Felieton sportowyPiłka nożnaSport

Od bohatera do zera – przygoda Czesława Michniewicza za sterami reprezentacji Polski

Z reguły bohaterowie wraz z rozwojem akcji wspinają się na wyżyny, a nawet Himalaje swoich możliwości. W przypadku Czesława Michniewicza jest jednak zgoła inaczej. Z pozycji człowieka wynoszonego pod niebiosa stał się wrogiem publicznym numer 1, co dodaje pikanterii sytuacji to fakt, że na jego ostateczny selekcjonerski los wpłynęła sytuacja zza kulis w kadrze, a nie same wyniki.

Przedświąteczna gorycz Michniewicza

22 grudnia 2022 r. media, jak i cały kraj obiegła informacja o tym, iż PZPN nie przedłuży kontraktu z Czesławem Michniewiczem. Gdy wszystkich (przynajmniej w założeniu) objął świąteczny nastrój, były już szkoleniowiec musiał się pogodzić z przykrym dla niego komunikatem – utraty pracy. Michniewicz do końca łudził się, iż pozostanie na stanowisku selekcjonera, co z jednej perspektywy nie powinno dziwić, w końcu zrealizował wszystkie postawione mu cele, np. awans na MŚ w Katarze 2022, czy też utrzymanie reprezentacji w Dywizji A Ligi Narodów. Jednak gdy nieco zmienimy optykę na tę sytuację, popularny Czesiu nie miał podstaw do tego, aby liczyć na przedłużenie umowy przez związek, albowiem sam zainteresowany ewidentnie podpadł Prezesowi PZPN – Cezaremu Kuleszy, w tym całemu środowisku piłkarskiemu. Wynikało to przede wszystkim z przesłanek pozasportowych, przede wszystkim kwestii potencjalnych premii za MŚ, które Michniewicz miał rozdzielać członkom drużyny narodowej bez wiedzy Kuleszy.

Początki

Czesław Michniewicz został wybrany na stanowisko selekcjonera 31 stycznia w 2022 r. Wówczas nie brakowało negatywnych opinii odnośnie tego wyboru, chociażby z tego powodu, że trener niegdyś w ciągu dwóch lat wymienił 711 połączeń telefonicznych z szefem piłkarskiej mafii – Fryzjerem. Kiedy na jego pierwszej konferencji prasowej ten fakt wypomniał mu Szymon Jadczak (dziennikarz Wirtualnej Polski – przyp. red.) Michniewicz zapowiedział, że wytoczy mu proces w sądzie. Tak też uczynił, lecz później się z niego wycofano dla dobra drużyny narodowej. Na niekorzyść szkoleniowca wpływało też jego zwolnienie z Legii w 2021 roku, kiedy to Michniewicz nie był w stanie opanować szatni, jak i gry drużyny, którą w momencie opuszczenia zostawił w strefie spadkowej ekstraklasy. To jednak nie wpłynęło na Kuleszę i ten zdecydował się dać szansę polskiemu trenerowi za sterami kadry, zwłaszcza że ten ma łatkę wynikowca, a właśnie taki człowiek był potrzebny kadrze w tamtym momencie, gdy czekały ją baraże do mundialu w Katarze. Prezes Cezary Kulesza postawił Michniewiczowi klarowny cel – awans na MŚ. To zostało zrealizowane. Reprezentacja Polski w finale baraży ograła w Chorzowie Szwedów 2:0 i zdobyła bilet na katarski turniej. Był to dopiero drugi mecz za kadencji Michniewicza (debiutował w meczu towarzyskim rozgrywanym przeciwko Szkocji na wyjeździe, zakończonym wynikiem 1:1), a już na tyle istotny dla jej przyszłości. Nasz trener i jego podopieczni ten egzamin zaliczyli z wyróżnieniem i od tamtego momentu mogli przygotowywać się do mundialu, który wcześniej został poprzedzony meczami w ramach Ligi Narodów oraz towarzyskim spotkaniem z Chile. Początek polskiego Mourinho był na tyle dobry, że ten był porównywany do najwybitniejszych postaci, jak i bohaterów naszego narodu, w niedosłownym sensie stawiano mu pomniki.

Przygotowania kadry do mundialu łączone z walką o byt w dywizji A Ligi Narodów

Los i kalendarz chciały tak, iż przed MŚ w Katarze europejskie reprezentacje musiały rozegrać mecze w ramach Ligi Narodów. Polska reprezentacja w swojej grupie mierzyła się z Holandią, Belgią i Walią. Ostatecznie zajęła w niej trzecie miejsce, które pozwoliło jej utrzymać się w najwyższej dywizji tych rozgrywek, w dodatku zdołała zapewnić sobie pierwszy koszyk w losowaniu eliminacji do EURO 2024. W trakcie LN Polacy dwukrotnie pokonali Walię, po razie zremisowali i przegrali z Niderlandami oraz dwukrotnie ulegli Belgii. Jedna z porażek była szczególnie dotkliwa, chodzi o oczywiście o słynne 1:6 z podopiecznymi Roberto Martineza w Brukseli. To ta porażka, jak i 0:2 w Warszawie przeciwko Oranje przyczyniły się do podłamania i podważenia autorytetu polskiego selekcjonera zarówno wśród mediów, jak i kibiców. Skala porażek i gra były bolesne, niemniej Michniewicz powierzone mu cele zrealizował, więc nie było mowy o zwolnieniu trenera. Przed wylotem do Kataru kadra rozegrała jeszcze jeden mecz towarzyski. Było to spotkanie przeciwko Chile. Gra nie porywała, lecz Polska wygrała 1:0, co dawało nadzieje przed mundialem, iż dobrą grą w defensywie i przy odrobinie szczęścia uda się awansować do fazy pucharowej turnieju.

Sąd ostateczny

Nareszcie nadeszła długo wyczekiwana impreza czterolecia, a więc Mistrzostwa Świata w Katarze. To one stanowiły pewnego rodzaju sąd dla polskiego selekcjonera. Zakładano, że w przypadku awansu do 1/8 finału szkoleniowiec będzie na 100% pewny pozostania przy stanowisku. Stało się jednak inaczej. Były selekcjoner reprezentacji Polski U-21 po mundialu zakończył swoją przygodę z kadrą. Wprawdzie zrealizował kolejny cel powierzony mu przez Kuleszę – awans z grupy. Jego podopieczni bezbramkowo zremisowali z Meksykiem, ograli 2:0 Saudyjczyków, przegrali 2:0 z przyszłymi mistrzami świata – Argentyńczykami, następnie w 1/8 ulegli 3:1 Francuzom, a więc ustępującym mistrzom świata, którzy w trakcie katarskiego turnieju wywalczyli srebrny medal. Te wyniki nie są powodem do wstydu, co więcej był to największy sukces polskiej reprezentacji na MŚ od 36 lat, a więc turnieju w Meksyku z 1986 roku, gdzie nasi również odpadli na etapie 1/8. Styl wymagał wiele do życzenia, tak jednak cel został zrealizowany. Gdyby na tym zakończył się mundial w przypadku Czesława Michniewicza, to dziś zapewne rozpracowywałby Czechów i Albańczyków, z którymi reprezentacja zmierzy się w marcu w ramach eliminacji do ME 2024. Niestety dla niego i narodowej drużyny, ten historyczny występ został przyćmiony przez pozaboiskowe kwestie. Nasz trener po meczu z Argentyną, a więc jeszcze w czasie, gdy polska ekipa była obecna na turnieju w Katarze, rozdzielał rzekomo obiecaną mu i drużynie premię pieniężną od premiera Morawieckiego. Wybuchł z tego faktu ogromny skandal, trener zamiast skupiać się na grze zespołu i przygotowywaniu taktyki na mecz z Francją wolał dzielić ewentualną premię między członków sztabu a piłkarzy. W dodatku po zakończeniu turnieju w naszym wykonaniu, Michniewicz udzielił kilku wywiadów, które były niespójne co do treści i przekazu. Selekcjoner albo był nieświadomy otaczającej go rzeczywistości, albo usiłował ogłupić lud, w czasie gdy w każdym wywiadzie wyrażał inną perspektywę wobec sytuacji w kadrze, atmosfery i ewentualnych nagród finansowych. Co warte uwagi początkowo zablokował na Twitterze niewygodnych dla jego osoby dziennikarzy, po czym wkrótce, jeszcze przed werdyktem PZPN postanowił usunąć swoje konto na wspomnianej platformie. Te zachowania i czyny zdecydowanie przychyliły szalę goryczy na niekorzyść trenera, w efekcie czego stracił pracę. Prezes PZPN nie mógł sobie pozwolić na tak gęstą atmosferę w reprezentacji, tym samym podziękował Michniewiczowi za niespełna 11 miesięcy pracy.

Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, z całym szacunkiem dla Pana Czesława, ale jeżeli w ten sposób będą się zachowywać i żegnać mężczyźni to pożal się Boże nad losem ich i tego świata. Szkoleniowiec zaczął dobrze, wręcz rewelacyjnie, a kończy katastrofalnie, głównie ze względu na atmosferę jaką po sobie pozostawił, w tym zachowania i ruchy oparte na kłamstwie. Bohater ten rozwijał się z biegiem akcji, lecz jego droga od jazdy po autostradzie dobrej klasy zakończyła się na manowcach. Osobiście gdybym miał decydować o dalszym losie Michniewicza, postąpiłbym identycznie niczym Prezes PZPN. Mimo sympatii i szacunku wobec tej postaci nie mógłbym zrobić inaczej. Jeżeli człowiek za plecami swojego pracodawcy podejmuje takie, a nie inne ruchy to musi ponieść ich poważne konsekwencje. W aspekcie czysto sportowym Czesław Michniewicz się broni, wypełnił powierzone cele i chwała mu za to, niestety w pewnym obszarze się zagalopował, przez co zasłużył i zapracował sobie na taki los.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *