Piłka nożnaSport

Podsumowanie 1/8 finału Mistrzostw Świata

Mundial wkroczył w decydującą fazę rozgrywek. W ostatnich dniach wyłoniono osiem najlepszych reprezentacji świata. W Katarze doszło już do pierwszych dogrywek i serii rzutów karnych. Poniżej opisy rywalizacji kadr narodowych o wejście do ćwierćfinałów.

Holandia – USA 3:1 (Depay10’; Blind 45+1’; Wright 76’; Dumfries 81’)

Lepiej w spotkanie weszli Amerykanie, grając wysoko i odważnie mogli prowadzić już w trzeciej minucie. Po rewelacyjnym dośrodkowaniu Desta, Christian Pulisic był sam na sam z bramkarzem Pomarańczowych. Jednak niewykorzystana stuprocentowa sytuacja szybko się zemściła. W 10. minucie to piłkarze Louisa van Gaala otworzyli wynik spotkania. Dumfries znalazł sobie miejsce na prawym skrzydle i dośrodkował do nabiegającego Memphisa Depaya, który mocnym strzałem z kilkunastu metrów wpakował piłkę do siatki. Końcówka pierwszej połowy należała do Jankesów, jednak ich nieskuteczność ponownie wykorzystali Oranje, strzelając gola do szatni. Po kolejnym niesamowitym zagraniu Dumfriesa z prawej strony, bramkarza Jankesów pokonał Daley Blind. Po przerwie zapowiadało się na kolejne trafienia Holendrów, ale w 76. minucie koszmarne podanie do tyłu Depaya stworzyło idealną okazję dla rywali. Płaskie dogranie Pulisica w pole karne wykorzystał Haji Wright, pokonując Nopperta świetnym uderzeniem piętką. Kilka minut później wynik podwyższył niekwestionowany bohater Oranje, Denzel Dumfries. Wahadłowy wykorzystał idealną centrę Blinda i pewnym strzałem pokonał Turnera. Tym samym ustanowił wynik pierwszego spotkania fazy pucharowej tegorocznych MŚ. Zespół van Gaala pewnie pokonał reprezentację Stanów Zjednoczonych, zwyciężając 3:1. Na przestrzeni meczu Holendrzy zaprezentowali się dużo lepiej od przeciwników i w piątek zagrają o półfinał imprezy.

Argentyna – Australia 2:1 (Messi 35’; Alvarez 57’; (sam.) Fernandez 77’)

Australijczycy nie przestraszyli się faworyzowanych rywali, od początku starali się kontrolować grę i kreować akcje. Piłkarze Lionela Scaloniego wydawali się zaskoczeni takim podejściem Kangurów i przez długi czas nie potrafili narzucić swojego stylu. Po zawodnikach widać było zdenerwowanie na taki stan rzeczy, szczególnie po Lionelu Messim, który stosował coraz bardziej agresywne próby odbioru piłki. Chociaż z dotychczasowego przebiegu gry wydawało się, że Australia otworzy wynik spotkania, to Albiceleste objęli prowadzenie. Po stałym fragmencie gry piłka znalazła się pod nogami wspomnianego już Messiego, a ten z chłodną głową umieścił ją w bramce. Na twarzy kapitana widać było ulgę, co tylko pokazuje jak do tej pory zaskoczyli go rywale. Trafienie podcięło skrzydła drużynie Socceroos, nie przeprowadzali już akcji z taką lekkością jak na początku. Przebieg meczu jeszcze bardziej spowolnił. Drugi gol dla Argentyny był prezentem od Mathew Rayana. Bramkarz fatalnie przyjął podaną mu piłkę, a ta padła łupem Alvareza, który lekkim strzałem skierował ją do bramki. W tej akcji nie popisał się również Souttar, który widząc toczącą się futbolówkę po porostu stanął w miejscu. Dwubramkowe prowadzenie satysfakcjonowało zawodników z Ameryki Południowej, zespół włączył niższy bieg, czekając na ostatni gwizdek. Powrót emocji zapewnił gol w 77. minucie. Piłka po strzale z daleka zmierzała wysoko w trybuny, jednak za sprawą niepotrzebnej interwencji Enzo Fernandeza wpadła do bramki. Australia odzyskała wiarę i rzuciła się do ataku, jednak Argentyna znająca starą dewizę najlepszą obroną jest atak również zaangażowała się ofensywnie. Albiceleste zaczęli bawić się grą tworząc wiele okazji, które, głównie za sprawą Lautaro Martineza, marnowali. W ćwierćfinałach na zwycięzców czeka już zespół Oranje. Australia mimo porażki może wrócić do domu z podniesioną głową i dumą, że walczyli do końca jak równy z równym.

Francja – Polska 3:1 ( Giroud 44’; Mbappe 74’, 90+1’; Lewandowski 90+9′)

Polska odpadła, ale wynik nie oddaje obrazu meczu, który był bardzo wyrównany. Szczególnie w pierwszej połowie walka była zacięta, a groźne akcje co rusz wyprowadzały obie drużyny. Francuzi starali się atakować skrzydłami, przy użyciu Mbappe i Dembele, jednak nasza defensywa skutecznie niwelowała zagrożenie. Trójkolorowi powinni objąć prowadzenie w 29. minucie, ale setki nie wykorzystał Giroud. Niedługo później Mbappe o mały włos nie wykończył świetnej indywidualnej akcji. Niewykorzystane okazje lubią się mścić i mało brakowało, aby zemściły się na Francuzach. W 38. minucie nasi reprezentanci cudownie rozmontowali obronę rywali i w dogodnej pozycji znalazł się Zieliński, jednak nie zdołał pokonać bramkarza. W końcówce pierwszej połowy polskiej obronie nie udało się upilnować Giroud, który dostał piłkę w pole karne i otworzył wynik spotkania. Po przerwie bardzo zaangażował się Mbappe, który jeszcze wyraźniej szukał okazji do strzałów. Po wielu próbach doczekał się gola, kończąc akcję z kontrataku w 74. minucie. Napastnik PSG nie miał dość i po kilkunastu minutach dokręcił piłkę z trudnej pozycji, podwyższając wynik na 3:0. W tej sytuacji Polacy nie mając nic do stracenia postawili wszystko na atak. W końcówce doliczonego czasu, po weryfikacji VAR sędzia podyktował rzut karny dla Polski, za zagranie ręką przez Upamecano. Do jedenastki podszedł Lewandowski i uderzył bardzo mizernie, ale sędzia dopatrzył się naruszenia przepisów i musiał powtórzyć rzut karny. Za drugim razem Robert strzelił już pewnie w dolny róg bramki i zdobył honorowego gola dla Polski.

Anglia– Senegal 3:0 (Henderson 39’; Kane 45+3’; Saka 57’)

Na półmetku 1/8 finału Mistrzostw Świat Lwy Albionu podejmowały Lwy Terangi. Anglicy nie mieli większych kłopotów, żeby zaznaczyć dominację. Do 39. minuty Senegalczycy dzielnie się bronili, jednak chwila nieuwagi sprawiła, że Bellingham sprintem wyprowadził piłkę lewą stroną boiska i dograł ją do Hendersona, który zgubił krycie i strzelił pierwszego gola w tym spotkaniu. Zmotywowani wicemistrzowie Europy ruszyli do kolejnych ataków. Ich determinacja opłaciła się na chwilę przed przerwą. Po nieudanym ataku Senegalu kolejną akcję rozpoczął Bellingham i po sprawnej kontrze Kane zdobył bramkę na 2:0. Senegalczycy zdruzgotani utratą dwóch szybkich bramek nie potrafili odnaleźć rytmu z początku spotkania.  Popełniali coraz więcej błędów. Po jednym z nich piłka trafiła pod nogi Fodena, ten podał ją w pole karne do Saki, który lekką podcinką zadał ostateczny cios. Dla pomocnika Arsenalu była to trzecia bramka na tych mistrzostwach. W ćwierćfinale Anglia zagra z pogromcami polskiej reprezentacji – Francuzami.

Brazylia – Korea Południowa 4:1 (Vinicius 7’, Neymar 13’, Richarlison 29’, Paqueta 36’, Paik 76’)

Cały piłkarski świat wstrzymał oddech, gdy przekazano niepokojące wieści na temat stanu zdrowotnego Pele. Legendarny brazylijski piłkarz trafił do szpitala z powodu infekcji płuc i zmagania swoich następców musiał oglądać ze szpitalnego łóżka. Mecz Kanarków z Koreą Południową pokazał, że dziedzictwo Pelego będzie godnie kontynuowane. Podopieczni Tite już w 7. minucie wyszli na prowadzenie. Po oskrzydlającej akcji Raphiny, futbolówka trafiła wprost pod nogi Viniciusa, który pewnym strzałem pokonał bramkarza Korei. Sześć minut później, sędzia podyktował rzut karny dla Brazylii; piłkę na jedenastym metrze ustawił Neymar, a następnie lekkim uderzeniem zabawił się z bramkarzem rywali. Canarinhos w pierwszej połowie byli definicją wyrażenia joga bonito, bowiem wich graniu na jeden kontakt, wymienności pozycji i technice użytkowej można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Potwierdził to Richarlison w 29. minucie, gdy na dwudziestym metrze boiska zatańczył z koreańskim obrońcą, po czym zgrał piłkę do Thiago Silvy, a ten oddał mu prostopadłym podaniem na wolne pole. Napastnik pięciokrotnych mistrzów świata finezyjnym strzałem dopisał do swojego dorobku trzeciego gola. Brazylijczycy jeszcze przed przerwą zdołali strzelić kolejnego gola. W 37. minucie Vinicius dziubnął piłkę nad głowami obrońców, ta dotarła wprost na głowę Paquety, który uderzeniem z woleja wyprowadził swój zespół na czterobramkowe prowadzenie. W drugiej połowie piłkarze reprezentacji Brazylii zwolnili tempo i do głosu doszli reprezentanci Korei. Próby zaskoczenia Alissona strzałami z dystansu przyniosły oczekiwany efekt w 76. minucie, gdy zza pola karnego uderzył Paik Seung-Ho. Tygrysy Azji pożegnały się z mundialem, wyrównując trzeci najlepszy wynik w historii ich występów na mistrzostwach świata.

Japonia – Chorwacja 1:1 (1:3 k.)  (Maeda 43’; Perisic 55’)

W pięćdziesiątym trzecim meczu mundialu w Katarze nieoczekiwany zwycięzca grupy E podejmował wicemistrzów świata; reprezentację Chorwacji. Mimo iż w początkowej fazie spotkania żadnemu z zespołów nie udało się zdobyć bramki, to kibice z pewnością nie mogli narzekać na jego przebieg. Widowisko było wyrównane i oba zespoły kreowały sobie sytuację, tworząc zagrożenie w polu karnym przeciwników. Jako pierwszy w 43. minucie Daizen Maeda umieścił futbolówkę w siatce po perfekcyjnie wykonanym stałym fragmencie gry. Jednak zawodnicy z kraju kwitnącej wiśni długo nie cieszyli się prowadzeniem, ponieważ w 55. minucie wyrównanie Europejczykom dał Ivan Perisic po doskonałym strzale głową. Dziewięćdziesiąt minut podstawowego czasu gry nie wyłoniło zwycięzcy, więc po raz pierwszy na tych mistrzostwach piłkarze musieli spędzić na boisku dodatkowe 30 minut. Warto wspomnieć, że była to czwarta dogrywka Chorwatów w ostatnich pięciu meczach fazy pucharowej mistrzostw świata. Jednak i ona nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc o awansie zadecydował konkurs rzutów karnych, których największym bohaterem został zdecydowanie Dominik Livakovic. Chorwacki bramkarz trzykrotnie udaremnił zamiary niebieskich samurajów, dając tym awans do dalszej fazy rozgrywek swojej reprezentacji.

Maroko – Hiszpania 0:0 (3:0 k.)

Oglądając to spotkanie, można było odnieść wrażenie, że drużyna Hoalida Regragui’ego konsekwentnie realizowała plan, który przed spotkaniem sobie ułożyła. Od pierwszych minut Lwy Atlasu dzielnie broniły dostępu do swojej bramki i nie pozwalały Hiszpanom na żaden atak. Marokańczycy dzięki swojej dobrej postawie w obronie sprawili, że ekipa Luisa Enrique pierwszy celny strzał na bramkę oddała dopiero w 54. minucie meczu. Podczas pierwszej połowy to reprezentacja Maroka dyktowała warunki, nieustępliwie broniąc dostępu do swojej szesnastki. Hiszpanie, pomimo że kreowali grę, nie byli w stanie znaleźć sposobu na pokonanie dobrze broniącego Yassine Bono. W drugich czterdziestu pięciu minutach obraz gry nie uległ zmianie. Bezradna w tym spotkaniu, La Furia Roja szukała sposobu na otwarcie wyniku, a Marokańczycy konsekwentnie bronili bramki. Podstawowe dziewięćdziesiąt minut nie wyłoniło która z drużyn zagra w ćwierćfinale tegorocznych Mistrzostw Świata, skutkiem czego po raz drugi na tym turnieju byliśmy świadkami dogrywki. Podczas dodatkowych trzydziestu minut, drużyna z Afryki pokazała zupełnie inne oblicze. Od razu ruszyła do ataku poszukując gola. Najlepszą okazję do tego miał Walid Cheddira, jednak uderzył wprost w bramkarza. W końcówce dogrywki, Hiszpanie mogli zapewnić sobie awans rzutem na taśmę, jednak piłki meczowej nie był w stanie wykorzystać Pablo Sarabia. W 123. minucie Hiszpan oddał strzał na bramkę Yassine Bono, ale futbolówka tylko otarła się o słupek. Po dodatkowych trzydziestu minutach, na tablicy wyników wciąż widniał rezultat 0:0, dlatego to rzuty karne musiały rozstrzygnąć, która z drużyn awansuje do najlepszej ósemki turnieju. W konkursie jedenastek lepsze okazały się Lwy Atlasu, trzykrotnie pokonując Unaia Simona. Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego niespodziewanie zmarnowała wszystkie swoje próby i sensacyjnie pożegnała się z Mundialem.

Portugalia – Szwajcaria 6:1 (Ramos 17’, 51’, 67’; Pepe 33’; Guerreiro 55’; Akanji 58’; Leao 90+2’)

Portugalia pokazała swoją moc w starciu z mocnym rywalem. Wiele wskazywało na to, że zobaczymy wyrównane spotkanie. Nic bardziej mylnego, ekipa z Półwyspu Iberyjskiego od początku zdominowała mecz. W pełni kontrolowała środek pola co przełożyło się na dwubramkową przewagę przed drugą połową. Po przerwie obraz gry się nie zmienił, Portugalczycy grali swoje. Goncalo Ramos zaliczył pierwszego hat – tricka na tym Mundialu. Szwajcaria strzeliła bramkę honorową za sprawą Akanjiego, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki po błędzie defensywy rywala. Gdy na boisku pojawił się Cristiano Ronaldo można było spodziewać się kolejnych goli. Niestety dla kibiców Portugalii CR7 nie wpisał sie na listę strzelców, po jego wejściu zrobił to Rafael Leao dobijając Szwajacarów w doliczonym czasie gry. Drużyna Rossocrociati żegna się z Mistrzostwami Świata w nie najlepszym stylu. Ekipa Fernando Santosa zagra w ćwierćfinale z Maroko.

Grafika wyróżniająca – Patrycja Adamczyk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *