Sport

Czarny poniedziałek. Skutki porażki z Węgrami będą bardziej bolesne niż sądzimy

Polska - Węgry: o której godzinie odbędzie się mecz? Eliminacje MŚ - Piłka  nożna

Zmęczony Lewandowski, nieodpowiedzialny Sousa, utrata rozstawienia w barażach, niewielkie szanse na katarski mundial, straty finansowe. Nie milkną echa ubiegłotygodniowej porażki reprezentacji Polski z Węgrami. Atmosfera panująca wokół naszej kadry jest bardzo daleka od ideału i nie wygląda, by w najbliższych miesiącach miała ulec poprawie. Jeden poniedziałkowy wieczór wyrządził polskiej piłce krzywdę, jaką do tej pory wyrządzić potrafiły tylko przegrane turnieje. Jakie będą konsekwencje porażki z Węgrami i kto jest za tę porażkę odpowiedzialny?

12 listopada 2021 roku. Polscy piłkarze opuszczają murawę Estadi Nacional w Andorze w całkiem niezłych nastrojach. Biało-czerwoni pokonali 4:1 reprezentację gospodarzy i właśnie zapewnili sobie udział w marcowych barażach. Tym samym przez kolejne pięć miesięcy pozostaną w gronie kandydatów do wyjazdu na katarskie mistrzostwa świata. Styl, w którym odniesione zostało zwycięstwo może i nie zachwycał, ale przecież liczy się rezultat i to, że bilety do Kataru wciąż pozostają w naszym zasięgu. Nikt nie popadał w huraoptymizm, ale również nikt nie zwieszał głów. Nie było ku temu bowiem racjonalnych powodów.

Cztery dni później wszystko się zmieniło. Zawrzało od dywagacji czy Paulo Sousę powinniśmy zwolnić już teraz czy może poczekać aż przegra mecz barażowy, Robert Lewandowski stanął w obliczu najpoważniejszego w swojej karierze kryzysu wizerunkowego, PZPN liczył straty finansowe, a Polscy kibice wydawali się pogodzeni z tym, że szanse na wyjazd na katarski mundial są iluzoryczne. Porażka z Węgrami podważyła wiele dogmatów dotyczących reprezentacji Polski. Ale po kolei.

Absencja Roberta Lewandowskiego

– Robert od 9 października rozegrał aż 849 minut, a w całym sezonie już 1438. Intensywność jest więc bardzo duża. Selekcjoner wspólnie z zawodnikiem postanowili, że to dobry moment, aby Lewandowski odpoczął. Cel został zrealizowany, reprezentacja Polski zagra w barażach o mistrzostwa świata 2022 – tłumaczył rzecznik prasowy PZPN, Jakub Kwiatkowski. Bezpośrednio po tym komunikacie wielu kibiców nie kryło rozczarowania, że kapitan reprezentacji Polski nie wystąpi w meczu rozgrywanym na Stadionie Narodowym, który dodatkowo decydować ma o fakcie, czy nasza kadra będzie rozstawiona w marcowych barażach.

Po chwili refleksji pojawiło się pytanie, dlaczego Lewandowski opuści akurat mecz z Węgrami, a nie z Andorą, o którego rezultat mogliśmy być spokojni jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Zwycięstwo z Madziarami mogło nam wszak nieco ułatwić drogę do Kataru i trudno mówić, by był to tak zwany mecz o pietruszkę. Kontrowersje podsycił materiał, który dzień później ukazał się na kanale Łączy nas Piłka. W jednym z fragmentów oglądamy Roberta Lewandowskiego, który pyta rzecznika prasowego PZPN o to, czy po porażce z Węgrami, reprezentacja Polski traci szanse na baraże. Oczywiście było to jedynie przejęzyczenie, a kapitan biało-czerwonych uściślił, że ma na myśli rozstawienie w barażach, a nie same baraże.

Bardzo szybko pojawiły się jednak głosy, że Robert Lewandowski nie był świadom tego, że stawką poniedziałkowego pojedynku jest rozstawienie w barażach. Stawiało to w gorszym świetle nie tylko fakt jego absencji. Pojawiło się pytanie, ile osób w sztabie reprezentacji Polski wiedziało o co gramy i czy był wśród nich Paulo Sousa. Po kilkunastu godzinach do sprawy odniósł się rzecznik Jakub Kwiatkowski, który udostępnił na Twitterze nagranie z przedmeczowej odprawy. Słyszymy na nim Paulo Sousę tłumaczącego piłkarzom jak ważny jest mecz z Węgrami i jaka jest jego stawka. Na tym jednak nie koniec.

Dziennikarz Tomasz Włodarczyk udostępnił na Twitterze informację, jakoby Robert Lewandowski, w dniu meczu z Węgrami, brał udział w sesji zdjęciowej dla France Football oraz był zaangażowany w kręcenie serialu Amazona o drużynie Bayernu. Ponownie podsyciło to dyskusje o priorytetach kapitana reprezentacji Polski. Lewandowski odniósł się do faktu swojej absencji w krótkim oświadczeniu. – O moich występach z trenerem Paulo Sousą rozmawialiśmy jeszcze przed zgrupowaniem. Sygnalizowałem, że grając tak dużo spotkań i znając swój organizm, mogę nie być w optymalnej dyspozycji w obu meczach. Trener słusznie nie chciał zlekceważyć meczu z Andorą. Wspólnie ustaliliśmy, że zagram w tym spotkaniu i w przypadku wygranej, w meczu z Węgrami szansę dostaną inni zawodnicy – czytamy.

Polski napastnik pytany później o sesję zdjęciową dla France Football stanowczo zaprzeczył. Zwykle spokojny i stonowany, tym razem nie potrafił jednak ukryć zdenerwowania całą sytuacją. Trudno się dziwić, bowiem w jego kierunku padły dość poważne oskarżenia, a oświadczenie, które miało wyjaśnić całą sytuację, tylko pogorszyło sprawę.

Czy Sousa wie co robi?

W ostatnim czasie obiektem krytyki padła również decyzja Paulo Sousy o niewystawianiu w meczu z Węgrami Kamila Glika. Selekcjoner zdecydował, że lepiej będzie, jeśli Glik nie pojawi się na boisku, bo gdyby 33-letni obrońca otrzymał w tym spotkaniu żółtą kartkę, to nie mógłby wystąpić w pierwszym meczu barażowym. Sousa podjął ryzyko i wydaje się, że trochę się przeliczył, bowiem nie dość, że Polska z Węgrami przegrała, to na dodatek kilka dni temu pojawiła się informacja, jakoby FIFA miała anulować żółte kartki otrzymane przez piłkarzy w fazie grupowej. Oznaczałoby to, że przymusowa pauza Glika była kompletnie niepotrzebna.

Podobnie sprawa wygląda w przypadku Grzegorza Krychowiaka, który celowo „wykartkował się” w meczu z Andorą, tak by mecz zawieszenia przypadł na starcie z Węgrami, a nie na ewentualną potyczkę barażową. Można się domyślać, że zrobił to za przyzwoleniem Sousy. Po raz kolejny możemy się więc zastanawiać, czy tego typu pokerowe zagrywki to rzeczywiście droga do Kataru, a nie przypadkiem donikąd.

Ucierpi cała polska piłka

Skutki porażki z Węgrami możemy odczuwać jeszcze przez długi czas. Brak rozstawienia oznacza bowiem straty finansowe dla PZPN, który za organizację pierwszego meczu barażowego zainkasować mógł przeszło 10 mln zł. Potencjalny brak awansu na mundial to dodatkowy ubytek w budżecie związku. Za sam awans biało-czerwonych na mistrzostwa świata, PZPN otrzymałby bowiem przynajmniej 40 mln zł. Jakby tego było mało, w poniedziałek, jeszcze przed meczem z Węgrami, odbyło się spotkanie zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, na którym zatwierdzono cięcia (ok. 20 mln zł) w budżecie na 2022 rok. Spowodowane są one stratami, jakie cała polska piłka poniosła w wyniku pandemii.

Łącznie daje nam to potencjalne 70 mln zł mniej w przyszłorocznym budżecie, który zwykle wynosi około 250 mln zł. Nie jest to więc żaden nieznaczny ubytek. Postanowiono już, że cięcia dotkną wszystkich departamentów PZPN, również departamentu szkolenia. Jeszcze przed objęciem funkcji prezesa federacji, Cezary Kulesza zapowiadał, że w obszarze szkolenia, wprowadzone zostanie wiele nowych rozwiązań. Obecnie jednak wiemy, że nie tylko nie zostaną one wprowadzone, ale może także pojawić się problem z realizacją tych już działających.

***

Reprezentacja Polski wciąż może zakwalifikować się na katarski mundial. Będzie o to niezwykle trudno, ale do baraży wciąż pozostały jeszcze cztery miesiące. O naszych szansach więcej powiedzieć będziemy mogli po losowaniu, które zaplanowano na 26 listopada. W najbliższym czasie na pewno nie ucichną jednak kontrowersje, wywołane przez porażkę z Węgrami i wszystko wskazuje na to, że w marcu atmosfera panująca wokół reprezentacji Polski nadal może nie być najlepsza.

Mateusz Mazur

Jestem studentem I roku Dziennikarstwa i komunikacji społecznej na KUL. Moje największe pasje to psychologia społeczna, kino, geopolityka i historia. Uwielbiam literaturę faktu i dobre kryminały.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *