Quo Vadis, Borussio?
Borussia Dortmund jest jedną z czołowych niemieckich drużyn. Od wielu lat słychać głosy, że w tym sezonie muszą już zdobyć mistrzostwo Bundesligi, że z takim składem wreszcie wejdą w skład najlepszych drużyn europejskiego futbolu. Rzeczywistość jednak boleśnie weryfikuje mrzonki kibiców oraz ekspertów. Jak, pomimo posiadania piłkarzy z potencjałem na wygranie Ligi Mistrzów, nie wygrać nic? Prezentuje ekipa z Westfalenstadion.
Rys historyczny
Zespół z Zagłębia Ruhry został powołany do życia w 1909 roku przez młodych chłopaków grających dotychczas w przykościelnej drużynie Trinity Youth. Po kłótni z księdzem prowadzącym klub, młodzi zawodnicy wybrali się do miejscowej piwiarni i tam narodził się pomysł klubu sportowego Ballspiel-Verein Borussia 1909 Dortmund. Obecnie zespół kojarzony jest z żółto-czarnymi barwami, lecz początkowo piłkarze grali w niebiesko-białych strojach z czerwoną szarfą. To co w Borussi pozostało niezmienne, to wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju więź z kibicami. Borussen (jak nazywa się fanów Borussi) byli z drużyną w sezonie 1996/97, kiedy ta dobijała do bram piłkarskiego raju, pokonując 3:1 Juventus w finale Ligi Mistrzów, jak i prawie dekadę później, gdy klub stał na skraju bankructwa.
Kompleks Bayernu
Ostatnie mistrzostwo Bundesligi zostało zdobyte przez Borussie w sezonie 2011/12 pod wodzą Jurgena Kloppa. Od tego czasu z początkiem nowego sezonu słychać głosy, że Borussia da radę pokonać w walce o tytuł głównego prominenta niemieckiej piłki – Bayern Monachium. W świadomości kibicowskiej, Bawarczycy zawsze stają na odcisk Żółto-Czarnym; zaczynając na kwestiach czysto sportowych – Bayern w 2013 roku pokonał Borussie w finale Ligi Mistrzów, od tego czasu BVB nie potrafi dojść aż tak daleko w tych rozgrywkach. Na sprawach pozaboiskowych kończąc, zarząd Bayernu nie raz podbierał do swojej ekipy najważniejszych zawodników ze składu Dortmundu. Jeśli Borussia chce aspirować do miana jednej z tuz europejskiego futbolu, musi przestać patrzeć na sąsiadów z Bawarii i grać swoje, niezależnie od poczynań Bayernu.
Dużo dymu, mało ognia
W składzie Borussi nigdy nie znajdowało się tyle gwiazd, jak ma to miejsce teraz. Haaland, Sancho, Brandt to tylko kilku z wielu zawodników, których nazwiska są gorącym towarem na rynku transferowym. Młody zapał idealnie przeplata się z wiekowym doświadczeniem takich zawodników jak Piszczek czy Reus. Na papierze Borussia to idealna drużyna do prowadzenia, przyszłościowa, z młodzieńczym pazurem, grająca z gracją i finezją. Jednak pomimo tych cech, Dortmund gra nierówno, widowiskowa gra jest częściej spowodowana przebłyskiem jednostki niż zasługą całego zespołu. Problem stanowi również dobranie trenera, który byłby w stanie poukładać wszystkie mechanizmy w żółto-czarnej maszynie. Od 2015 roku BVB miało już pięciu trenerów, żaden z nich nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Kibice z utęsknieniem wspominają czasy Jurgena Kloppa, kochanego w Dortmundzie trenera, obecnie szkolącego Liverpool, który na Westfalenstadion spędził 8 lat; dłużej niż piątka jego następców łącznie. Prezes Hans-Joachim Watzke nie zatrudnia trenerów z topowej półki, woli postawić na mniejsze nazwisko, oszczędzając na pensji szkoleniowca i licząc, że kandydat okaże się nowym Jurgenem. Dotychczas jednak poszukiwania te są bezowocne.
Ofensywny przesyt, defensywne ubóstwo
Patrząc na kadrę Borussi można dostrzec nierówność we wzmacnianiu drużyny. Trenerzy mają problem z dobraniem zawodników do podstawowego składu. Piłkarzy grających w pomocy jest nadmiar (obecnie o pozycję środkowych pomocników konkuruje aż dziesięciu piłkarzy), za to w defensywie sportowców grających na poziomie klubu z ambicjami Borussi jest za mało. Przez lata filarem na prawej stronie defensywy był Łukasz Piszczek, jednak Polak ogłosił zakończenie kariery po sezonie. Jego następcą miał być Thomas Meunier, który przyszedł za 24 miliony z PSG, jednak nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Lewa strona defensywy również nie napawa optymizmem. Wychowanek BVB, Marcel Schmelzer, ma już 33 lata, a nawet w szczycie formy nie prezentował poziomu, który pozwoliłby kibicom być spokojnym o lewą obronę. Lekarstwem na bolączki z tą pozycją miał być Nico Schulz, jednak w ciągu dwóch lat jakie spędził na Signal Iduna Park nie pokazał poziomu, który prezentował w Hoffenheim. Obecnie na lewej obronie gra Raphael Guerreiro. Portugalczyk jest nominalnie środkowym lub lewym pomocnikiem, lecz nawet grając na nie swojej pozycji, przewyższa konkurentów umiejętnościami. Sytuacja na środku obrony również nie wygląda kolorowo. Borussia gra przeważnie formacją z dwójką środkowych defensorów, jednak w kadrze zawodników grających nominalnie na tej pozycji, pokazujących jednocześnie wystarczający poziom jest tylko trzech. Jeśli jeden z nich ma kontuzję lub jest zawieszony za kartki, możliwości trenera w kwestii wyboru pary obrońców są bardzo ograniczone, dlatego w meczach możemy często zobaczyć środkowych pomocników, występujących na pozycji obrońcy. Pomimo tak poważnych problemów i nierówności kadrowych, zarząd Borussi uważa, że skład defensywy jest kompletny. Za to przepakowaną pomoc ciągle wzmacniają nowymi zawodnikami, którzy nie mają szans pokazać pełni swoich umiejętności z powodu zbyt dużej konkurencji.
Zamieszanie z kapitanem
Marco Reus jest już żywą legendą Borussi, pomimo że miał wiele razy okazję odejść do lepszych klubów, pozostaje od dziewięciu lat w Dortmundzie. Niestety kapitan zmaga się bardzo często z kontuzjami i trenerzy rzadko mogą korzystać z jego umiejętności. Kiedy Reusa nie ma na boisku, opaskę kapitana zakłada środkowy obrońca Mats Hummels, kiedyś ideał dla kibiców Borussi, obecnie zdrajca. Piłkarz krytykował odejście Mario Götze i Roberta Lewandowskiego do Bayernu Monachium, jednak nie minęły nawet dwa lata od jego wypowiedzi, a sam wymusił na władzach Borussi sprzedaż do Bawarii. Ogromne zaufanie kibiców, opaska kapitana, wcześniejsza krytyka takich zachowań nie przeszkodziła obrońcy zdradzić Dortmund, jednocześnie nie widział on problemu, aby po paru latach wrócić do BVB, kiedy Bayern już nie chciał korzystać z jego gry. Czy taki człowiek powinien być vice-kapitanem? Czy jest odpowiednim autorytetem dla młodych talentów Borussi? Skoro po zdradzie barw klubowych, władze przyjęły Matsa z otwartymi ramionami i dały mu opaskę kapitana, to czemu młodzi piłkarze mają nie zostać skuszeni pieniędzmi przez inne kluby, wiedząc, że zawsze mogą wrócić jako syn marnotrawny. Władze Borussi mają słabość do swoich byłych piłkarzy, nawet jeśli ci zdradzili, zawsze dostają drugą szansę, co rzadko jest korzystne dla klubu.
I tak rok w rok
Problemy, które zostały przytoczone, nie są nowością dla Borussi Dortmund. Od wielu lat historia się powtarza. Przed sezonem, eksperci patrząc na kadrę Żółto-Czarnych wygłaszają teorie mówiące, że tym razem Pszczoły muszą zdobyć tytuł. Początki sezonu są zwykle obiecujące, czasem dobrą formę udaje się utrzymać nawet do grudnia. Później przychodzą kontuzje kluczowych zawodników, spadek formy. Pomimo miłej dla oka gry i umiejętności podjęcia walki z największymi, drużyna traci punkty z najmniejszymi w lidze. Piłkarzom brakuje motywacji w meczach ze słabymi zespołami Bundesligi, a to odbija się na wynikach. W czasie dekoncentracji Borussi, Bayern zdobywa punkty i umacnia się na pozycji lidera ligi niemieckiej, na koniec sezonu podnosząc puchar. Kibice BVB chcieliby, żeby drużyna zagrała wreszcie tak jak jest to ogłaszane przed sezonem, jednak powoli przestają wątpić w huczne obietnice o mistrzostwie. Fani Borussi powinni pogodzić się z wielkością Bayernu, z tym, że większość piłkarzy traktuje Borussie jako dobry klub do rozwoju, przystanek w drodze na szczyt, lub jako przytułek dla piłkarzy, którzy nie są już w topowej formie. Borussia ma wielkie predyspozycje, aby aplikować do tytułu jednego z gigantów europejskiego futbolu, jednak obecnie jest to tylko porządny klub niemiecki, który przechodzi często wzloty, ale jeszcze częściej upadki.