuchy, braku walki o trofea oraz utrata blasku
i jakości w postaci piłkarzy klasy światowej. Piłkarze z aktualnej kadry są bliżsi końca kariery, niż jego dalszego rozkwitu, a następców, którzy byliby w stanie ich realnie zastąpić, póki co nie widać. Z takim rozwojem sytuacji Belgowie mogą się wkrótce cieszyć z samego awansu na turniej, niczym typowy piłkarski średniak, który nie jest traktowany jako równorzędny rywal przez klasowe zespoły. Belgia potrzebuje nowych, obiecujących postaci, które zapiszą się w historii i będą
w stanie pociągnąć reprezentację do walki o najwyższe laury. W tej reprezentacji pojawiają się oczywiście nowi, obiecujący piłkarze jak Doku, De Ketelaere, Debast, Openda, Theate lub już doświadczeni zawodnicy jak Castagne, Dendoncer i Trossard, niemniej nie są to gracze na takim poziomie jak ich starsi koledzy, którzy wciąż stanowią o sile reprezentacji. Nie są w porównywalnej dyspozycji jak Eden Hazard, Romelu Lukaku, czy Jan Verthonghen z lat świetności, czym trudniej jest wystawiać dobre rokowania Czerwonym Diabłom na przyszłość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *