KulturaMuzyka

Juicy Melodiezz #2

Wiem, wiem – felieton powinien (zgodnie z zapowiedzią) pojawić się wczoraj. Na swoje wytłumaczenie powiem, że „regeneracja po festiwalu Pol’and’Rock trochę się przedłużyła”. Za to z pewnością mogę rzec, że było warto. Ale nie jestem tutaj po to, żeby się tłumaczyć, więc bez zbędnych wstępów – zaczynajmy!

Parkway Drive – Prey

Skoro już przy Woodstocku jesteśmy (tak, ten błąd popełniam specjalnie, gdyż uważam, że bardziej oddaje on duszę festiwalu) – coś z tegorocznych wykonawców na dużej scenie. „Prey” to bardzo „energetyczny”, metalcore’owy kawałek. Trzeba przyznać, że zdecydowanie jest on ponadczasowy. A usłyszenie tego na żywo – bezcenne. Do teraz odchorowuję zdarte gardło.

The Qemists – Run You

Cofnę się myślami do roku 2017-go – czyli znowu Woodstock, tym razem również z nazwy. Wtedy to przed publiką na Kostrzyńskim festiwalu po raz drugi zagrali The Qemists. Energia i motywacja jaką za sobą niesie  „Run You”, ale też cała reszta ich twórczości – jest nie do opisania. Za przyrównanie ich do chociażby „The Prodigy” zostałbym raczej okrzyknięty muzycznym bluźniercą, ale jedno trzeba przyznać – takie zestawienia się pojawiają (zapewne nie bez powodu).

Machine Gun Kelly – el Diablo

Powiem szczerze – od czasu wypuszczenia razem z Waka Flocka Flame’m „Wild boya” żaden z jego utworów nie przypadł mi do gustu na tyle, żebym słuchał go w wolnych chwilach dla przyjemności. Tym bardziej zostałem pozytywnie zaskoczony, kiedy moim uszom ukazał się wiejący stylem rapowy banger. MGK – robisz to dobrze. Oby więcej takiej muzyki, a ten przystojny blondynek z pewnością zapełni moje playlisty.

No_4mat – 1992

Muzyczne ecstasy. Tak właśnie nazwałbym to, co robi No_4mat. „1992” zapewnia wirtualną podróż do (w bardzo przystępny sposób) przekolorozywanej przeszłości. Tęsknota za tymi cudownymi czasami, w których nawet się nie było mnie na świecie – to jest to.  Piękny, spokojny, oldschoolowy trance. Na Youtube’ie dostępna wersja z klimatycznym „klipem” z jakiegoś rave’u.

Pierre x Carti – Switching Lanes 

Na koniec mały wyciek, dlatego jeśli komuś to nie pasuje – radzę pominąć. Chillowy, cloud rapowy utwór. Klimat troszkę „XO Tour’owy”. Tym niemniej, bardzo przyjemnie się tego słucha. Idealny na nocny trip autem albo luźną posiadówkę ze znajomymi.

Student dziennikarstwa, muzyk i marzyciel. Coraz śmielej sięgam po swoje cele, kierując się głównie człowieczeństwem. Pasjonat muzyki różnych gatunków - głównie rapu, który również tworzę. Szukam swojego miejsca w świecie i własnego "ja". Entuzjasta psychologii, psychiatrii i kwestii dbałości o zdrowie psychiczne - zarówno zapobiegawczo jak i terapeutycznie. Pomieszany introwertyk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *