PodróżeTradycjeZe świata

Ho ho ho! Czy byliście grzeczni?

6 grudnia nieodzownie kojarzy nam się z wizytą Świętego Mikołaja dzierżącego worek prezentów. Nie ważne czy jesteśmy duzi czy mali. W każdym z nas drzemie małe dziecko, które cieszy się z prezentów. A jakie “mikołajki” ma Francja i Hiszpania?

Prawda czasami bywa okrutna, ale lepsza najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo. Dlatego powiem wam już to na samym początku. W Hiszpanii 6 grudnia nie odwiedzi was Mikołaj. Tak, wiem właśnie komuś zniszczyłam życie. Według tradycji prezenty dzieciom roznoszą Trzej Królowie (Los Reyes Magos). Chociaż obchodzone miesiąc później niż w Polsce, to Święto Trzech Króli jest naprawdę spektakularne. Dzieci piszą listy do Kacpra, Melchiora i Baltazara z prośbą o wymarzone prezenty. Wieczorem, piątego stycznia zostawiają strudzonym królom i ich wielbłądom napoje (wodę, mleko, słodkie wino) i jedzenie (ponoć biedne wielbłądy jedzą tylko raz w roku). Następnego dnia, 6 stycznia rano, znajdują w tym samym miejscu podarunki. Dzieci, które według rodziców nie zasługują na prezent, w miejscu opróżnionych szklanek i talerzyków nie znajdują rózgi tylko… un trozo de carbón. Jest to cukierek przypominający wyglądem i kształtem bryłę węgla. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że większość z nas bardziej cieszyłaby się z cukierka. Bo co można zrobić z rózgą?

un trozo de carbón

Pomimo że święto przez lata nabrało bardziej komercjalnego charakteru niż tradycyjnego, La Cabalgata de Reyes Magos, przyciąga wielu turystów z całego świata i jest obowiązkowym elementem na liście parad w Hiszpanii. Zaczyna się już wieczorem 5 stycznia, kiedy Trzej Królowie wjeżdżają do miast na wielbłądach, koniach lub jak w Sevilli, w złotej karecie. Ich wjazdowi do miasta towarzyszy rozdawanie słodyczy lub małych podarunków. W dawnych czasach śpiewano kolędy i święto miało charakter religijny, obecnie ma głównie charakter rozrywkowy.

la cabalgada de Reyes Magos

Kolejnym ciekawym elementem obchodów „Mikołajek” w Hiszpanii jest przygotowywanie specjalnego ciasta – Roscón de reyes; zazwyczaj owalnego, bogato dekorowanego bakaliami. Zaokrąglony kształt ma nawiązywać do korony, zaś bakalie do klejnotów z królewskich insygniów. W cieście ukrywana jest mała figurka Dzieciątka Jezus – otrzymanie jej w porcji ciasta równoznaczne jest z koronacją na króla lub królową balu.

Roscón de los Reyes

A jak to jest we Francji? No tutaj już trochę was pocieszę, że Mikołajki są i to tak jak w Polsce, 6 grudnia. Jednak nie odbywają się one w całym kraju; zazwyczaj są obchodzone głównie na północy i wschodzie kraju. Z tradycjami Saint-Nicolas spotkamy się więc w Lotaryngii, Alzacji, Franche-Comté, Nord-Pas-de-Calais i Île de France (region, w którego skład wchodzi Paryż). Jednak Mikołaj nie podróżuje sam, a co więcej, nie jeździ pięknymi saniami ciągniętymi przez renifery. Nasz Święty przybywa na… osiołku. Dlatego też dzieci najczęściej zostawiają marchewkę lub sianko dla strudzonego zwierzątka. Mikołajowi i osiołkowi w podróży towarzyszy Père Fouettard. Jest on od tej czarnej roboty, bo tak jak Saint-Nicolas rozdaje prezenty grzecznym dzieciom, tak ubrany na ciemno i noszący kaptur Père Fouettard, rozdaje niegrzecznym dzieciom rózgi. Istnieje nawet legenda skąd się wziął “czarny pomocnik” Świętego Mikołaja, jednak jest to legenda tak straszna, że lepiej jej tutaj nie przytaczać.

Saint-Nicolas et Pere Fouettard

We Francji Mikołaj nie jest ubrany w czerwony kombinezon z czapką z pomponem. Saint-Nicolas odziany jest w biskupie szaty na część świętego Mikołaja z Miry (Saint-Nicolas de Myre). Jak widać francuski zwyczaj obchodzenia mikołajek ma wydźwięk o wiele bardziej religijny niż w Hiszpanii. Tłumaczy to też, dlaczego jeździ on na osiołku, a nie w ogromnych saniach. Ciekawostką jest, że Saint-Nicolas przybywa do dzieci we Francji tylko 6 grudnia. 25 grudnia przychodzi z prezentami Père Noël.

Jednak bardziej niż na prezenty, dzieci i dorośli czekają na śniadanie 6 grudnia. Dlaczego? Otóż tego dnia na pierwszy posiłek je się przepyszne männele (manalas), czyli specjalne bułeczki maślane w kształcie ludzików. Po świątecznym śniadaniu, dzieci wybierają się na poszukiwanie Mikołaja (jeśli 6 grudnia wypada w niedzielę) lub on odwiedza ich w szkole podczas zajęć.

männele

Jak to mówią, co kraj to obyczaj. A jeśli obyczaje są pielęgnowane, to przetrwają z nami przez pokolenia. W tym wyjątkowym czasie warto zastanowić, czy warto kopiować amerykańskie tradycje, zamiast poczytać o tym jak obchodzone były za czasów naszych dziadków, kiedy nie było Internetu, a dzieciństwo było pełne zabawy i szczęścia bez potrzeby posiadania drogich zabawek.

Ismena Cieśla

Absolwentka Filologii Romańskiej, aktualnie studentka trzeciego roku Dziennikarstwa. Książkoholiczka i "psia mama". Pasjonatka gotowania, podróży i muzyki wszelkiego rodzaju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *