Piłka nożnaSportTOP

Piłkarskie podsumowanie 2021 roku

Rok 2021 dobiega końca, czas więc na podsumowania! Dla stęsknionych kibiców był to czas pełen emocji – przede wszystkim pozytywnych, chociaż nie obyło się bez kontrowersji. Zapraszamy na podsumowanie najciekawszych momentów zarówno z krajowego, jak i światowego futbolu.

FAZA GRUPOWA EURO 2020 

Z perspektywy kibiców reprezentacji Polski faza grupowa Euro 2020 naznaczona była przede wszystkim występami naszej kadry. To były bardzo specyficzne mistrzostwa Europy. Oczekiwania nie były tak wygórowane jak w 2012 roku, ale po świetnym Euro 2016 chyba wszyscy liczyliśmy na to, że Biało-Czerwonym uda się wyjść z grupy. Niestety, wszyscy bardzo szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. 

Klęska na początek 

Już w spotkaniu inauguracyjnym, w którym rywalami reprezentacji Polski byli Słowacy, ponieśliśmy druzgocącą klęskę. Rywal, który miał być dobrym przetarciem przed meczami z Hiszpanią i Szwecją pokonał Biało-Czerwonych 2:1 i po raz drugi w historii reprezentacja Polski rozpoczęła turniej mistrzostw Europy od porażki.  

Mecz z Hiszpanią mógł, ale nie musiał być meczem o wszystko; niemniej jednak w pojedynku z reprezentacją z Półwyspu Iberyjskiego zobaczyliśmy odmienioną kadrę Paulo Sousy. Polacy ambitnie walczyli o każdą piłkę, nie odstępowali rywali na krok. Kamil Glik przypomniał, dlaczego przez tak wiele lat uznawany był za filar defensywy reprezentacji Polski. Stracona w 25. minucie bramka nas nie podłamała i na początku drugiej połowy wynik wyrównał Robert Lewandowski. Hiszpanie mieli jeszcze okazję, by wyjść z tego pojedynku zwycięsko, ale rzut karny zmarnował Gerard Moreno. Mecz zakończył się remisem, co oznaczało, że nadal pozostawaliśmy w grze o fazę pucharową Euro. 

Mecz o wszystko 

Mecz ze Szwecją najchętniej wszyscy puścilibyśmy w niepamięć. Reprezentacja Polski zaprezentowała się fatalnie i choć przez chwilę pojawiła się szansa na osiągnięcie korzystnego rezultatu, to w końcówce spotkania, bo błędzie Przemysława Płachety, Szwedzi wbili gwoździa do trumny Biało-Czerwonych. Reprezentacja Polski zawiodła. Biorąc pod uwagę, ile niespodzianek obserwowaliśmy podczas całego turnieju, odczuwać możemy potężny niedosyt. Szansa na wyjście z grupy była naprawę spora. Zabrakło trochę szczęścia, trochę umiejętności, trochę zaangażowania. Za dużo było błędów i nietrafionych decyzji Paulo Sousy. Wszystko to sprawiło, że reprezentacja Polski już trzeci raz w historii zakończyła swój udział w mistrzostwach Europy już na fazie grupowej.  

Niemcy o krok od wpadki 

Na reprezentacji Polski świat się jednak nie kończy. Faza grupowa tegorocznego Euro obfitowała w wiele interesujących wydarzeń. Zacznijmy może od tych czysto sportowych. Przez potyczki grupowe jak burza przeszły reprezentacje Włoch, Belgii i Holandii. Wszystkie te drużyny wyszły z pierwszego miejsca w grupie i wygrały swoje trzy pierwsze mecze podczas turnieju. Spore kłopoty z uzyskaniem awansu mieli Niemcy, którzy do samego końca walczyli o drugie miejsce w grupie z Węgrami. Niewiele brakowało a Niemców nie oglądalibyśmy w dalszej fazie turnieju. Dość pewni swego przez fazę grupową przebrnęli również Anglicy. Podopieczni Garetha Southgate’a co prawda nie grzeszyli skutecznością, ale dzięki żelaznej defensywie udało im się uzyskać awans z pierwszego miejsca.  

Niezłomni Duńczycy  

Osobny wątek stanowią poczynania reprezentacji Danii na europejskim czempionacie. Cały turniej rozpoczął się dla Duńczyków od dramatu. W meczu z reprezentacją Finlandii na murawę upadł Christian Eriksen. Dzięki błyskawicznej reakcji kolegi z drużyny – Simona Kjeara oraz służb ratowniczych, udało się uratować życie piłkarza Interu. 12 czerwca 2021 roku cały piłkarski świat wstrzymał oddech. Ogromna tragedia była o krok. Dziś jednak ze zdrowiem Eriksena jest już dużo lepiej i Duńczyk walczy o powrót do profesjonalnego sportu. Mecz pomiędzy Danią i Finlandia doczekał się wznowienia, ale zdruzgotani piłkarze Kaspera Hjumlanda nie potrafili skupić się na grze w piłkę. Duńczycy ulegli Finlandii 0:1 i trudno sobie wyobrazić, by Euro 2020 mogło rozpocząć się dla nich gorzej. Wydawało się, że naznaczeni wydarzeniami z pierwszego meczu Duńczycy nie będą w stanie już się podnieść. Jak się jednak okazało wszyscy byliśmy w sporym błędzie. 

FAZA PUCHAROWA EURO 2020  

Faza pucharowa Euro 2020 dostarczyła nam masę emocji. Mimo braku awansu polskiej reprezentacji pod względem sportowym nie mogliśmy czuć zawodu.   

Porażki faworytów 

Faza 1/8 finału nie odbyła się bez niespodzianek. Po konkursie rzutów karnych z turniejem pożegnali się obecni Mistrzowie Świata – Francuzi. Trójkolorowi poczuli zbytnią pewność siebie, ponieważ od samego początku byli stawiani w roli faworyta. Nic dziwnego, mając w takim składzie takie gwiazdy jak Kylian Mbappe, Karim Benzema, N’Golo Kante, Antoine Griezmann, Rafael Varane czy Hugo Lloris – powinni aspirować do walki o tytuł mistrza Europy. Zatrzymała ich jednak reprezentacja Szwajcarii, z kapitalnie dysponowanym bramkarzem, Yannem Sommerem.  

Kolejnym sensacyjnym rozstrzygnięciem była porażka reprezentacji Holandii z ,,czarnym koniem” turnieju, reprezentacją Czech. Złote pokolenie Holendrów nie poradziło sobie z naszymi południowymi sąsiadami. Antybohaterem meczu był Matthijs De Ligt, który na początku drugiej połowy otrzymał czerwoną kartkę, przez co Oranje musieli dokończyć mecz grając w osłabieniu. Ogromną niespodzianką był również awans Ukrainy do ćwierćfinału turnieju. Drużyna pod wodzą Andrija Szewczenki rzutem na taśmę zakwalifikowała się do fazy pucharowej. Tam pokonała, mogłoby się wydawać silniejszą drużynę, reprezentację Szwecji.  

W 1/8 finału byliśmy świadkami meczu, który śmiało mógł kandydować do miana spotkania turnieju. Mecz pomiędzy Chorwacją, a Hiszpanią był niczym spektakl teatralny, od którego nie mogliśmy oderwać oczu. Skończyło się wynikiem 5:3 po dogrywce dla podopiecznych Luisa Enrique. W ćwierćfinale turnieju zameldowały się: Belgia, Włochy, Szwajcaria, Hiszpania, Ukraina, Anglia, Czechy oraz Dania. 

Ćwierćfinały bez niespodzianek

W ćwierćfinałach najmocniejszym zestawieniem było spotkanie Belgia – Włochy. Zmierzyły się w nim drużyny, które jako jedyne w całej stawce wygrały wszystkie cztery spotkania. Podopieczni Roberto Manciniego wykazali się znakomitą postawą w defensywie, a dostępu do bramki strzegł niczym anioł stróż Gianluigi Donnarumma, który później został wybrany najlepszym bramkarzem turnieju. Ten mecz zapamiętamy również z „cudownego ozdrowienia” Ciro Immobile. Włoch padł na murawę symulując faul, a następnie wstał i celebrował, jak tylko usłyszał gwizdek oznajmujący bramkę dla Włochów (sytuacja niczym z konferencji Łukasza Mejzy, kiedy to „cudownie ozdrowiały” Tomasz Guzowski podniósł się z wózka inwalidzkiego). Mecz pomiędzy Hiszpanią, a Szwajcarią dostarczył nam sporą dawkę emocji. Półfinalistę wyłonił konkurs rzutów karnych, w których lepsza okazała się La Roja. Później przyszła weryfikacja Ukrainy, która została zmiażdżona przez Anglików wynikiem 0:4. Ostatnim ćwierćfinałem był mecz pomiędzy dwiema rewelacjami turnieju, Czechami i Danią. W tym starciu lepsza okazała się Dania i to ona zamknęła stawkę półfinalistów.

Emocjonalny rollercoaster 

Nadszedł czas na mecz mianowany przedwczesnym finałem. Spotkanie Włochy – Hiszpania elektryzowało cały piłkarski świat. Z jednej strony Italia prowadzona na fali zwycięstw przez Roberto Manciniego; z drugiej Hiszpania Luisa Enrique, zmęczona turniejem, bowiem wcześniej musiała rozegrać dogrywkę i rzuty karne. Mecz na dobre rozpoczął się w drugiej połowie. Kapitalny kontratak Italii z własnego pola karnego wyprowadził Donnarumma. Akcję sfinalizował Federico Chiesa i to Squadra Azzurra wyszła na prowadzenie, chwilę później do wyrównania doprowadził Alvaro Morata. Wydawało się, że w dogrywce to reprezentacja Hiszpani jest drużyną lepszą, ponieważ Italia wyglądała niemrawo – jakby to oni mieli w nogach więcej minut. Podopieczni Luisa Enrique nie potrafili jednak wykorzystać swojej szansy i o pierwszym finaliście zadecydowała seria jedenastek; w niej lepsi okazali się Włosi. 

Drugi z półfinałów miał być pojedynkiem jednostronnym. Na prowadzenie wyszli jednak Duńczycy po fantastycznym trafieniu Damsgaarda z rzutu wolnego. Stan rywalizacji wyrównali Anglicy po samobójczym trafieniu Kjaera. O wszystkim zadecydowała dogrywka, w której to Synowie Albionu przejęli inicjatywę. Bramka padła jednak w kontrowersyjnych okolicznościach. Sędzia podyktował rzut karny dla Anglików po faulu na Sterlingu. W powtórkach jednak można było dostrzec, że Sterling trochę „przyaktorzył”. 

Pojedynek gigantów 

11 lipca na Stadionie Wembley w Londynie wszystko się miało wyjaśnić. Finał miał się rozegrać między Anglią, a Włochami. Po półfinale na Anglików wylała się fala hejtu; kibice odebrali awans Synów Albionu jako oszustwo – w końcu wyeliminowali Duńczyków, prezentujących ofensywny, widowiskowy futbol. Po przejściach związanych z Christianem Eriksenem nie zasłużyli na coś takiego. Cały piłkarski świat krzyczał Forza Italia, poza angielskimi kibicami. Mecz rozpoczął się fantastycznie dla Anglików. Już w 2 minucie Luke Shaw wykorzystał doskonałe dośrodkowanie i umieścił piłkę prosto w siatce. Pierwsza połowa była pod dyktando gospodarzy, w drugiej połowie inicjatywę przejęli Włosi. Najbardziej aktywnym piłkarzem był Federico Chiesa, który kilkukrotnie próbował zaskoczyć Pickforda strzałem z dystansu. W 67. minucie, niczym rasowy snajper, zamieszanie w polu karnym wykorzystał Leonardo Bonucci. Regulaminowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia, a to oznaczało, że czeka nas ósma dogrywka w tym turnieju. Gareth Southgate w dogrywce dokonał dwóch zmian, które w ostatecznym rozrachunku słono go kosztowały. O tytule mistrza Europy zadecydował konkurs rzutów karnych, w których lepsi okazali się Włosi. Karnych nie strzelili kolejno Rashford, Sancho i Saka. Szkoleniowiec Anglików nie popisał się intuicją, bo to właśnie tych zawodników desygnował na konkurs rzutów karnych. Squadra Azzurra zdobyła tytuł Mistrza Europy po raz drugi w historii! Włoscy kibice czekali na ten dzień od 1968 roku. 

Źródło: REUTERS/Michael Regan

Mistrzostwa nieoczywistych bohaterów, czyli subiektywne wyróżnienie dla najlepszych piłkarzy turnieju, po których niczego się nie spodziewaliśmy: 

  • Leonardo Spinazzola (Włochy) – włoskie wahadła w formacji Manciniego pełniły kluczową rolę. Najważniejszym elementem był Spinazzola, który wyróżniał się poruszaniem i boiskową inteligencją. W fazie grupowej był najlepszym piłkarzem Włoch, jednak w ćwierćfinale z Belgią miał ogromnego pecha. Zerwał ścięgno Achillesa i nie dokończył turnieju. 
  • Mikkel Damgaard (Dania) – mobilny i uniwersalny piłkarz. Może grać zarówno na lewym ataku, w środku pomocy, a nawet na 9. Przejął rolę Eriksena i był głównym architektem gry Duńczyków. Bez kompleksów wchodził w drybling, a jego strzały z dystansu były zazwyczaj sporym zagrożeniem dla bramkarza. 
  • Joakim Maehle (Dania) – dla wielu MVP mistrzostw. Atalanta produkuje znakomitych wahadłowych i takim stał się lewy obrońca reprezentacji Danii. Strzelił dwa gole i miał udział w wielu akcjach bramkowych. 
  • Patrik Schick (Czechy) – wicelider klasyfikacji strzelców, zaraz za Cristiano Ronaldo. Wziął odpowiedzialność za grę na własne barki i wprowadził Czechów do ćwierćfinału. 
  • Simon Kjaer (Dania) – bohater Duńczyków nie tylko jeśli chodzi o grę, ale na poziomie moralnym. Kiedy cały świat wstrzymał oddech po upadku Eriksena, on nie zawahał się i uratował życie koledze. Prawdziwy kapitan. Postać godna naśladowania. 
  • Denzel Dumfries (Holandia) – kolejny wahadłowy, który wyróżnił się na tle średnio dysponowanej Holandii. Brał udział w każdej kontrze Oranje. Strzelił dwa gole i zaliczył jedną asystę. 
  • Jeremy Doku (Belgia) – fizyczna bestia. Młodsza wersja Romelu Lukaku. Z taką przebojowością, dryblingiem i siłą kwestia transferu do europejskiego giganta jest tylko kwestią czasu. 
  • Gianluigi Donnarumma (Włochy) – jedyny piłkarz, który nie pasuje do zestawienia „nieoczywistych bohaterów”, ponieważ od bramkarza tej klasy można wiele wymagać. Jednak nie mogło go tutaj zabraknąć, ponieważ rozegrał kapitalny turniej, a swoją klasę potwierdził w finale podczas konkursu rzutów karnych. Donnarumma został także wybrany najlepszym zawodnikiem Euro 2020. 

EKSTRAKLASA 

Runda jesienna PKO BP Ekstraklasy już za nami, przyszedł więc czas, by podsumować wszystko, co działo się na polskich boiskach w minionym roku.   

Największe zaskoczenie  

W naszej ocenie na takie wyróżnienie zasługuje Radomiak Radom. Beniaminek przebojem wdarł się do PKO BP Ekstraklasy, w której radzi sobie całkiem dobrze. Zespół Dariusza Banasika zajmuje wysokie 4. miejsce w tabeli ze stratą sześciu punktów do lidera z Poznania.   

Zielono-Biali w 19 spotkaniach ponieśli tylko dwie porażki. Radomiak musiał uznać wyższość teoretycznie słabszych rywali – Wisły Płock i Stali Mielec. Nie zmienia to jednak faktu, że klub z Radomia ma się czym pochwalić. Tyle samo porażek zanotowali dwaj pretendenci w walce o mistrzostwo Polski – Lech Poznań i Pogoń Szczecin.   

Radomiak bez dwóch zdań potrafi grać z ligową czołówką. Piłkarze Dariusza Banasika zostawili w pokonanym polu m.in. Lecha Poznań, Pogoń Szczecin, Lechię Gdańsk czy Śląska Wrocław. Udało im się również dwukrotnie pokonać Legię Warszawa. Radomiak udowadnia również, że w piłkę pieniądze nie grają; mimo sporych dysproporcji finansowych rywalizują z innymi jak równy z równym. Zespół z Radomia do złudzenia przypomina Wartę Poznań z poprzedniego sezonu, która jako beniaminek była skazywana na pożarcie, lecz zaskoczyła wszystkich i zamiast szybko wrócić do pieszej ligi, zajęła piąte miejsce w Ekstraklasie, ocierając się o grę w europejskich pucharach.    

Radomiak może poszczycić się także passą jedenastu kolejnych meczów z co najmniej jednym strzelonym golem.

Źródło: Przemysław Szyszka / newspix.pl

Największe rozczarowanie  

Największym rozczarowaniem mijającej jesieni jest bez dwóch zdań Legia Warszawa. Początek sezonu nie zwiastował jednak tragedii, która wydarzyła się przy Łazienkowskiej. Aktualny jeszcze mistrz Polski w dobrym stylu awansował do fazy grupowej Ligi Europy, w której niespodziewanie odniósł dwa zwycięstwa z rzędu z wyżej notowanymi oponentami.   

Na krajowym podwórku Legii wiodło się zdecydowanie gorzej. Po serii słabszych spotkań i kompromitującej porażce 1:4 z Piastem Gliwice pracę stracił trener Czesław Michniewicz. Zastąpił go Marek Gołębiewski, któremu również nie udało się poprawić gry zespołu. Pod jego wodzą Legia rozegrała 11 meczów, z których trzy wygrała i aż osiem przegrała. W grudniu doszło do kolejnej zmiany trenera. Gołębiewskiego zastąpił Aleksandar Vuković, który będzie prowadził zespół do końca czerwca 2022 roku. Legia Warszawa notuje najsłabszy sezon od 1936 roku! Stołeczny klub przerwę zimową spędzi na 17. miejscu w tabeli, oznaczającym spadek do Fortuna 1.ligi, co w kontekście Legii brzmi bardzo abstrakcyjnie.  

Źródło: Adam Starszyński / PressFocus

Najlepszy strzelec   

Po nieco ponad połowie sezonu w kategorii najlepszych strzelców na czele znajduje się Mikael Ishak. Napastnik Lecha Poznań strzelił 10 bramek, tyle samo co drugi w tym zestawieniu Ivan Lopez z Rakowa Częstochowa. Szwedzki snajper błyszczał skutecznością zwłaszcza w pierwszej części sezonu. Od październikowego starcia z Legią Warszawa ma spore problemy z regularnym trafianiem do siatki. Tuz za plecami wyżej wspomnianej dwójki znajdują się Karol Angielski z Radomiaka Radom i Bartosz Śpiączka z Górnika Łęczna. Obaj mają na swoim koncie po dziewięć trafień.   

Najlepsi asystenci  

Na czele tej klasyfikacji znajduje się Damian Kądzior z Piasta Gliwice. 29-letni skrzydłowy wrócił latem do Polski po nieudanych przygodach w Hiszpanii i Turcji. Pod okiem trenera Waldemara Fornalika wskoczył na swój najwyższy poziom, który przejawia się w liczbie zanotowanych asyst. Kądzior zapisał na swoim koncie sześć kluczowych podań. Tuż za plecami byłego reprezentanta Polski są Ivan Lopez (Raków Częstochowa), Flavio Paixao (Lechia Gdańsk), Joao Amaral (Lech Poznań) czy Krystian Gettinger (Stal Mielec).   

Klasyfikacja kanadyjska  

W tej klasyfikacji zliczane są wszystkie gole i asysty. Pod tym względem Ivan Lopez z Rakowa Częstochowa nie ma sobie równych. Hiszpan strzelił 10 bramek i zaliczył 6 asyst, co daje mu 16. punktów i pozycję lidera. Na drugim miejscu znajduje się Joao Amaral (13 pkt, Lech Poznań). Podium uzupełnia Szwed Mikael Ishak (12 pkt, Lech Poznań).   

Źródło: Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

La grande bellezza, czyli SERIE A w 2021 roku  

Koniec hegemonii Juventusu zwieńczony odzyskaniem tronu przez Inter Mediolan. Renowacja Milanu przez Stefano Pioliego pozwoliła rossonerim wrócić do Ligii Mistrzów po siedmiu latach przerwy. Nieudany romans Cristiano Ronaldo z Juventusem. Powrót Jose Mourinho na „stare śmieci”. Narodziny serbskiej gwiazdy. Czas na podsumowanie najważniejszych wydarzeń ligi włoskiej w roku 2021!  

Zdetronizowany Juventus  

Piłkarze Interu Mediolan przerwali dziewięcioletnią dominację Juventusu. Antonio Conte znany jest z tego, że nie odpuszcza swoim zawodnikom na treningach i przyniosło to oczekiwany skutek już w drugim sezonie kadencji włoskiego trenera. Piłkarze nerazzurrich zdobyli Scudetto po jedenastu latach przerwy. Conte odszedł do Tottenhamu, a przyszedł Simone Inzaghi i mimo utraty kilku kluczowych piłkarzy jak Lukaku, Hakimi czy Eriksen wywindował Inter na szczyt i powoli ucieka rywalom. Wracając na chwilę do Christiana Eriksena warto wspomnieć, że Duńczyka niestety już nie zobaczymy na włoskich boiskach. Po tym jak dostał zawału serca podczas meczu mistrzostw Europy, wszczepiono mu defibrylator, ale włoskie przepisy jasno określają, że piłkarz z takim urządzeniem nie może grać w Calcio. Jednak serce Eriksena nadal bije dla piłki nożnej, dlatego Duńczyk w połowie grudnia wydał oświadczenie, że nie zamierza kończyć kariery.   

Juventus pod wodzą Andrei Pirlo można porównać do sytuacji, kiedy rolę trenera jednego z najlepszych klubów na świecie obejmuje wuefista ze szkoły podstawowej. I chociaż jest to piłkarz z ogromnymi zasługami dla Juventusu, legenda bianconerrich, jednak bycie dobrym piłkarzem nie zawsze łączy się z byciem dobrym trenerem. Pirlo bez żadnego większego doświadczenia został rzucony na głęboką wodę przez władze klubu, a następnie został równie szybko pożarty. Stara Dama sezon 2020/2021 zakończyła na czwartym miejscu, cudem utrzymując się na miejscu premiowanym awansem do Ligi Mistrzów. Kołem ratunkowym miał być powrót Massimiliano Allegriego, ale nawet on (mimo, że w przeszłości zdobył ze Starą Damą pięć tytułów mistrza Włoch) nie był w stanie poukładać zespołu na nowo. Problemem Juventusu jest przede wszystkim przeciętność w środku pola. Adrien Rabiot, Aaron Ramsey i Rodrigo Bentancur nie są piłkarzami na poziom Juventusu, a kosztowali klub niebagatelną kwotę – łącznie 90 milionów euro. W bieżącym sezonie kibice w Turynie nie myślą już o mistrzostwie Włoch, tylko o znalezieniu się w najlepszej czwórce. 

Wybawiciele Milanu  

Na odbudowę Milanu miały wpływ trzy osoby: Stefano Pioli, Zlatan Ibrahimović i Paolo Maldini. Ten pierwszy nie miał aprobaty kibiców w momencie objęcia stanowiska trenera Milanu. Na Twitterze trendował hasztag #PioliOut, jednak kibice szybko się zreflektowali. Pioli od samego początku miał pomysł na poukładanie zespołu; postawił na formację, w której kluczową rolę odgrywają środkowi pomocnicy, co przyniosło zamierzony rezultat. Franck Kessie dowodził środkiem pola jak prawdziwy generał i szybko stał się ulubieńcem kibiców, którzy nadali mu przydomek Il Presidente. Dodając do tego Ante Rebica, który z biegiem czasu zaczął prezentować formę strzelecką znaną z Eintrachtu Frankfurt i Alessio Romagnoliego, wówczas jednego z najlepszych włoskich obrońców śmiało można było stwierdzić, że Milan zmierzał w dobrym kierunku. Punktem przełomowym był transfer Zlatana Ibrahimovica; Szwed z miejsca stał się najważniejszym puzzlem układanki Pioliego – nie tylko na boisku, ale przede wszystkim na poziomie mentalnym. Niczym Leonardo DiCaprio w Wilku z Wall Street przemówił do swoich kolegów z pracy i sprawił, że Milan mógł myśleć o dojściu na szczyt. Tym szczytem był powrót do Ligi Mistrzów po siedmiu latach absencji. Paolo Maldini jako dyrektor techniczny AC Milan sprawdził się znakomicie; fantastyczny nos do transferów sprawił, że Milan z każdym mercato mógł się czuć mocniejszy.   

Bieżący sezon w wykonaniu rossonerich rozpoczął się z wysokiego C. W 6. kolejce na kartach historii klubu i światowej piłki zapisał się Daniel Maldini. Strzelił on swojego pierwszego gola w Serie A 13 lat i 179 dni po ostatnim ligowym golu swojego ojca Paolo (z Atalantą w 2008 roku) oraz 60 lat i 22 dni po ostatnim golu w Serie A jego dziadka Cesare (z Catanią w 1961). Dziedzictwo rodziny Maldinich zostało kontynuowane. Obecnie Milan zajmuje drugą pozycję z czteroma punktami straty do Interu. Kibice rossonerich wierzą w upragnione Scudetto.  

Cristiano Ronaldo w Juventusie – top czy flop?  

Transfer Ronaldo do Juventusu miał być w założeniu efektem nowej miotły. Cel był jasny – zdobycie Ligi Mistrzów. Ewolucja futbolu w kierunku nastawienia na kolektyw sprawiła, że Ronaldo stał się piłkarzem bardziej uzależnionym od partnerów z zespołu. W Realu Madryt Portugalczyk miał do dyspozycji Mesuta Özila i Toniego Kroosa, którzy byli uosobieniem idealnego pomocnika, oraz Karima Benzeme, który odciągał uwagę obrońców i tworzył przestrzeń dla samego Ronaldo. W Juventusie w rolę Francuza wcielił się Alvaro Morata, ale zabrakło klasowego pomocnika, który potrafiłby obsłużyć Portugalczyka. Indywidualne statystyki nadal przemawiały za napastnikiem Juventusu, ale z każdym meczem gorycz kibiców rosła, ponieważ nie uwidaczniał się wpływ Ronaldo na grę całego zespołu. Z perspektywy czasu transfer do Czerwonych Diabłów był korzyścią zarówno dla Starej Damy jak i dla pięciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki. Klub zaoszczędził 30 milionów euro rocznie na pensji gwiazdy światowego formatu, a Cristiano Ronaldo mógł się udać w sentymentalną podróż do Manchesteru United w celu poszukiwania nowych wyzwań. 

Źródło: Luca Bruno / AP Photo

Powrót Króla  

Jose Mourinho był witany w Rzymie niczym nowo wybrany papież z balkonu bazyliki watykańskiej. Prezentacja szkoleniowca AS Romy odbyła się na Kapitolu – legendarnym wzgórzu antycznego Rzymu. W stolicy Włoch pojawił się nowy smak lodów – „Special One”, na cześć portugalskiego szkoleniowca. Mourinho mógł się czuć jak Toni Servillo, przechadzający uliczkami Rzymu w filmie Wielkie Piękno. Ale czy giallorossi grają piękny futbol? Momenty są, jak choćby ostatni mecz z Atalantą wygrany 4:1., jednak drużyna pod wodzą Mourinho potrafi też przegrać z Venezią, która jest beniaminkiem Serie A oraz skompromitować się w europejskich pucharach.  

Złote dziecko serbskiej piłki  

Rok 2021 był bez wątpienia rokiem Dusana Vlahovicia. 21-letni Serb jest objawieniem Fiorentiny i włoskiej Serie A. Piłkarz swoim stylem gry i sposobem bycia w każdym calu przypomina Zlatan Ibrahimovicia; Pewny siebie i swoich umiejętności, mający narcystyczną (choć uzasadnioną) osobowość, świadomy tego, jakim stał się piłkarzem. W ostatnim meczu z Sassuolo wyrównał rekord Cristiano Ronaldo dotyczący liczby bramek zdobytych w lidze włoskiej na przestrzeni roku kalendarzowego. Rok 2021 zakończył z 33 golami na koncie, a w samym sezonie 2021/2022 strzelił ich już 16. Nazwisko utalentowanego Serba jest łakomym kąskiem na liście transferowej – mówi się o transferze do giganta Premier League za blisko 100 milionów euro.  

Podsumowując ligę włoską w roku 2021 nie sposób nie wspomnieć o progresie jaki zanotował Piotr Zieliński. Polak w sezonie 2020/2021 strzelił 8 goli, czyli dokładnie tyle samo, ile w poprzednich dwóch sezonach łącznie oraz zanotował 11 asyst, czyli o 4 więcej niż w poprzednich trzech sezonach razem wziętych; w bieżącym sezonie ,,Zielu” również wykręca znakomite liczby. Rok kalendarzowy zakończył z 5 golami i 5 asystami na koncie, a w ostatnich dwóch kolejkach wychodził na murawę jako kapitan drużyny. Miejmy nadzieję, że swoją dobrą dyspozycje przełoży na marcowe baraże o Mistrzostwa Świata.  

Źródło: Reuters

BUNDESLIGA 

Rok 2021 już za nami. W świecie piłki nastąpiły duże zmiany, jednak u naszych zachodnich sąsiadów wyniki ligowe takie same jak co roku. Bayern Monachium z mistrzostwem, Lewandowski ze statuetką króla strzelców, a Thomas Muller tytułem najlepszego asystującego.

Trzydzieste pierwsze mistrzostwo Bayernu Monachium  

Bayern jest hegemonem ligi niemieckiej. Zespół w tym roku po raz kolejny to potwierdził, ciesząc się po 32. kolejkach z kolejnego tytułu mistrzowskiego. Sezon zakończyli z przewagą trzynastu punktów nad drugą Borussią Dortmund. W tym sezonie również radzą sobie fantastycznie i pewnym krokiem idą po dziesiąte mistrzostwo z rzędu.  

Spadek Schalke 04 i Werderu Brema  

Co roku liga ma spadkowiczów, jednak w 2021 drużynami opuszczającymi pierwszą klasę rozgrywkową były duże niemieckie marki. Schalke przez cały sezon było „czerwoną latarnią ligi”, już w kwietniu ich spadek był zapewniony. Siedmiokrotny mistrz Niemiec po trzydziestu latach pożegnał się z Bundesligą; Werder Brema do ostatnich kolejek próbował się utrzymać. Klub był rekordzistą pod względem liczby sezonów spędzonych nieprzerwanie na najwyższym stopniu rozgrywkowym (57 sezonów!), jednak ostatnie spotkanie sezonu przesądziło o drugim spadku w historii klubu.   

Pobicie rekordu Gerda Muellera przez Lewandowskiego  

Rekord 40. strzelonych bramek należał nieprzerwanie do Gerda Muellera od lat 1971/72. Wielu sądziło, że takich liczb nie ma szans już przebić, jednak dzięki fantastycznej grze Roberta Lewandowskiego niemożliwe stało się. Polak do ostatnich minut tamtego sezonu walczył o pobicie tego dokonania, strzelając rekordową, 41 bramkę, w ostatniej minucie meczu zwieńczającego sezon, z Augsburgiem.  

DFB-Pokal dla Borussi Dortmund

Reprezentantka Zagłębia Ruhry miała nadzieję na przerwanie dominacji Bayernu i zdobycie mistrzostwa po dziewięciu latach ligowej posuchy. Ostatecznie klub zakończył Bundesligę na trzecim miejscu, jednak na osłodę zdobył Puchar Niemiec. Trzynastego maja Borussia rozgromiła w finale RB Lipsk, 4-1. Mecz ten był równocześnie ostatnim które Łukasz Piszczek rozegrał w żółto-czarnych barwach. Obrońca po jedenastu latach opuścił Dortmund, wpisując się jednocześnie w poczet klubowych legend.

Źródło: https://borussia.com.pl/news/26294/borussia_dortmund_zdobywa_puchar_niemiec_2020_2021/

Polacy w Bundeslidze  

Chociaż Lewandowski jest piłkarską wizytówką naszego kraju za granicą, nie tylko on podbija boiska naszych zachodnich sąsiadów. Puchacz i Wszołek powiększyli kolonie Polaków w lidze niemieckiej, chociaż na razie nie zdobyli jeszcze serc kibiców i na murawie meldują się dość rzadko. Poza nimi w tym roku na boiska Bundesligi wybiegali również Gumny oraz Gikiewicz w barwach Augsburga, młody Bartosz Białek z Wolfsburga i Krzysztof Piątek strzelający bramki dla Herthy Berlin.  

LA LIGA 

W lidze hiszpańskiej rok 2021 dostarczył wiele ciekawych zdarzeń. Od mistrzostwa Atletico, po odejście dwóch ikon, Messiego oraz Ramosa. Piłka nożna to tylko sport, lecz w Hiszpanii to jest coś więcej. Emocje kibiców sięgają zenitu, gdy ich zespoły przegrywają, czy też triumfują. W następnym roku możemy oczekiwać niespodzianek, ale najpierw przypomnijmy sobie co się wydarzyło w tym roku.

Mistrzostwo Atletico  

Sezon 2020/21 nie był porywający. Atletico Madryt wypracowało sobie sporą przewagę nad resztą stawki i już w styczniu większość kibiców była przekonanych, że ekipa Diego Simeone zdobędzie mistrzostwo. Jednak na koniec sezonu strata punktowa do lidera topniała. Praktycznie do ostatniego momentu cztery zespoły walczyły o tytuł; ostatecznie Atletico wygrało ligę, tuż za nimi znalazł się Real Madryt, a dalej FC Barcelona i Sevilla.  

Spadkowicze  

W drugiej lidze zameldowali się Huesca, Real Valladolid oraz Eibar. Hiszpańscy kibice są zdania, że Huesca nie zasłużyła na tak słaby wynik i na ich miejscu powinno znaleźć się fatalnie grające przez cały sezon Alaves. Patrząc w tabele La Ligi 2 nie zanosi się na to, że chwalona Huesca szybko zawita do elity. Patrząc na obecne wyniki Eibar i Valladolid mają o wiele większe szanse na awans.  

Obecny sezon  

Mistrzowie Hiszpanii grają poniżej oczekiwań i mają sporą stratę do lidera. Real Madryt odjeżdża przeciwnikom prezentując dobrą formę pod wodzą nowego trenera Carlo Ancelottiego, który zastąpił Zinedina Zidana. Sevilla gra tak jak oczekiwano, utrzymują się w pierwszej czwórce, a ich celem jest oczywiście awans do Ligi Mistrzów. Pozytywnie zaskoczeni mogą być kibice Realu Betis, którzy pod batutą Manuela Pellegriniego notują lepsze wyniki niż zakładano. FC Barcelona fatalnie weszła w tę kampanię i teraz celem nie jest mistrzostwo tylko załapanie się do TOP 4 ligi. Zwycięzca Ligi Europy, Villarreal jest negatywnym zaskoczeniem i znajdują się w środku tabeli. Beniaminek Rayo Vallecano, plasuje się w czubie stawki i zaskakuje każdego fana ligi hiszpańskiej.  

Zmiany w FC Barcelonie  

Nowy prezes klubu, Joan Laporta dawał nadzieję na lepsze jutro, jednak odejście Lionela Messiego wywołało falę krytyki w kierunku Hiszpana. Drużyna z Katalonii fatalnie spisuje się w obecnej kampanii i na ten moment jest poza pierwszą czwórką. Na stanowisku trenera również nastąpiła zmiana. Xavi Hernandez zastąpił Ronalda Koemana i to ma być bodziec, który ożywi ekipę Blaugrany. Pozytywnym znakiem dla kibiców jest przedłużenie kontraktu z Ansu Fatim oraz Pedrim, którzy mają być przyszłością tego klubu.  

Transfery 

Najgłośniejszym newsem było odejście Lionela Messiego, który niechętnie rozstawał się z Dumą Katalonii. Argentyńczyk dołączył do Paris-Saint Germain. Do Atletico Madryt po dwóch sezonach wrócił Antoine Griezmann. Przez całe lato mówiło się o tym, że Kylian Mbappe zasili szeregi Realu Madryt; do ostatnich chwil Królewscy walczyli o francuza jednak nawet ponad 200 milionów euro nie przekonało włodarzy PSG. Na otarcie łez Florentino Perez sprowadził młodego Camavingę, który jest dobrą inwestycją na przyszłość. Z klubu ze stolicy odszedł wieloletni kapitan i żywa legenda Serio Ramos, który obrał ten sam kierunek co Messi. Real Madryt opuścił również Raphael Varane i znalazł się w Manchesterze United. Na miejsce Ramosa został ściągnięty David Alaba. Transfer Radamela Falcao do Rayo Vallecano wywołał spore zaskoczenie u niektórych kibiców. Kolumbijczyk grał kiedyś w innym klubie z Madrytu, więc zna to środowisko i po głębszym namyśle ta decyzja jest zrozumiała. Sevilla nie próżnowała i do drużyny dołączyli między innymi Rafa Mir, Thomas Delaney oraz Erik Lamela. Natomiast Luuk de Jong, Rony Lopes i Bryan Gil opuścili ekipę Julena Lopeteguiego.

LIGA MISTRZÓW 

Najbardziej prestiżowe rozgrywki klubowe w Europie i tym razem nie rozczarowały fanów. Najpierw niespodziewany zwycięzca, potem powrót Milanu i klęska Barcelony. Błędy w losowaniu fazy pucharowej utkwią kibicom w głowach na długo. Rok 2021 zapowiada, że następny może być jeszcze lepszy.

Triumf Chelsea  

Zespół z Londynu po raz drugi w swojej historii zdobył puchar Ligi Mistrzów pokonując w finale Manchester City. Nawet niezrozumiałe zwolnienie w styczniu Franka Lamparda i zatrudnienie na jego miejsce Thomasa Tuchela, nie przeszkodziło klubowi w odniesieniu sukcesu, a niemiecki trener pokazał pełnię swojego kunsztu. Chelsea od początku fazy pucharowej szła pewnie po zwycięstwo, eliminując w drodze po trofeum takie kluby jak Atletico Madryt, FC Porto i Real Madryt. Najjaśniejszymi punktami zespołu były postacie N’Golo Kante oraz Jorginho którzy trzymali w ryzach linię pomocy The Blues.  

Najmłodszy król strzelców Champions League  

Erling Haaland zdobył najwięcej bramek sezonie 2020/21 Ligi Mistrzów. Dziesięć trafień zapewniło mu pierwszą pozycję w klasyfikacji, a tuż za nim uplasował się Kylian Mbappe (8 goli) i Neymar (6 goli). 21-letni piłkarz tym samym pobił rekord najmłodszego króla strzelców Pucharu Mistrzów, który od sezonu 2000/01 należał do ukraińskiego napastnika, Andriya Szewczenki.  

Odpadnięcie FC Barcelony   

Duma Katalonii po raz pierwszy od 20 lat nie wywalczyła awansu do fazy pucharowej. Swoją tegoroczną przygodę z Ligą Mistrzów zespół zakończył na trzecim miejscu, ustępując miejsca premiowanym awansami Bayernowi Monachium i Benfice. Blaugrana zanotowała tylko dwa zwycięstwa i jeden remis, mając stosunek bramkowy 2:9. Siedem punktów dało Barcelonie jedynie trzecie miejsce i kontynuowanie przygody pucharowej w Lidze Europy.  

Dominacja angielskich zespołów  

W poprzednim sezonie drużyny z wysp były najlepsze w Europie o czym świadczy finał pomiędzy Chelsea, a Manchesterem City. Podczas obecnych rozgrywek wszystkie angielskie ekipy, które zmagały się w Champions League w fazie grupowej awansowały do kolejnej rundy i przynajmniej trzy z nich są postrachem dla rywali. Liverpool i Manchester City są uważani za jednych z głównych faworytów do triumfu. Chelsea zrobi wszystko, żeby obronić tytuł i stać się drugą drużyną w historii z takim osiągnięciem. Nie można zapomnieć jednak o Manchesterze United, w którym króluje najlepszy zawodnik Ligi Mistrzów, Cristiano Ronaldo.  

Powrót Milanu do europejskiej elity  

Rossoneri po siedmiu latach w końcu doczekali się grania w Champions League. Niestety, dla kibiców mediolańskiej drużyny nie był to udany powrót. Ekipa Stefano Piolego odpadła w fazie grupowej zajmując ostatnie miejsce. AC Milan zgromadził na swoim koncie cztery punkty. Wygrali w Madrycie z Atletico i wywalczyli remis na własnym stadionie z FC Porto. Reszta spotkań to były porażki. Liverpool dwa razy pokazał, że jest o półkę wyżej od włoskiej drużyny. Z Atletico i Porto, Rossoneri walczyli jak równy z równym jednak zabrakło im doświadczenia.  

Błędy w losowaniu fazy pucharowej  

Podczas losowania 1/8 finału doszło do kuriozalnej sytuacji. Najpierw wylosowano parę Villarreal – Manchester United. Ten mecz nie mógł się jednak odbyć, ponieważ obie ekipy grały ze sobą w grupie. Potem jako rywala Villarreal wylosowano Manchester City. Następnie podczas losowania przeciwnika dla Atletico Madryt nie dołożono kulki z Manchesterem United. Władze klubu ze stolicy Hiszpanii złożyły protest i UEFA szybko podjęła decyzję o powtórzeniu losowania kilka godzin później. Poszkodowany może się czuć Real Madryt, który na początku miał mierzyć się z Benficą, ale ostatecznie ich rywalem będzie naszpikowane gwiazdami PSG. UEFA wydała oświadczenie, że błędy podczas losowania były spowodowane złą organizacją firmy zewnętrznej, a oni sami nie ponoszą winy.  

PREMIER LEAGUE 

Kluby Premier League wiązały z 2021 rokiem ogromne nadzieje – przede wszystkim z tym, że spotkania będą mogły być rozgrywane bez przeszkód z obecnością kibiców. Rok 2020 przyniósł bowiem angielskim klubom ogromne straty finansowe i wszyscy marzyli o tym, by uniknąć powtórki z rozrywki.  

The Citizens znów na tronie 

Sezon 2020/21 nie zapisze się w annałach futbolu jako szczególnie zacięta kampania. Swoją dobrą dyspozycję udowodnił Manchester City. Podopieczni Pepa Guardioli po roku przerwy powrócili na mistrzowski tron, kończąc całą kampanię z dwunastoma punktami przewagi nad Manchesterem United. Stawkę drużyn, które zapewniły sobie udział w Lidze Mistrzów uzupełniły Liverpool i Chelsea, natomiast w Lidze Europy wylądowały Leicester i West Ham. Stosunkowo interesująca była walka o siódme, gwarantujące udział w Lidze Konferencji Europy, miejsce w tabeli. W ostatnich kolejkach sezonu Arsenal przeprowadził istny szturm i wygrywając pięć spotkań z rzędu marzył o wypchnięciu z europejskich pucharów Tottenhamu. Sztuka ta jednak nie udała się Kanonierom i szóste miejsce przypadło największym rywalom Arsenalu. Z Premier League pożegnały się drużyny Fulham, West Bromwich i Sheffield, które nie potrafiły w żaden sposób zawalczyć o utrzymanie. Dość powiedzieć, że osiemnaste Fulham zakończyło sezon z dwunastoma punktami straty do miejsca gwarantującego pozostanie w najwyższej angielskiej klasie rozgrywkowej.  

Wielkie powroty 

W Premier League sporo działo się również w przerwie między rozgrywkami. Lato obfitowało w głośne transfery i wielkie powroty. Na Old Trafford ponownie zawitał Cristiano Ronaldo; saga transferowa, której bohaterem był Portugalczyk mogła jednak przybrać nieoczekiwany obrót, gdyż bardzo długo wszyscy byli przekonani, że Ronaldo rzeczywiście ponownie zawita do Manchesteru, ale do jego niebieskiej części. Ostatecznie skrzydłowego przekonać miała rozmowa z Sir Alexem Fergusonem i w ten oto sposób Portugalczyk ponownie został Czerwonym Diabłem. Powrót do swojej byłej drużyny zaliczył także Romelu Lukaku, który po długoletniej tułaczce w końcu ponownie znalazł się w Londynie.  

Głośne transfery  

W 2021 roku nie obyło się także bez głośnych transferów. Manchester United, oprócz Ronaldo, sprowadził na Old Trafford między innymi Jadona Sancho i Raphaela Varane’a. Manchester City w końcu dopiął transfer Jacka Grealisha, którego Pep Guardiola widział w swojej drużynie od dawna. Arsenal sprowadził na The Emirates grupę młodych, utalentowanych zawodników, którzy jak się później okazało, mogą stanowić o sile Kanonierów w najbliższych latach. W Liverpoolu natomiast lato przebiegło dość spokojnie i obyło się bez wielkich ruchów transferowych. 

Po transferowym szaleństwie, rywalizacja w sezonie 2021/22 ruszyła na dobre. W pierwszej fazie sezonu swoją siłę pokazały Chelsea, Manchester City oraz Liverpool i wydaje się, że to właśnie ktoś z tej trójki sięgnie na koniec sezonu po tytuł mistrzowski. Na ogonie siedzi im Arsenal, który po fatalnym starcie sezonu wrócił na zwycięską ścieżkę i udowadnia, że wkrótce ponownie trzeba się będzie się liczyć z Kanonierami. Zaskoczeniem pierwszej fazy sezonu jest West Ham, który przez długi czas utrzymywał się w czołowej czwórce Premier League, jednak po serii słabszych wyników wylądował na piątym miejscu. Wiele wskazuje jednak na to, że w kontekście walki o TOP 4, trzeba się będzie z podopiecznymi Davida Moyesa liczyć.  

Źródło: @brfootball / Twitter

Miliardy na transfery? 

Jednym z bardziej interesujących momentów 2021 roku była z pewnością zmiana właściciela Newcastle. Po wielu latach Mike Ashley zdecydował się odsprzedać swoje udziały w klubie. Najciekawszą ofertę przedstawił saudyjski fundusz inwestycyjny, o którym mówi się, że dysponuje praktycznie nieograniczoną ilością środków finansowych. Fani zaczęli się zastanawiać czy na St James’ Park zawitają wkrótce Leo Messi, Kylian Mbappe i inne tuzy światowego futbolu. Rzeczywistość okazała się jednak, póki co mniej kolorowa. Sroki ograniczyły się do zmiany szkoleniowca. Nowym sternikiem Newcastle został Eddie Howe, który zastąpił na tym stanowisku Steve’a Bruce’a. Kibice Srok muszą na razie pozostać na ziemi, bowiem ich ulubieńcy zajmują aktualnie dziewiętnaste miejsce w tabeli i celem numer jeden na ten sezon pozostaje utrzymanie się w Premier League.  

COPA AMERICA 2021 

W czerwcu 2021 roku obyła się 47. edycja Copa America. Zwycięzcą turnieju została reprezentacja Argentyny, która w finale pokonała gospodarzy Brazylijczyków 1:0. Zapraszamy do zapoznania się z najciekawszymi wydarzeniami południowoamerykańskiego czempionatu.  

Argentyna wygrała z Brazylią 1:0 w rozegranym w Rio de Janeiro finale Copa America 2020 (2021). Bohaterem spotkania został strzelec jedynego gola, Angel Di Maria. 33-letni skrzydłowy wpisał się na listę strzelców w 22. minucie. Rodrigo De Paul posłał świetne prostopadłe podanie do piłkarza PSG, a ten pięknym lobem dał Argentynie prowadzenie. Mimo licznych okazji z obu stron wynik nie uległ już zmianie i to „Albicelestes” po raz piętnasty sięgnęli po to trofeum, wyrównując rekord Urugwaju.  

Źródło: Bruna Pardo / AP

Jedną z gwiazd turnieju był Lionel Messi. Siedmiokrotny zwycięzca Złotej Piłki poprowadził swoją drużynę do zdobycia Copa America. 34-latek rozegrał 7 meczów, w których strzelił 4 bramki i zaliczył 5 asyst. Został najlepszym strzelcem oraz najlepszym asystentem turnieju. Argentyńczykowi przyznano również miano MVP mistrzostw. To pierwsze trofeum zdobyte z reprezentacją przez jednego z najlepszych piłkarzy świata.  

Źródło: Andre Penner / AP

Wyróżnienia indywidualne i zespołowe  

Złota Rękawica jest przyznawana najlepszemu bramkarzowi turnieju. Tegoroczna nagroda trafiła do argentyńskiego golkipera Emiliano Martineza. Zawodnik Aston Villi zachował cztery czyste konta w sześciu spotkaniach. Wpuścił łącznie cztery gole, z czego trzy w półfinałowym starciu z Kolumbią.   

Zespołem grającym najbardziej fair okazała się Brazylia. Gospodarze obejrzeli najmniejszą liczbę żółtych i czerwonych kartek. 

Brąz dla Kolumbii   

Trzecie miejsce przypadło reprezentacji Kolumbii. Podopieczni Reinaldo Rueda w meczu o brązowy medal pokonali Peru 3:2. Bramki zdobyli Juan Cuadrado i dwukrotnie Luis Diaz, który zwycięskiego gola strzelił w czwartej minucie doliczonego czasu gry.   

Południowoamerykański czempionat obfitował w liczne gole. Na brazylijskich boiskach padło łącznie 65 bramek, co daje średnio 2,32 na mecz.  

Kontrowersyjne zakończenie 2021: odejście Paulo Sousy

Rok 2021 zakończył się dla naszej reprezentacji istnym trzęsieniem ziemi. Z kadrą postanowił się bowiem pożegnać Paulo Sousa. Portugalczyk otrzymał ofertę prowadzenia brazylijskiego Flamengo i poprosił prezesa PZPN Cezarego Kuleszę o rozwiązanie kontraktu. Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej nie widział sensu w przeciąganiu liny z portugalskim szkoleniowcem i przystał na jego prośbę. Sousa zmuszony będzie jednak zapłacić odszkodowanie na rzecz związku, a także zrzec się pensji, którą otrzymałby do marca. Rok kończymy więc bez selekcjonera. Nazwisko następcy Paulo Sousy powinniśmy poznać na początku stycznia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *