KulturaLiteraturaMuzyka

„Chaos jest mym przyjacielem” – 80. urodziny Boba Dylana

80. urodziny obchodzi dzisiaj Bob Dylan – jeden z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych artystów w muzyce popularnej. Nigdy nie dał się zaszufladkować, eksperymentował z różnymi gatunkami muzycznymi łącząc je z ważkimi i poetyckimi tekstami.

Amerykańska scena muzyczna byłaby znacznie uboższa, gdyby nie pojawił się na niej Bob Dylan. Przyznał kiedyś w wywiadzie: – Myślę o sobie przede wszystkim jako o poecie, dopiero później muzyku. Żyję jak poeta i umrę jak poeta. Jednym z czynników, dzięki którym Dylan zyskał tak wielkie uznanie wśród słuchaczy jest biegłość, z jaką posługuje się słowem. To głównie dzięki tej umiejętności został laureatem wielu nagród, m.in. Grammy, Oscara, Pulitzera oraz Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 2016.   

Bob Dylan
Fot. Don Hunstein / Columbia

Wczesne lata

Bob Dylan, a właściwie Robert Allen Zimmerman, urodził się 24 maja 1941 roku w Duluth w stanie Minnesota. Wychowywał się w niewielkiej, zżytej społeczności żydowskiej, najpierw w miejscu urodzenia, następnie w pobliskim Hibbing – małym miasteczku, w którym, jak to później określił: ,,życie było szare, mężczyźni zwykle pracowali jako górnicy, a klimat był tak zimny, że nikt nawet nie myślał, aby się przeciw czemukolwiek buntować”. Mimo otaczającej go, niesprzyjającej aury niedużego prowincjonalnego miasteczka, od najmłodszych lat interesował się muzyką i literaturą. Jego pierwszym instrumentem było pianino, nieco później nauczył się grać na gitarze. W 1959 rozpoczął studia w Minneapolis na Uniwersytecie Minnesoty, jednak zrezygnował z nich po pierwszym roku. 19-letni wówczas Robert, zafascynowany muzyką folkową i pieśnią protestu, postanowił wyjechać do Nowego Jorku, gdzie muzyka grała całą noc, a rewolucja unosiła się w powietrzu.

Bob Dylan
Fot. Jan Persson

Kafejki, kawiarnie, kluby

Nowy Jork, a właściwie nowojorska dzielnica Greenwich Village była mekką dla artystów pragnących uciec przed kulturą masową. Młodzi poeci i muzycy folkowi prezentowali swoje umiejętności w zasnutych dymem tytoniowym barach i kawiarniach. Wśród nich znalazł się Robert Zimmerman, który szybko zaaklimatyzował się w nowym wielkomiejskim środowisku. Przez długi czas nie ujawniał swojej tożsamości i ukrywał się pod wieloma pseudonimami, a jeden z nich – Bob Dylan – stał się wkrótce urzędowym nazwiskiem artysty. Tak jak swoi rówieśnicy dawał występy w kafejkach, a na jego repertuar składały się tradycyjne pieśni folkowe. Zaznaczyć należy, że folk od zawsze był muzyką klasy pracującej, dlatego też Bob zyskał sympatię młodych ludzi pragnących radykalnych zmian, przeciwstawiających się zakłamaniu, nierównościom społecznym i wszechogarniającemu konsumpcjonizmowi. Bez cienia przesady można stwierdzić, że muzyka folkowa była dla nich świętością, jedyną muzyką, która potrafiła przekazać prawdę. Słowem, Dylan idealnie wpasował się w panujące wówczas nastroje. Pozycja artysty jako rzecznika pokolenia umocniła się w 1963 roku po wydaniu płyt The Freewheelin’ Bob Dylan oraz The Times They Are a-Changin’ w roku następnym. Na obu krążkach znalazły się utwory zaangażowane politycznie, dotyczące problemu rasizmu, biedy oraz zmian społecznych w ówczesnej Ameryce.

Zdrajca folku

W 1965 roku wierna dotychczas publiczność znienawidziła Boba Dylana za występ na amerykańskim Newport Folk Festival, gdzie muzyk pojawił się na scenie z gitarą elektryczną i zespołem rockowym. Z widowni dobiegały gwizdy i okrzyki niezadowolenia, fani uznali Dylana za zdrajcę i bluźniercę, który śmiał zbezcześcić ich ukochany folk. W Europie nie było lepiej – na koncercie w Manchesterze zagorzały fan folku krzyknął w kierunku muzyka „Judasz!”, a z widowni, podobnie jak w Newport, dobiegły gwizdy i okrzyki wzburzenia. Był to trudny czas dla byłego już mesjasza folku, lecz bez wątpienia kierunek muzyczny, który wtedy objął, był kamieniem milowym, jednym z najważniejszych momentów w muzyce popularnej XX wieku. Nowatorstwem wprowadzonym przez Dylana w tym przypadku było połączenie kultury niższej z kulturą wysoką – popularnego gatunku muzycznego, jakim był rock, z wysublimowanym tekstem poetyckim. Z tego okresu pochodzą cieszące się dziś wielkim uznaniem albumy: Bringing It All Back Home (1965), Highway 61 Revisited (1965) oraz Blonde on Blonde (1966).

Nieustające zmiany

Bob Dylan tak naprawdę nigdy nie przestał zaskakiwać – w ciągu swojej trwającej niemal sześć dekad kariery eksperymentował z różnymi gatunkami muzycznymi. Na jego różnorodną i trudną do jednoznacznego zdefiniowania muzyczną wędrówkę składają się – oprócz folku i rocka – gatunki takie jak country, blues, spirituals, jazz czy swing.

Instrumentarium pojawiające się w utworach Dylana na przestrzeni lat również jest zróżnicowane. Na początku kariery muzyk ograniczał się do oszczędnej gry na gitarze i wyrazistej grze na harmonijce ustnej (której profesjonalni harmonijkarze wolą nie komentować), jednak później, artysta zaczął sięgać po instrumenty takie jak fortepian, organy, skrzypce, akordeon, trąbka i wiele innych, które znacznie urozmaiciły utwory na płaszczyźnie muzycznej.  

Bob Dylan
Fot. Elliott Landy/Forum

Wokal Boba Dylana jest wciąż tematem dyskusji. Nie ulega wątpliwości, że piosenkarz nie posiada klarownego, czystego głosu, często zdarza mu się też fałszować, co jednak nie przeszkadza mu w byciu wybitnym muzykiem. To, na co warto zwrócić uwagę, to (ponownie!) wielka różnorodność barwy głosu na przestrzeni lat – poczynając od nieco skrzeczącej i nosowej, przechodząc poprzez niską i ciepłą, następnie wyrazistą i szorstką, a kończąc na mocno zachrypniętej i zmatowiałej. Jedno jest pewne – mimo upływu lat głos amerykańskiego barda jest wciąż autentyczny i nie traci swojej siły.

Kwestią najważniejszą, jeśli chodzi o utwory Boba Dylana jest ich warstwa liryczna. Główną inspiracją była i wciąż jest dla niego szeroko pojęta kultura amerykańska, ze wszystkimi jej legendami, balladami i bohaterami, jak również współczesna popkultura. Muzyk czerpie też pełnymi garściami motywy z dzieł europejskich poetów, pisarzy i filozofów. Ważnym punktem odniesienia liryki Dylana jest też Biblia – biblijna symbolika, postacie, wydarzenia przewijają się przez całą jego twórczość.             

Bob Dylan
Fot. Ken Regan

Nobel

Szwedzka Akademia przyznała Dylanowi Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury za rok 2016 za stworzenie nowej poetyckiej ekspresji w obrębie wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni. Przyznanie tej nagrody wzbudziło niemałe kontrowersje, przede wszystkim dlatego, że laureat jest muzykiem, a jego twórczość wyłamuje się z ram tradycyjnie rozumianych form literackich.

– Artysta, który wniósł muzykę popularną do rangi sztuki wysokiej – tak powiedział kiedyś o Dylanie polski poeta, eseista i laureat nagrody Nobla, Czesław Miłosz. Trudno się z nim nie zgodzić; Bob Dylan jako pierwszy przedstawił poezję muzyce rockowej. Podczas, gdy w latach 60. rock’n’roll w warstwie tekstowej obracał się wokół zabawy, tańca i pięknych dziewczyn, Dylan, bawiąc się słowem, w swych utworach przedstawiał pejzaże nieoczywiste, niejednoznaczne oraz wymagające pogłębionej interpretacji. Wciąż podkreśla, że pisanie jest dla niego najważniejsze, a muzyka jest tylko medium, które niesie opowieść.

Bob Dylan
Fot. Kevin Winter/Getty Images

Dylan na gruncie polskim

Utwory amerykańskiego muzyka są jednymi z najczęściej interpretowanych przez innych artystów. W Polsce piosenki Boba Dylana wykonywali m.in. Krzysztof Krawczyk, Maryla Rodowicz, Martyna Jakubowicz i Jacek Kaczmarski. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o zespole dylan.pl, specjalizującym się w wykonywaniu utworów noblisty w języku polskim. Autorem mistrzowskich przekładów piosenek jest dziennikarz i tłumacz, Filip Łobodziński.

Magdalena Matraszek

Studentka III roku Dziennikarstwa i komunikacji społecznej; pasjonatka muzyki 2. połowy XX wieku, szczególnie folku, rocka i bluesa; miłośniczka filmów i literatury; zafascynowana kulturą amerykańską.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *