GP Austrii: Słodko-gorzki wyścig dla Ferrari i Red Bulla
Podczas 71. okrążeń tor Red Bull Ring uraczył nas sporymi emocjami, humory kierowców skutecznie psuły problemy z bolidami. Do mety dojechało siedemnastu kierowców, na podium stanęli kolejno Charles Leclerc, Max Verstappen i Lewis Hamilton, koledzy zespołowi dwóch pierwszych zawodników nie ukończyli wyścigu.
Sobotni sprint
Problemy pojawiły się już w sobotę. Sprint kwalifikacyjny z alei serwisowej musiał rozpocząć Zhou, podczas okrążenia formującego silnik w bolidzie kierowcy Alfa Romeo odmówił posłuszeństwa, przez co Chińczyk musiał zjechać do boxu. Również Fernando Alonso miał zacząć ściganie od alei, jednak ostatecznie weteran wcale nie dołączył do rywalizacji. Tuż po zapaleniu się zielonych świateł byliśmy świadkami dziwnej walki, Leclerc i Sainz bili się ze sobą o drugą pozycję. Dzięki tej bezsensownej „taktyce” obaj kierowcy Ferrari stracili szansę na dogonienie lidera Maxa Verstappena, który do końca wyścigu utrzymywał niezagrożoną pierwszą lokatę. Ścigania nie ukończył Sebastian Vettel, który po wjechaniu w żwir zjechał do boxu i w nim już pozostał.
Walka z maszynami
Ten sezon od początku pokazywał nam jak bardzo technika potrafi namieszać w wynikach. Na problemy ze swoimi maszynami skarżył się każdy z ostatecznie stojących na podium. Max oraz Lewis skarżyli się na moc swoich maszyn, przez którą według nich nie mogli powalczyć o maksimum punktów w Austrii. Fani Ferrari rozpoczynali już świętowanie zajęcia dwóch pierwszych miejsc przez swoich ulubieńców, aż do 57. okrążenia, kiedy to bolid Carlosa Sainza, utrzymującego ze spokojem drugą lokatę, stanął w płomieniach. Na szczęście Hiszpan szybko z pojazdu się ewakuował, nie obnosząc obrażeń. Trzy okrążenia później, Leclerc zaczął zgłaszać problemy z pedałem gazu, co dało nadzieję na ponowną walkę o lidera ekipie Red Bulla. Do ostatnich metrów Włoski zespół drżał o bolid Monakijczyka, jednak ten poradził sobie z pojazdem i zainkasował 25 punktów dla swojego teamu, samemu zmniejszając stratę do Verstappena do 38 punktów.
Pozytywny wyścig zespołu Haasa
Już w sobotnim sprincie mogliśmy zobaczyć fantastyczny team spirit, kiedy Kevin Magnussen jechał na mniej niż sekundę przed Mickiem Schumacherem, aby ten miał możliwość włączenia systemu DRS i obrony przed Hamiltonem. W niedzielnym wyścigu znów mieliśmy okazję zobaczyć pojedynek Brytyjczyka z Niemcem. Bolidy Haasa były bardzo szybkie na prostych odcinkach toru, a kierowcy pokazali pełnie swoich umiejętności, co zapewniło amerykańskiemu zespołowi aż 12 punktów w klasyfikacji konstruktorów. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Schumacher, który wreszcie zdobył wyższą pozycję niż jego kolega z zespołu, Niemiec został wybrany na „Kierowcę Dnia”.
Kolizja Russella i Pereza
Już podczas pierwszego okrążenia doszło do zderzenia kierowcy Mercedesa i Red Bulla. O wiele gorzej z tej sytuacji wyszedł Sergio Perez, który co prawda wrócił do wyścigu, jednak strata jaką miał do reszty i stan bolidu nie pozwoliły mu ukończyć GP Austrii. Podczas 26. okrążenia Meksykanin zjechał do boxa i już w nim pozostał. Całkowicie inaczej natomiast potoczył się wyścig dla sprawcy kraksy. George Russel spadł na ostatnią pozycję i dostał karę 5. sekund, jednak sukcesywnie piął się w górę tabeli. Podczas 12. okrążenia zespół Mercedesa wymienił skrzydło w bolidzie, a sam kierowca odbył w alei karę. Kiedy wrócił na tor pokazał pełnie swoich umiejętności, ostatecznie kończąc GP tuż za podium. Wyścig potoczył się wyjątkowo dobrze dla Mercedesa, kierowcy zespołu zdobyli w nim łącznie 27 punktów.
Po dwutygodniowym maratonie z królową motosportów, czas na przerwę. Kolejne GP odbędzie się 22-24 lipca, kierowcy przenoszą się do Francji, aby podjąć rywalizacje na torze Circuit Paul Ricard.