Tematy społeczne

„Czuję jakbym była we śnie – choć zważywszy na sytuację raczej w koszmarze” – rozmowa z Anheliną Tsapar

Anhelina Tsapar jest 19-letnią Ukrainką. Do naszego kraju przyjechała mając 17 lat, aby
uczyć się w polskiej szkole, a obecnie jest studentką pierwszego roku dziennikarstwa. Po
wybuchu wojny na Ukrainie cała jej rodzina została w rodzimym mieście, podczas gdy ona
została w Lublinie.

Aleksandra Żałobniak, Coś Nowego: Z jakiego regionu Ukrainy pochodzisz?
Anhelina Tsapar: Pochodzę z zachodniej Ukrainy, jest to region Chmielnicki. Kiedy byłam
mała mieszkałam na wsi, ale po skończeniu 15 lat przeprowadziłam się do miasta i teraz
mieszkam w mieście Chmielnicki.

Fotografia
Fot. Martyna Sznytko

AŻ, CN: Jak wygląda sytuacja w tym regionie?
AT: Jak w każdym mieście w zachodniej części Ukrainy czuć ciągłe napięcie. Niedaleko naszego
domu zostało zbombardowane lotnisko. Poza tym na razie jest stosunkowo spokojnie, nie licząc
ciągłych sygnałów alarmowych. Sygnały słychać codziennie. Ostatnio rozmawiałam z mamą i
mówiła, że jest ich mniej. W porównaniu do dnia, w którym wybuchła wojna, ich ilość się
zmniejszyła i wydaje mi się, że sytuacja się powoli poprawia.
AŻ, CN: Jak wygląda Twój kontakt z rodziną. Macie problemy z łącznością?
AT: Na początku kontaktowaliśmy się z rodziną przez aplikację Viber, niestety były spore
zakłócenia i rozmowy były przerywane. Zaczęliśmy się kontaktować przez Telegram lub po
prostu dzwonię do rodziców przez telefon (wielu operatorów sieci telefonicznych utworzyło
możliwość bezpłatnych połączeń na Ukrainę – przyp. red.) i wtedy zazwyczaj nie ma żadnych
zakłóceń. Widzę ich przez kamerę i mam pewność, że wszystko jest w porządku.
AŻ, CN: Jak w ogóle odnajdujesz się w tej sytuacji?
AT: Jest to dla mnie trudny czas, szczególnie, że jestem tutaj, w Polsce, a cała moja rodzina na
Ukrainie. Świadomość tego, że normalnie studiuję a ludzie tam żyją w ciągłym strachu o swoje
życie jest dla mnie wciąż niepojęta. Myślę, że dla każdego Ukraińca jest to bardzo trudna
sytuacja. Czasem próbujemy zająć się czymś żeby nie myśleć o tym koszmarze, ale nie jest łatwo.
AŻ, CN: Jaka była twoja pierwsza myśl gdy dowiedziałaś się o wybuchu wojny?
AT: To wszystko zaczęło się nad ranem, w godzinach około czwartej, piątej rano. Od razu
pomyślałam: Czy moja rodzina jest bezpieczna? Natychmiast zadzwoniłam do mamy. Na samym
początku, kiedy zaczęła się wojna i razem ze znajomymi oglądaliśmy co tam się dzieje,
odczuwałam wewnętrzny ból. Nie mogłam w to uwierzyć, chciało mi się płakać. Teraz minął już
ponad miesiąc i mimo, że nadal jest to sytuacja tragiczna uczucia się zmieniają. Można
powiedzieć, że w pewnym sensie zaczynam się przyzwyczajać do tej sytuacji, chociaż
oczywiście nie można jej bagatelizować, ani przejść z nią do porządku dziennego. Czasem gdy
oglądam relacje z Ukrainy wręcz nie wierzę, że to dzieje się naprawdę. Czuję jak bym była we
śnie – choć zważywszy na sytuację raczej w koszmarze.
AŻ, CN: Sytuacja jest bardzo trudna, ale czy przeszło ci przez myśl żeby wrócić na
Ukrainę?

AT: Chciałabym wrócić, jednak nie wiem jakby to wyglądało. Wiem, że jest możliwość
wyjechania jednak nie wiem jak wyglądałby powrót i czy mogłabym wrócić bez problemu.
Słyszałam, że ludzie na granicy stoją nawet po 5 dni, więc byłoby to spore obciążenie. Jeżeli
chodzi o strach, to mogę powiedzieć, że go nie odczuwam. Nie wiem dlaczego tak jest, ale po
prostu nie czuję strachu myśląc o powrocie. Boje się o swoją rodzinę i czuję, że muszę tam
pojechać i spróbować coś zrobić. Jeżeli to się nie uda to chciałabym pomagać stąd, z Polski.
AŻ, CN: Skąd czerpiesz informacje o aktualnej sytuacji w Twoim kraju?
AT: Zarówno ja, jak i moi znajomi sprawdzamy informacje wyłącznie w rzetelnych i pewnych
źródłach. Czytamy to, co zamieszcza nasz prezydent w mediach społecznościowych oraz
informacje z najpewniejszych ukraińskich kanałów, na przykład TCH. Wiem, że nie możemy
wierzyć we wszystko co widzimy w Internecie. Zdarzyło mi się przeglądać zdjęcia, które opisane
były jako relacja z tego co się obecne dzieje, a w rzeczywistości były zrobione rok temu. Jest to
propaganda, która ma wzbudzać strach i wprowadzać zamęt. Zarówno w Polsce, jak i w Ukrainie
często pojawiają się fake newsy i panuje dezinformacja.
AŻ, CN: Wcześniej wspomniałaś, że bardzo chcesz pomagać będąc w Polsce. Angażujesz się w jakieś akcje pomocowe lub wolontariat?
AT: Tak, oczywiście. Wcześniej byłam wolontariuszem na Dworcu Głównym PKS, a teraz
zaczęłam pomagać w Caritasie i na tym głównie się skupiam. W Caritasie organizujemy paczki
dla uchodźców, pomagamy ludziom w codziennych sprawach, takich jak połączenie karty
telefonicznej z Polskim numerem. Pomagamy znaleźć miejsca, w których można kupić konkretne
rzeczy, pomagamy w szukaniu mieszkań i noclegów dla potrzebujących. Wcześniej, jako
wolontariusz na PKS-ie, pomagałam głównie jako tłumacz. Wtedy miałam kontakt z ludźmi,
którzy przyjechali bezpośrednio z granicy. Roznosiliśmy ciepłe posiłki i napoje, rozdawaliśmy
suchy prowiant i artykuły higieniczne. Pomagaliśmy w meldowaniu się i szukaniu noclegów oraz
w znalezieniu transportu w dane miejsce. Oczywiście znam język ukraiński, dlatego jest mi
łatwiej. Często po prostu rozmawiam z tymi ludźmi; uważam, że to również pomoc.
AŻ, CN: Jak odbierasz zachowanie Polaków w stosunku do siebie i do swoich rodaków?
AT: Jestem już w Polsce kilka lat i właściwie zawsze otaczali mnie sami dobrzy ludzie. Nie
wiem jak to się stało. Mama zawsze powtarzała mi żeby być bardzo ostrożnym, bo to nowy kraj –
wszystko jest nowe. Przyjechałam tu sama, bez rodziny, znajomych i to normalne, że wielu
rzeczy się bałam. Na całe szczęście trafiłam na bardzo miłych ludzi. Wiem, że moje koleżanki
miały nieprzyjemne sytuacje ze względu na swoje pochodzenie, natomiast mnie to nigdy nie
spotkało. Teraz jest podobnie, widzę ile ludzi pomaga uchodźcom; wspierają ich finansowo,
przynoszą potrzebne rzeczy, a nawet przyjmują Ukraińców pod swój dach. Myślę, że ta cała
sytuacja bardzo nas zjednoczyła.
AŻ, CN: Co będzie dalej?
AT: Ukraina na pewno wygra. Wcześniej czy później dobro zwycięży zło. Chciałabym jeszcze
powiedzieć, że jestem bardzo wdzięczna za tak wielką pomoc ze strony Polaków. W imieniu
swoim i wszystkich Ukraińców chciałabym bardzo podziękować. Robicie to bezinteresownie i
traktujecie nas jak swoich. Polska to trochę taka starsza siostra Ukrainy, która pomaga w tak
trudnej sytuacji. Nigdy tego nie zapomnimy!

Fot. Martyna Sznytko

Aleksandra Żałobniak

Studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej, miłośniczka powieści kryminalnych oraz fanka piłki nożnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *