Gość Coś Nowego

„Tworzymy z miłością do… miłości”- rozmowa z Anną Jakuszko

Anna Jakuszko to absolwentka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Prowadzi firmę A jak? A tak studio oraz Ślubny kącik A jak? A tak studio. Jest fotografem oraz realizatorem filmowym. Jej prace obejrzało już wiele tysięcy osób. Nominowana do nagrody „Orły branży ślubnej 2020”.  Prowadząc firmę zrzesza fotografów, którzy pod nazwą A jak? A tak studio, mogą współtworzyć cuda. Dziś postanowiła odpowiedzieć na kilka pytań i przekazać cenne informacje, które każdemu mogą przydać się w życiu.

Kuba Powałka: Aniu, nie mogę nie zacząć od pytania, które jest kwintesencją całej naszej rozmowy. Jesteś właścicielką firmy fotograficznej A jak? A tak Studio, która bardzo dobrze prosperuje. Pod postami w mediach społecznościowych dostajesz wiele pozytywnych komentarzy, które fenomenalnie ukazują to, że poziom wykonywanych przez ciebie usług stoi na najwyższym poziomie. Czy byłabyś kiedyś w stanie pomyśleć, że dojdziesz aż tak wysoko? Że twoje prace będą chwalone i oglądane przez tysiące osób?

fot. Jakub Powałka Fotografia

Anna Jakuszko: Bardzo mi miło, że mówisz takie ciepłe rzeczy. Cieszę się, że po raz kolejny mogę rozmawiać ze studentami KUL-u o ciekawych rzeczach. Czy kiedykolwiek myślałam, że dojdę tak wysoko? Ja jeszcze nie zaszłam wysoko, to nie są jeszcze szczyty moich marzeń, a przede wszystkim możliwości i ja doskonale o tym wiem. Wiem, ile mi jeszcze brakuje do tego co chce jeszcze osiągnąć, a nawet jeżeli kiedyś przyjdzie ten moment, bo na pewno kiedyś to osiągnę, to wiem, że będę szukała dalej i że będę dalej chciała się rozwijać. Więc szczerze mówiąc, ja doskonale wiedziałam, że mniej więcej w tym okresie czasu, mniej więcej na tym poziomie będę i właśnie o to chyba chodzi w biznesie; w budowaniu tego biznesu i tworzeniu tej strategii biznesowej.

 KP: Jesteś fotografem oraz realizatorem filmowym w swej firmie. Czy ciężko jest połączyć te dwa zadania? 

 AJ: Osobiście – nie jest ciężko połączyć roli fotografa z rolą filmowca. Tylko to jestem ja. Już dawno wiedziałam, że chcę robić zdjęcia oraz filmy, dlatego jestem w tym i daje mi to ogromną radość, a przede wszystkim środki utrzymania. Tak naprawdę jestem za tym, żeby każdy trzymał się w życiu tego co lubi i co sprawia mu radość oraz w czym jest po prostu dobry. Jeżeli czegoś nie lubi to lepiej, żeby tego nie robił, bo nigdy nie będzie w tym dobry. To tak trywialnie brzmi, ale taka jest prawda. Prędzej czy później znudzi ci się myślenie w niedzielę wieczorem, że Boże, jutro poniedziałek, co ja mam z tym zrobić, nienawidzę swojej pracy. Skoro spędzasz około 60% w przeciągu dnia na byciu w pracy – bo przecież musisz tam dojechać i wrócić – to szkoda to robić ze skwaszoną miną. Jeżeli ktoś lubi robić zdjęcia i też odnajduje się w filmowaniu, to nie mam nic przeciwko. Uważam, że to sprawi mu ogromną radość. Jedyna trudność, którą zauważyłam u siebie to to, że będąc w roli filmowca w danym dniu, muszę zacząć dzień od ujęć filmowych. Przeglądam sobie filmy na YouTube, patrzę, jak coś można zmontować, przygotowuje swoją głowę do pracy z filmem, bo jednak na film patrzy się inaczej niż na zdjęcia.

 KP: Jakie podobieństwa oraz różnice dostrzegasz pomiędzy tymi dwiema stronami?

AJ: Tego jest ogrom i nie chciałabym tutaj rozmawiać o tym, że sprzęt się różni, ceny są inne czy można chodzić na różne szkolenia. Wszyscy o tym wiedzą. Prawda jest taka, że nie mówi się o trzech podstawowych rzeczach, które moim zdaniem stanowią podstawę do pracy gdziekolwiek; nie tylko jako fotograf czy filmowiec – chociaż to jest mi najbliższe i o tym chciała bym opowiedzieć. Przyda się to również na wszelkich polach, zarówno prywatnych jak i zawodowych. Główne podobieństwo w byciu zarówno fotografem jak i filmowcem to sumienność. Musimy przygotowywać się do swojej pracy bardzo długo, bo to nie jest tak, że idziesz na plan filmowy albo na plan zdjęciowy i wykonujesz wszystko spontanicznie. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Trzeba przeglądać różne strony, szukać inspiracji, popatrzeć sobie na tych ludzi jeszcze raz, spotkać się z nimi wcześniej, porozmawiać o tym co lubią, a czego nie. Jaki plener im odpowiada, poszukać tego pleneru. To są naprawdę godziny przygotowań, do przykładowej godzinnej lub dwugodzinnej sesji. Kolejna rzecz to cierpliwość. Jest to cecha, którą zarówno filmowiec jaki fotograf powinien w sobie mieć, bo nie wszystko zawsze wyjdzie ci za pierwszym razem, o czym doskonale wiedzą fotografowie, którzy zajmują się sesjami produktowymi. Czasem potrzeba nawet trzech godzin na to, aby na przykład woda kapnęła na pierścionek w odpowiedni sposób. Musisz o to zadbać i się nie poddawać, bo jeżeli nie będziesz cierpliwy to niestety ciężko będzie ci znaleźć spokój z tym zawodzie. Wyobraź sobie również taką sytuację, że jesteś w filmowcem, montażystą również. Jesteś na planie filmowym robisz świetny materiał. Piękne słońce, cudowni młodzi no warunki idealne. Siadasz do komputera masz to już w perspektywie. W głowie dudni ci, że spędzisz nad tym 6 godzin, nienawidzisz tego; siadasz do montażu i co? Nagle się okazuje, że z zaplanowanych sześciu godzin rodzą się 3 tygodnie, dead-line już dawno za tobą, a ty jesteś zdenerwowany i lądujesz przed 40-stką na SOR-ze z zawałem. No bez sensu, więc musisz po prostu być cierpliwy, również do montażu czy do obróbki filmowej. Kolejne podobieństwo to rzeczowość i tutaj nikogo tym nie zdziwię, bo jesteś rzeczowy zarówno zawodowo jak i prywatnie. W kontaktach z ludźmi też musisz być rzeczowy. W swojej pracy również musisz być rzeczowy. Filmowiec i fotograf mają obowiązek być właśnie rzeczowym. Musi być dobrze przygotowany do swojej pracy mieć zaplecze tego doświadczenia, które przez lata skrzętnie pielęgnuje i po prostu musi umieć to przekazywać dalej i rozwijać się w tym. Musi być konkretny. Nie ma dobrego ujęcia filmowego bez twardej ręki, nie ma dobrego zdjęcia bez przygotowania, bez dobrego sprzętu, bez twojej otwartej głowy, bez zaangażowania. Ty sam musisz wiedzieć co robisz. Przede wszystkim musisz mieć wiedzę i potrzebę odkrywania. Uczenia się. Powinieneś też mieć otwartą głowę na pomysły, ale i krytykę – tę konstruktywną rzecz jasna.

KP: Różnic jest więcej?

AJ: Oprócz różnic praktycznych jakimi są sprzęt czy parametry ustawień, ta najważniejsza różnica tkwi tak naprawdę w człowieku, który się tym zajmuje. Tak jak już ci na samym początku powiedziałam, głównym problemem jest to, że jeżeli danego dnia realizuję film i jestem filmowcem, to od rana oglądam filmy. Już na od początku dnia nastawiam moją głowę do pracy na filmie i do myślenia kadrami filmowymi, bo nie jest sztuką, by natrzepać ujęć, które totalnie nie będą do siebie pasowały i będzie ich tyle, że zwariujesz przy montażu czy przy samej selekcji; sęk tkwi w tym, żeby wiedzieć co z czym połączyć, żeby dało to określony efekt. Musisz więc myśleć o robieniu filmu przed wyjściem z domu. W filmie bardzo ważny jest dźwięk, ciągłość, montaż. Zanim zrobisz zdjęcie, wcześniej musisz wiedzieć, co chcesz potem w obróbce z nim stworzyć, jak to pociągnąć dalej, czy to wszystko będzie współgrać – przede wszystkim z ludźmi bądź fotografowanymi obiektami. Tak samo jak z filmem, robiąc dane ujęcie musisz wiedzieć, jak na nim będziesz pracował w montażu. Jaki efekt chcesz uzyskać. Jeżeli jest to reklama, musisz porozmawiać z właścicielem danej firmy – jaki efekt tą reklamą chce uzyskać, co ma w ogóle na celu puszczenie tej reklamy. Robienie filmu to misja, tak samo jest ze zdjęciami. Fotografie też o czymś mówią, ale zdjęcia w danym chociażby reportażu ślubnym nie mogą być kompletnie ze sobą niepołączone, więc główną różnicą jest to, że musisz zastanowić się, co chcesz uzyskać i w jaki sposób. I wtedy nastawiasz się na robienie danych ujęć. Robiąc film myślisz o dialogach, dźwięku, o tym jak pada światło, żeby fajnie ci rozmyło, dało jakiś nastrój. Myślisz czy dane ujęcie z planu zmontuje się z kolejnym, gdzie na przykład widać detal, gdzie męska dłoń przesuwa się delikatnie po plecach młodej. I to jest romantyczne, ale samo ujęcie tej dłoni, nie będzie w ogóle współgrało z niczym, jeżeli dasz je odrębnie. W fotografii tak nie ma. Fotografia bazuje na niedopowiedzeniu; to niedopowiedzenie może być piękne, jeżeli się to umiejętnie zrobi. Reportaż musi być wcześniej przemyślany. Kolejny argument za tym, że pracę filmowca i fotografa można połączyć; ten i ten myśli obrazami, ten i ten przygotowuje się do swojej pracy. Myśli jak to będzie zmontowane czy przerobione. Z pozoru różnica staje się czymś wspólnym, co oznacza, że potwierdziłam regułę – to znaczy, że się da. Główną różnicą jest po prostu sposób przekazu.

 KP: Jednym z powodów, dla którego chciałem z tobą porozmawiać jest fakt, że jesteś absolwentką Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jak oceniasz ten czas? Czy był on dla ciebie jakimś ukierunkowaniem czy wręcz przeciwnie, idąc na studia miałaś już jasno skonkretyzowane plany związane z przyszłością?

AJ: Tak naprawdę jak większość z nas w wieku osiemnastu czy dziewiętnastu lat, po maturze mało wiedziałam o tym, co chcę robić w życiu. Wiedziałam tylko, że chcę pisać. Rodzice namawiali mnie na studia prawnicze, bo dobrze zdałam maturę, więc złożyłam dokumenty na prawo do Warszawy, ale też po cichu liczyłam na to, że dziennikarstwo na KUL-u mnie przyjmie, bo przecież to było moje marzenie. Chciałam pisać piękne eseje, opowiadania. Wchodzę któregoś poranka na swoją stronę i okazuje się, że Warszawa wita mnie z otwartymi ramionami. Poinformowałam o tym rodziców, którzy obrazili się na mnie tydzień później, bo okazało się, że wybrałam dziennikarstwo na KUL-u. I w ten sposób właśnie zaczęła się moja przygoda z dziennikarstwem. Żałowałam tego bardzo po pierwszym roku i pamiętam, jak któregoś wieczoru idąc do pracy pomyślałam, że to chyba był zły wybór i chyba będzie trzeba pojechać do rodziców i powiedzieć, że mieli rację. Ale nie zrobiłam tego. Poszłam do pracy i okazało się, że jak wychodziłam nad ranem to był nowy dzień i nowe możliwości oraz świeża głowa. Bardzo dobrze, że tak się stało, bo na drugim roku spotkałam pewną osobowość. Cudowną kobietę, mgr Sławek-Czochrę – którą serdecznie pozdrawiam – i ona pewnie nawet tego nie podejrzewa, że to ona nadała sensu mojej drodze w przyszłości. Mieliśmy kiedyś temat do zrealizowania, który polegał na przedstawieniu jakiejś formy przekazu o sztuce ulicy. Ja wybrałam  graffiti i nie chciałam tego zrobić tak jak wszyscy; siąść do komputera i napisać kilka słów o tym, jakie piękne graffiti mamy w Lublinie. Zamiast tego wzięłam od taty cyfrówkę i poszłam w miasto. I tak oto spędziłam w sumie tydzień na zebraniu materiałów. Pamiętam, że przygotowałam około 15-minutowy film o graffiti. Ten film był tak beznadziejny, ale mimo wszystko byłam bardzo sowicie pochwalona za ten film na forum całej grupy. Do końca życia zapamiętam tę dumę i swobodę w środku, bo wtedy poczułam, że będę filmowcem. Ja nie będę pisać, ja będę filmowcem. Chwilę później trzeba było wybierać specjalizacje, więc wybrałam specjalizację filmową. Wtedy poznałam doktor Joannę Sosnowską, profesora Jacka Dąbałe i magistra Roberta Furmańczuka – te osobowości kompletnie mnie zmiotły! Gdyby nie moja zawziętość i ich upór, żeby zrobić ze mnie człowieka, to nie wiem czy bym się zajmowała dzisiaj tym, czym się zajmuje. Pamiętam jak z magistrem Furmańczukiem mieliśmy zajęcia, które dotyczyły realizacji i montażu filmowego. Kompletnie nie rozumiałam niczego o czym on mówił.  Chciał nas nauczyć i tak bardzo się starał, aby przekazać nam wiedzę, lecz ja tego nie pojmowałam, więc zostawałam pomiędzy zajęciami na przerwie. Wychodziliśmy na dwór i rozmawialiśmy o tym. Dyskutowaliśmy, ja mu zadawałam pytania. A dlaczego tak jest i jak to jest możliwe, że można zarabiać; w jaki sposób i jak to zmontować, żeby to wyglądało dobrze. On z wielką cierpliwością i chęcią odpowiadał mi na te wszystkie pytania, za co jestem mu ogromnie wdzięczna, bo sama nie byłam w stanie tego na tamtym etapie mojego życia zrozumieć. Pani Joasia Sosnowska przygotowywała mnie do obrony licencjatu oraz magistra. Wybrałyśmy temat o polskich filmach nominowanych do Oscara. Przepięknie mnie przez to przeprowadziła, kibicowała mi i dzięki temu, że mogliśmy towarzyszyć jej w TVP na praktykach, dowiedziałam się, że można z filmu wyciągać więcej. Można pokazywać coś ważnego, można udzielać się społecznie, można przedstawiać się na wiele pięknych sposobów. Najlepsze na koniec – profesor Dąbała. Spotkałam go nawet niedawno na jednej z moich realizacji. Robiłam reklamę w pewnym miejscu w Lublinie i tak sobie szczerze porozmawialiśmy o tym, jak wyglądały studia, co z nich wyniosłam.

 KP: Czyli warto być na tych studiach.

AJ: Wspomniałam pewną anegdotę z nim związaną. Egzaminował mnie z pracy prezentera telewizyjnego. Do przygotowania mieliśmy krótką informację do przeczytania. Przeczytałam, dostałam piątkę, po czym Pan profesor powiedział: Z ciebie to by był dobry prezenter, z ciebie będą ludzie. I tak mi się to wbiło do głowy, że za każdym razem jak mam dosyć, to przypominam sobie, że profesor Dąbała powiedział, że będą ze mnie ludzie i wiecie co? Teraz to czytacie, jesteście na trzecim, czwartym, piątym, roku i myślicie sobie – co ona gada. Ja też nie widziałam czasami sensu w byciu na tych studiach. Siedzeniu tam, marnowaniu czasu, bo przecież socjologia mi się w życiu nie przyda albo podstawy psychologii. Spoko, no bo trzeba; trzeba przecież umieć rozmawiać z tymi ludźmi, ale ja nic więcej nie potrzebuję. Wcale nie!  Potrzebujesz wszystkich tych zajęć, nawet Biblii, bo to rozwija ciebie jako człowieka, świadomość świata, a przy tym też samego siebie. Odpowiadając na twoje pytanie, czy warto być na studiach – tak, warto. Mało tego; warto skończyć KUL, mówię to na własnym przykładzie. To tu spotkałam ludzi, którzy złapali mnie za rękę i poprowadzili i  oni nie zrobili tego tak dokładnie; Ania Jakuszko, chodź, ja ci pokażę, bo ty jesteś dobrym materiałem na filmowca. W dorosłym życiu też nikt nie złapię cię za rękę i nikt ci nie pokaże. Więc dlatego dobrze tu przyjść, spotkać tych ludzi i mieć otwartą głowę oraz być gotowym na to, by zostać filmowcem i fotografem.

 KP: W swej firmie zatrudniasz pewne grono osób. Jest jakaś różnica pomiędzy relacją TY a PRACOWNIK w pracy, a poza nią? Czy będąc na różnego rodzaju zleceniach utrzymuje się ta sama atmosfera co poza nimi?

A jak? A tak Studio

 AJ: Bardzo dbam o to, żeby ludzie, z którymi współpracuję, czuli się docenieni i czuli sens w tym, że są obok mnie, bo tak naprawdę otaczam się wspaniałymi ludźmi, którzy współtworzą razem ze mną Ślubny kącik A jak? A tak studio oraz A jak? A tak Studio. Tak naprawdę my współpracujemy. Nie jesteśmy w relacji pracodawca czyli szef, szefowa i pracownik. To są ludzie, z którymi ja działam, tworzę. Słuchamy się nawzajem. My po prostu się lubimy. Czasami jak zabieram realizatorów na wesele pod moim nazwiskiem, pod nazwą mojej firmy, spędzamy ze sobą dużo czasu. Jest to nawet jedenaście do dwunastu godzin. Cały ten dzień jesteśmy ze sobą. Musimy się lubić, bo jeżeli ludzie się nie lubią to będą się na siebie denerwować, a jeżeli wkurzają się na siebie to niczego dobrego nie zdziałają, bo będą tam za karę. Ja nie chcę, żeby ludzie tworzyli piękne rzeczy za karę; ja chcę, żeby oni cieszyli się tym, co współtworzą, na co razem mają wpływ i gdzie widzą tego sens i przede wszystkim są dobrze za to wynagrodzeni. Tak naprawdę nikt nie żyje dla samej idei. Każdy ma rachunki do płacenia. Więc jeżeli człowiek ma dobrze z tobą grać, to musisz go traktować fair. Takie jest moje założenie i widzę, że jeżeli my się lubimy, traktujemy fair, jesteśmy względem siebie w porządku, to ta partnerska zależność między sobą pięknie się uzupełnia. To też przekłada się na jakość twojej usługi – przynajmniej w naszym przypadku tak jest, że widzę jak każda z tych osób dokłada coś dobrego do tej firmy i każda z tych osób zwyczajnie chce w niej być

 KP: Oprócz realizacji ślubnych, za które twoja firma została nominowana do nagrody w plebiscycie „Orły Branży Ślubnej 2020”, tworzysz również wideo oraz foto-reklamy dla różnych firm. Wykonujesz komercyjne oraz niekomercyjne sesje zdjęciowe i nie tylko. Na twoich profilach można dostrzec, że zdarzało ci się również współpracować z kilkoma gwiazdami; Kękę, Paluch, Kali, Farben Lehre czy The Analogs – opowiedz o wrażeniach, jakie odczuwasz po pracy z takimi znanymi osobistościami. Czy dzięki tym imprezom wyniosłaś jakieś cenne doświadczenie?

 AJ: Głównym cennym doświadczeniem, jakie wyniosłam z pracy na koncertach to to, że człowiek jest człowiekiem i że trzeba go traktować w porządku i wtedy on będzie w porządku w stosunku do ciebie. Wiesz, jak już robisz którąś realizację z rzędu to widzisz, że ci ludzie też są w pracy tak samo jak ty, i że macie się traktować po partnersku i tak też było w moim przypadku.

 KP: Na zakończenie chciałbym cię prosić o jedną rzecz. Powiedz mi, co możesz polecić osobom, które również podzielają pasję fotograficzną i filmową, a które nie wiedzą od czego zacząć. Zdradzisz nam jakąś receptę, jakiś złoty środek?

 AJ: Tak naprawdę ciężko jest cokolwiek polecić. Nie ma takiego złotego środka, dzięki któremu nagle staniecie się super fotografem albo w ogóle najlepszym filmowcem w Lublinie. Moim zdaniem trzeba otaczać się ludźmi, którzy podzielają również tę pasję. Trzeba być aktywnym w tym co się chce robić i robić tego dużo, żeby znaleźć w końcu swój styl i dojść do takiej jakości, której nie będziecie się wstydzić. Warto też szukać ludzi; szukać tych, którzy pokażą wam drogę, wytkną błędy, będą chcieli naprawdę was czegoś nauczyć, korzystać z warsztatów, które w Lublinie są darmowe, chodzić na spotkania ze znanymi osobami, uczęszczać na wystawy fotograficzne. To naprawdę pogłębia wiedzę i rozbudowuje ciebie jako twórcy i artysty, jakim w przyszłości chcesz być. Przede wszystkim musisz być w zgodzie z samym sobą i z innymi – to jest taka podstawa, która jest dobra zarówno na ścieżce zawodowej, jak i prywatnej. Tam, gdzie ty będziesz szczęśliwy, to też to szczęście będziesz mógł dawać innym. Moim zdaniem bycie dobrym fotografem i dobrym filmowcem właśnie na tym polega; na byciu fair ze sobą, że swoim światopoglądem, swoją wizją oraz sobą jako artystą i godzeniu tej cechy z innymi ludźmi, bo przecież z nimi się to robi i dla nich się to robi.

Jakub Powałka

Jestem studentem II roku Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Moją pasją jak i pracą jest fotografia i w tym kierunku staram się nieustannie rozwijać. Można mnie spotkać również z drugiej strony obiektywu - oprócz fotografii interesuje mnie również teatr, recytacja i muzyka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *